„DIABLO ” siedzi w walczy o areszt
Poważne problemy byłego mistrza świata. Bokser trafił za kratki
Krzysztof Włodarczyk (39 l.) złamał sądowy zakaz poruszania się pojazdami mechanicznymi i trafił do aresztu. Za kratkami ma spędzić aż pięć miesięcy, ale promotor pięściarza Andrzej Wasilewski (48 l.) zapowiada, że powalczy o zmianę sposobu wykonywania kary.
O tym, że „Diablo” trafił za kraty, jako pierwszy poinformował „Super Express”. Wasilewski, agent boksera, zdradził nam, że były mistrz świata w wadze junior ciężkiej wyrok odsiaduje na razie w areszcie śledczym na warszawskim Służewcu. Promotor Włodarczyka i szef grupy Knockout Promotions zapewnia, że postara się, by pięściarz chociaż część z zasądzonej kary mógł odsiedzieć w domu.
– Postaramy się, by Krzysiek mógł wykonać karę przy tzw. dozorze elektronicznym, jednak i tak wszystko jest w rękach sądu. Mam nadzieję, że decyzja będzie korzystna – mówi Wasilewski.
Pięć miesięcy pozbawienia wolności to i tak łagodny wymiar kary. Maksymalnie Włodarczyk za poruszanie się autem, mając zatrzymane wcześniej prawo jazdy i łamiąc zakaz sądowy, mógł trafić za kraty nawet na pięć lat.
– Wierzę, że to czegoś Krzyśka nauczy. Przede wszystkim tego, że prawa nie można łamać – dodaje Wasilewski.
Sytuacja sprzed kilkunastu dni to jednak nie pierwsza tego typu wpadka Włodarczyka. W 2019 r. również został ukarany za kierowanie samochodem bez uprawnień. – Jechaliśmy przez Nowy Świat w centrum Warszawy, a następnie skręciliśmy w Świętokrzyską. Podwoziliśmy osobę, która mieszka w tej okolicy. Przy wyjeździe stała policja, która łapała kierowców, bo nie można tamtędy się poruszać. Złapali nas, a że akurat tak się zdarzyło, że nie mam prawa jazdy, to zrobił się problem. Po tej akcji zrobił się ogromny szum i zostałem przedstawiony jako kryminalista. A na to nie zasłużyłem, nie jestem bandytą! – zdradził w rozmowie z „Super
Expressem” w marcu dwa lata temu. Wtedy przyznał także, że stracił prawo jazdy już po raz... trzeci.
– Nigdy nie zostałem złapany po alkoholu czy innych używkach. Bardzo lubię samochody, rocznie przejeżdżam w granicach 60–90 tys. km i czasem zdarza mi się przekroczyć