WARZECHA POŁAJANKI MALKONTENTA
„Tymczasowe” zawieszenie prywatności w UE
PParlament Europejski zatwierdził właśnie regulację, która – jak twierdzą jej przeciwnicy – znosi całkowicie prywatność komunikacji elektronicznej w UE (za pośrednictwem wszelkiego rodzaju komunikatorów). To nie do końca prawda, ale mimo to jest się czego obawiać. Regulacja nosi nazwę „czasowego odstąpienia od dyrektywy 2002/58/EC”, a więc dotyczącej prywatności komunikacji elektronicznej (innej niż telefoniczna). Jej oficjalnym celem jest skuteczniejsze zapobieganie nadużyciom seksualnym wobec dzieci, których liczba podobno wzrosła w czasie pandemii. Czy tak się faktycznie stało – nie wiemy. Wiadomo jednak, że jest kilka uniwersalnych pretekstów, pod jakimi odbiera się nam wolność i prywatność: przede wszystkim bezpieczeństwo oraz zdrowie. Walka z nadużyciami seksualnymi wobec dzieci jest również znakomitym pretekstem. Bardzo ciekawie ułożyły się tu głosy. Calutki PIS był „za”, podobnie zresztą jak niemal cała jego grupa polityczna (EKR). Wyłamało się w niej tylko trzech niepolskich europosłów. „Za” byli także wszyscy posłowie EPL (w tej grupie są PO i PSL). Ogólnie rzecz biorąc – „przeciw” nie był żaden Polak. Żaden się też nie wstrzymał. Za to opór stawili głównie Zieloni i Lewica. W głosowaniu było 537 do 133. Uchwalona regulacja teoretycznie ma mieć wąski zakres. Powtarza się w niej, że narzędzia do przeszukiwania treści mają być nastawione jedynie na nadużycia wobec nieletnich, a także jest mowa o ograniczeniu obowiązywania prawa do trzech lat. Z zastrzeżeniem jednak, że ma to być czas na stworzenie „nowych rozwiązań”, czyli – jak można zrozumieć – stałej możliwości permanentnej inwigilacji. Kiedy politycy ustalają, że coś jest tymczasowe, ograniczone i na pewno nie zagrozi najważniejszym zasadom i założeniom naszych wolności obywatelskich – z zasady nie ufam im ani trochę. Od przeszukiwania sieci w jednym celu jest tylko krok do poszerzenia ram o kolejne cele – np. o niesłuszne poglądy dotyczące pandemii i szczepień, bo przecież takie głosy pojawiają się masowo. Z naruszaniem naszej prywatności przez państwo jest jak z dziurką w tamie: od malutkiego otworu, przez który ledwo sączy się woda, prowadzi prosta droga do wielkiego pęknięcia, a na koniec – do całkowitego zawalenia się konstrukcji. W Polsce pod rządami PIS zakres inwigilacji obywateli i tak został drastycznie poszerzony, a nadzór nad nią jest fikcyjny. Wszystko pod pretekstem bezpieczeństwa. Teraz to samo funduje nam UE.