Bijemy rekordy niespraw ności państwa
W tej chwili nie ma już specjalnie dużo do zrobienia. Epidemia toczy się własnym życiem. W tej chwili widzę jeszcze jeden, ale trudny do przeprowadzenia sposób: bardzo twardy lockdown przez trzy tygodnie.
Andrzej Sośnierz w „Expressie Biedrzyckiej” o epidemii w Polsce:
„Super Express”: – Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak z PO powiedział „SE”, że Michał Dworczyk to perła w koronie tego rządu. Pana zdaniem rzeczywiście jedyne, co w miarę udaje się w rządowej strategii walki z COVID-19, to szczepienia? Andrzej Sośnierz: – Bardzo chciałbym za coś pochwalić działania rządu. W zakresie szczepień faktycznie wychodzi to nie najgorzej, choć coś się ostatnio powikłało, jeśli chodzi o tworzenie punktów szczepień. Powszechne, populacyjne, masowe… ja się już w tym wszystkim pogubiłem. Coś tam chyba za bardzo miesza. Niestety, jeśli chodzi o liczbę szczepień, obsunęliśmy się w europejskiej statystyce trochę niżej. Ale Michał Dworczyk jako pełnomocnik ds. szczepień radzi sobie z tym wszystkim nie najgorzej.
– „Nie najgorzej” to chyba niewystarczająco, jeśli chodzi o trudną sytuację, w której się wszyscy znaleźliśmy?
– (…) przy zdolnościach organizacyjnych naszego rządu to wychodzi, jak wychodzi…
– A co pan sobie pomyślał, kiedy usłyszał od prezydenta Dudy, że sytuacja „wygląda lepiej, niż się spodziewano”?
– No trochę jak kulą w płot… i nieszczęśliwie. Nie wiem, kto panu prezydentowi przekazuje takie informacje. „Lepiej, niż się spodziewaliśmy”? To ja już nie wiem, czego się spodziewano! Zresztą prezydent powiedział to w dniu, w którym mieliśmy drugie miejsce na świecie co do liczby zgonów na milion mieszkańców. To było tak przypadkowe jak ten prima aprilis ze szczepieniami. Czasami trzeba być bardziej rozważnym, bo ja sobie już nie wyobrażam, jak sobie wyobrażano, jak może być gorzej. My tę trzecią falę przechodzimy bardzo, bardzo źle. Można powiedzieć, że chorujemy spontanicznie przy braku jakichkolwiek wyraźnych działań rządu. Nie ma aktywnych działań, które powinny były być.
– Czego zabrakło i czego brakuje?
– W tej chwili nie ma już specjalnie dużo do zrobienia. Epidemia toczy się własnym życiem. W tej chwili widzę jeszcze jeden, ale trudny do przeprowadzenia sposób: bardzo twardy lockdown przez trzy tygodnie. Po tym czasie epidemia zostanie wytłumiona i trzeba będzie utrzymać taki stan aż do zakończenia szczepień. Ale żeby ten niski stan utrzymać – na poziomie kilkuset zakażeń dziennie – to trzeba mieć do tego przygotowane sanepid, wywiad epidemiologiczny i bazę testowania. Zresztą nie rozumiem, czemu w sprawie testów stworzono takie schody. W wielu krajach dzieje się tak, że kto chce, ten ma zrobiony test. I u nas też mogłoby tak być. Mamy wizyty lekarskie tylko po to,
żeby wystawiono skierowanie na test. Po co tak szafować kadrami medycznymi? Wykonują zupełnie niepotrzebną czynność.
– Tymczasem wielu ekspertów stawia tezę, że tak naprawdę sanepid w tej chwili w Polsce nie istnieje.
– Ja też tak uważam. Całkowicie rozmontowaliśmy tę służbę, dzieją się tam jakieś dziwne kadrowe rzeczy. Ona nie działa. Ale tam są fachowcy i wystarczyłoby ich tylko wspomóc odpowiednim kierowaniem tej instytucji. No, ale tak się nie stało. I tak już jednak przechorowujemy COVID-19 na tyle, że epidemia zaraz sama zacznie wygasać. Mamy po 50–70 tys. zakażeń dziennie. – Gdyby nie zaniechania rządu, o których pan mówi, to sądzi pan, że przebieg trzeciej fali nie byłby tak tragiczny jak w tej chwili? – Tak. Epidemia na pewno by była na niższym poziomie i w związku z tym byłoby mniej zgonów. Bo one są pochodną liczby zakażonych. W przybliżeniu ok. 1 proc. zakażonych umiera (…), są państwa, które doskonale dały sobie radę, i tam epidemii już praktycznie nie ma.
– Mówi pan, że tak wysoka liczba zgonów to wypadkowa zaniechań rządu. Czym one są spowodowane?
– Przyczyn jest wiele, ale bijemy rekordy jakiejś takiej niesprawności państwa i zbytniej centralizacji. To zresztą widać przy okazji szczepień (…), z przykrością stwierdzam, że wiele , nie tylko moich, pomysłów sprzed roku nie zostało wysłuchanych. Jest jakaś niechęć do słuchania innych głosów i to komplikuje sytuację. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. – Apelował pan do ministra Szumowskiego, później Niedzielskiego, nie wysłuchali pana. Jak pan może jeszcze być członkiem koalicji Zjednoczonej Prawicy?
– Rzeczywiście coraz trudniej funkcjonować w takim otoczeniu. Polska scena polityczna nie jest imponująca i można powiedzieć, że tu nie mogę wytrzymać, no ale gdzie indziej?…
– ...zawsze może pan zostać posłem niezrzeszonym.
– Decyzje w tym zakresie mogą być różne. Oczywiście się nad tym zastanawiam, ale moja decyzja na razie jest taka, jaka jest.
– Czyli w Zjednoczonej Prawicy na razie pan zostaje?
– (…) nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam to ignorowanie, to zadufanie i nieomylność.