Już nie mówią na mnie Rafał
na koronawirusa i zabawnych pomyłkach Dawid Kubacki o trudach sezonu, dziesiątkach testów
Na półtora miesiąca przed końcem sezonu 2020/2021 wydaje się, że większość kart została już rozdana. Zdecydowanym liderem jest obrońca tytułu, Rekord Bielsko-biała. Bielszczanie na siedem spotkań przed końcem mają 13 pkt przewagi nad drugim Piastem Gliwice i 14 nad trzecim Constractem Lubawa. Na dole tabeli przesądzony zdaje się być los AZS UŚ Katowice oraz P.A. Nova Gliwice.
Pasjonująca walka o uniknięcie spadku zapowiada się pomiędzy AZS UW Darkomp Wilanów oraz Gredarem Futsal Brzeg. Jak na razie pod kreską znajdują się warszawianie, ale mając jeden zaległy mecz, tracą do swoich rywali zaledwie punkt. W miniony weekend poznaliśmy także dwóch przyszłorocznych beniaminków. Są to Górnik Polkowice oraz Legia Warszawa.
Wmoich ocenach będzie czuć niedosyt. To ambicja wynikająca ze świadomości – mówi nam Dawid Kubacki (31 l.), ósmy zawodnik dopiero co zakończonego sezonu Pucharu Świata. „Super Express”: – W wypowiedziach bezpośrednio po weekendzie w Planicy nie wyglądałeś na zadowolonego z tego sezonu, jednak chyba nie było źle…
– Można śmiało powiedzieć, że konkursy w Planicy poszły mi średnio. Na pewno to rzutowało na mój humor w Słowenii. Rzeczywiście trzeba przyznać, że było parę takich jasnych momentów. O nich trzeba pamiętać. Tak się akurat złożyło, że końcówka sezonu była słabsza. Było jednak parę konkursów, z których się trzeba cieszyć. Czerpać z nich inspiracje i motywacje przed kolejnym sezonem.
– Drużynowy medal MŚ w lotach w Planicy i z MŚ z Oberstdorfu wziąłbyś w ciemno przed sezonem? – Miałbym przeświadczenie, że dałoby się coś zrobić lepiej. Ambicja jest taka, by wygrywać. Przecież wiem, że mnie na to stać. Gdybyś zapytał mnie przed sezonem, to długo bym się nad tym zastanawiał. Teraz, patrząc wstecz, trudno stwierdzić, że było słabo. Było
OK. W moich podsumowaniach będzie czuć niedosyt. To ambicja wynikająca ze świadomości. W MŚ na dużej skoczni się nie popisałem, ale na normalnej było blisko medalu. Mam dwa medale drużynowe. – A ile testów na obecność koronawirusa?
– Nie liczyłem tego jeszcze, ale każdy konkurs to co najmniej dwa testy. Trener mówił, że w okolicach MŚ miał już 30 testów za sobą. Więc pewnie mam ok. 30–40 testów. Nos potrzebuje odpoczynku od tego, bo to nie było przyjemne. Cały sezon leciała mi rano krew z nosa, śluzówka już była podrażniona. Na MŚ co drugi dzień testy, w Planicy tak samo. Bywało tak, że testowaliśmy się, by wyjechać i od razu, gdy gdzieś już dojechaliśmy.
– Po kilku sezonach w światowej czołówce już chyba nikt nie myli cię z Rafałem Kubackim?
– Pewnie te pomyłki nie były specjalnie, ale kiedyś się zdarzały. Rafał Kubacki odnosił sukcesy i na pewno był bardziej rozpoznawalny ode mnie, gdy zaczynałem skakać. Jeśli ktoś kiedyś kojarzył nazwisko i moją twarz, to często ludziom imię Rafał cisnęło się na usta. Już dawno się jednak nie spotkałem z taką pomyłką. Pamiętam lepszą sytuację. Gdy kilka lat temu wracaliśmy z zawodów, a Piotr Żyła był już popularnym „śmieszkiem”. Jakaś kobieta chciała sobie zrobić z nim zdjęcie i poprosiła o zrobienie pamiątkowej fotografii Kamila Stocha, który dopiero co wygrał MŚ. Na końcu powiedziała Kamilowi: nie przejmuj się, też kiedyś będziesz sławny.