Tymek jeszcze się nie urodził a już potrzebuje operacji
Maleńki Tymuś Węgrzyn z Krakowa ma tylko pół serduszka. Chłopczyk urodzi się dopiero za niespełna dwa miesiące, jednak jego rodzice już wiedzą, że od razu będzie musiał trafić na stół operacyjny, by lekarze ratowali mu życie. Żeby tak się stało, Joanna i Mateusz muszą zebrać ponad 300 tys. zł. To cena za życie maleństwa.
Tymek na razie jest bezpieczny w brzuchu mamy. Jednak gdy tylko się urodzi, będzie musiał być natychmiast zoperowany. Chłopczyk ma rzadką wadę serduszka. O tym, jak ciężko jest chory, jego rodzice dowiedzieli się podczas badania prenatalnego. To schorzenie serduszka zdarza się u pięciu setnych procenta noworodków.
– Wada serca naszego synka polega na krytycznym zwężeniu zastawki aortalnej, braku kurczliwości lewej komory oraz niedomykalności zastawki mitralnej – wyjaśnia nam Joanna Węgrzyn, mama Tymusia. To szczególnie trudny czas dla młodych rodziców. Wiedzą, że wraz z narodzinami synka rozpocznie się walka o jego życie.
Operacja powinna się odbyć tuż po narodzeniu. Potem maluszka czekają jeszcze dwie kolejne.
A pierwszą próbę ratowania serduszka Tymuś ma już za sobą. Przeszedł ją w brzuchu mamy. Kardiochirurdzy próbowali poprawić parametry pracy lewej komory serduszka. Zabieg nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Na kolejne niepowodzenia rodzice Tymusia nie mogą pozwolić. Z pomocą przyszedł prof. Edward Malec, znany polski kardiochirurg, który operuje w Niemczech. Uratował już setki maluszków z ciężkimi wadami. Teraz daje szansę Tymkowi.
Niestety, operacja za granicą kosztuje prawie pół miliona złotych. Rodzice potrzebują jeszcze ponad 300 tys. zł. Muszą je zebrać w 30 dni.
Rodzice chłopczyka muszą w ciągu 30 dni zebrać ponad 300 tys. zł