Podcięte skrzydła Legii
Na myśl o rywalizacji z Tomasem Pekhartem (32 l.) miękną nogi większości obrońców w lidze, a na ustach wszystkich kibiców od dawna jest również Filip Mladenović (30 l.). Obaj wczoraj zostali powstrzymani przez Lecha. Poznaniacy znaleźli sposób na liderów Legii Warszawa, mecz skończył się wynikiem 0:0.
Czy trener Legii Czesław Michniewicz powinien się martwić? Zimą wymyślił, by Legia grała trójką obrońców, a teraz sam został tą bronią zneutralizowany. Lech Poznań ustawienie z trzema obrońcami ćwiczył tylko w minionym tygodniu, w dodatku z trenerem tymczasowym Januszem Górą (bo Dariusz Żuraw został wyrzucony w zeszły poniedziałek). Kolejorz pomysł na grę zaczerpnął wprost z Łazienkowskiej i zatrzymał Pekharta (21 goli w lidze) i Mladenovicia (7 goli i 6 asyst).
– To nie był nasz najlepszy dzień. Nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu sytuacji. Były momenty, że przy odrobinie dokładności mogło się udać, ale Lech też miał takie momenty. Wynik jest sprawiedliwy. Lech grał inaczej niż dotychczas. Spodziewaliśmy się, że trenerzy, którzy zostali w Poznaniu zaproponują coś nowego i tak się stało. Mają wielu bardzo dobrych środkowych obrońców i aż prosiło się, by ich wykorzystać i tak się stało. Nie zdobyliśmy bramki, bo graliśmy zbyt wolno i niedokładnie – mówił po spotkaniu Michniewicz.
W pierwszej połowie Legia była kompletnie zaskoczona grą Lecha, a w drugiej wcale nie prezentowała się lepiej. – Powinniśmy przede wszystkim mieć więcej sytuacji. Nie byliśmy drużyną, która zasłużyła na zwycięstwo – przyznał Bartosz Kapustka, pomocnik mistrzów Polski.
Z przewagi dziesięciu punktów nad drugą Pogonią Szczecin zostało osiem. – Tonuję nastroje w szatni. Dziennikarze i kibice mogą mówić o autostradzie do mistrzostwa, ale ja wiem, jak wygląda piłka. Osiem punktów przewagi to dużo i zarazem mało – dodał Michniewicz.