Korzeń chce zobaczyć olimpijski ogień
Cztery lata temu obwieścił koniec kariery w pływaniu. Zajął się triathlonem. Ale długo tak nie wytrzymał. Paweł Korzeniowski walczy, by znaleźć się w pływackiej reprezentacji olimpijskiej. Z każdym startem jest coraz szybszy.
Igrzyska w Tokio mają się odbyć zaraz po jego 36. urodzinach. „Korzeń” ubiega się o miejsce w sztafecie 4x100 m kraulem. To byłby jego piąty (!) olimpijski start. Żeby się to udało, musi znaleźć się w czołowej piątce rankingu polskich sprinterów. W miniony weekend w mityngu GP w Warszawie zajął trzecie miejsce (50,17 s). A przy okazji był najszybszy na 100 m motylkiem i przypomniał sobie smak zwycięstwa.
– Dla mnie byłoby lepiej, gdyby igrzyska odbyły się w ubiegłym roku – nie kryje Korzeniowski w rozmowie z „Super Expressem”.
– W moim wieku każdy rok przedłużenia kariery jest niełatwy. Rok temu trenowałem przez kilka miesięcy, a potem odwołano imprezy. Zastanawiałem się, czy dam radę trenować przez kolejny rok. Miałem myśli, by porzucić sport. Ale przełamałem się i chcę wystartować w igrzyskach.
Czy nie za późno na olimpijskie ambicje? – Amerykanin Anthony Earvin zdobył dwa złote medale igrzysk w Rio, mając 35 lat, a dwa lata później pobił rekord świata na 50 m kraulem – podkreśla były mistrz świata i Europy w stylu... motylkowym.
Jego ambicje dotyczą jednak wyłącznie sztafety kraulowej. – Żeby przygotować się pod kątem motylka, musiałbym mieć więcej czasu na trening i na regenerację. Tymczasem sam pracuję jako trener w akademii 5Styl. Nie należę do kadry, nie mam stypendium sportowego. Sam też jestem sobie trenerem. Walczę dalej. Trzeba jeszcze podkręcić śrubkę – śmieje się.