Kaczyński nie ma już drugiego 500 plus
Prof. Ewa Marciniak o scenariuszu przedterminowych wyborów
„Super Express”: – Sądzi pani, że prezes PIS zaczął realnie rozważać scenariusz wcześniejszych wyborów czy jego słowa to tylko taki bat na współkoalicjantów? Prof. Ewa Marciniak: – Sytuacja między koalicjantami jest tak napięta, że prognozowanie teraz tego, co może się stać nawet w maju, byłoby dość nieodpowiedzialne.
– Dlaczego?
– Bo z tymi turbulencjami mamy do czynienia od jesieni ubiegłego roku, a może i wcześniej. O ile w procesie wyborów zawsze najwięcej zależało od największej partii, czyli od PIS jako lokomotywy, tak teraz są dwie małe lokomotywy, które mogą tę koalicję ciągnąć lub ją zastopować. Póki mamy jakiś taki swoisty pakt o nieagresji między Gowinem i Ziobrą, to dwóch na jednego daje jeszcze przewagę. Te partykularne interesy obu małych partii są bardzo duże. Nie chcę tu sięgać do argumentu pieniędzy, spółek Skarbu Państwa i innych synekur. Ale póki oni, obaj liderzy, będą współpracować i widzieć w tym interes, dopóty koalicja będzie trwała.
– Co to oznacza dla pozycji Jarosława Kaczyńskiego?
– Ulega zmianie. W 2019 r. to jeszcze on był – nazwijmy to – kreatorem sceny politycznej i rozdawał karty. A dzisiaj jego rola wydaje się daleko mniejsza. Zresztą on w ostatnim wywiadzie zdaje się przyznawać, że na wiele rzeczy nie ma już wpływu. Proszę zwrócić uwagę, że funkcjonujemy w sytuacji pandemii, pewnych znamion kryzysu na różnych płaszczyznach – w tym również kryzysu zaufania. I jako badacze sceny politycznej nie mamy dobrych wiadomości dla Jarosława Kaczyńskiego, bo wszyscy wiedzą, że od lat w rankingach nieufności jest na pierwszym miejscu. A w sytuacji kryzysu ta kategoria nabiera bardzo dużego znaczenia. Ludzie poszukują polityków autorytetów, z którymi mogą wiązać nadzieje na lepszą przyszłość. Ludzie odbierają politykę przez pryzmat własnych, codziennych doświadczeń. Kiedy są dobre – lubimy polityków i ufamy im. Kiedy są złe – jest wręcz odwrotnie. Dziś przeważają doświadczenia negatywne i złe emocje. A najsilniejszą z nich jest bezsilność.
– I rzeczywiście notowania PIS spadają w widoczny sposób. Ostatnie daje mu 26 proc. poparcia, ale co ważne, w tym samym badaniu próg wyborczy, samodzielnie, przekracza Solidarna Polska. Pytanie, czy Jarosław Kaczyński zdecyduje się w takiej sytuacji na rozpisanie przedterminowych wyborów.
– Dołoży wszelkich starań, by utrzymać władzę do 2023 r. Po pierwsze, pamięta scenariusz z roku 2007 i wie, że jest niekorzystny i bardzo ryzykowny, a po drugie, proszę zobaczyć, co się dzieje ze społecznymi nastrojami. W orientacji lewica-prawica jak reorientuje swoje przekonania młodzież, u której po raz pierwszy dominują przekonania lewicowe i centrolewicowe. Bardzo wiele się zmieniło od 2015 r. I Jarosław Kaczyński nie ma nowego 500 plus. Nic tej roli nie jest w stanie dzisiaj spełnić.
– Ale czy mimo to uda się doholować tę koalicję do jesieni 2023? Koalicjanci oskarżają się wzajemnie o chęć wyeliminowania z polityki, to już jest niebywały poziom złych emocji.
– Oczywiście to są słowa, które powodują napięcie i mają pokazać ważność poszczególnych polityków, zwłaszcza panów Ziobry i Gowina, którzy za wszelką cenę muszą podbijać swoją pozycję. Będzie próba łatania dziur po głosowaniach Solidarnej Polski i pomoże w tym pewnie Paweł Kukiz.
– Gdzie się biją, tam korzysta Szymon Hołownia. Kolejny sondaż pokazuje, że Polska 2050 jest drugą siłą polityczną. To ta tęsknota za „nowym autorytetem”, o którym pani wcześniej wspomniała?
– To takie „przywództwo poprzez obecność”. Hołownia realizuje właśnie taki styl przywództwa. Jest obecny, mówi do ludzi, jest codziennie ze swoimi zwolennikami i to – jak widać – daje efekty. Z drugiej strony, ludzie wolą zaufać politykowi, który nigdy nie był u władzy, niż ufać tym, których już dobrze znają.