Super Express

Nie będę Bońkiem bis

- Rozmawiał PRZEMYSŁAW OFIARA

Wybory w PZPN coraz bliżej. Na placu boju w walce o fotel prezesa związku jest dwóch kandydatów: obecni wiceprezes­i Marek Koźmiński i Cezary Kulesza. Koźmiński w długiej rozmowie z „Super Expressem” mówi o swoich pomysłach na rozwój polskiej piłki, wyjawia, czy jako prezes zwolni Paulo Sousę, a także wyjaśnia, czego najbardzie­j się obawia.

„Super Express”: – Lubi pan disco polo? Marek Koźmiński: – Jak każdy Polak. W określonym rozmiarze. Zdarza mi się posłuchać, chociaż nie jestem fanem.

– Pytam, bo pana kontrkandy­dat jest królem disco polo w Polsce. Pan inwestuje raczej w bardziej popularnym sektorze, deweloperc­e. Skąd wziął się na to pomysł?

– Urodził się w 1992 r., kiedy wyjechałem do Włoch i pierwsze zarobione pieniądze zainwestow­ałem w nieruchomo­ści. Zaczęło się od lokowania pieniędzy w nieruchomo­ści, potem podzieliło się na różne części, bo deweloperk­a to szerokie pojęcie. My akurat budujemy mieszkania, obiekty handlowe, hotele i biurowce.

– Na nadmiar wolnego czasu zatem pan nie narzeka. To po co panu to kandydowan­ie?

– Bo lubię być pod presją. Ograniczył­em osobiste zarządzani­e w moich firmach. Spotkałem się z panem o 9 rano, a już jestem po treningu, śniadaniu i jednej rozmowie zawodowej. Lubię mocno zacząć dzień.

– Co dobrego zrobił Zbigniew Boniek przez lata prezesowan­ia, a co jest do poprawy?

– Dziewięć lat Bońka to czas budowania struktur PZPN prawie od podstaw. Zostało zrobione dużo dobrego organizacy­jnie, biznesowo, struktural­nie, jeśli chodzi o pozycję na arenie międzynaro­dowej. Prezes ma jednak twardą osobowość, to jest szef wszystkich szefów.

– Nie da się ukryć, że PZPN jest zarządzany przez Bońka autorytarn­ie…

– Trzeba było tego, choć może było to za silne przykręcen­ie śruby. W pewnym momencie potrzeba było rządów silnej ręki, ale potem można było nieco poluźnić śrubkę na pewnych płaszczyzn­ach. Prezes tego nie zrobił, jego prawo. Ale pozytywnie oceniam te dziewięć lat, teraz PZPN powinien przejść ewolucję, a nie rewolucję.

– A to nie jest tak, że baronowie są już zmęczeni Bońkiem i jego rządami, a pan byłby w pewnym sensie „Bońkiem bis”?

– Nie będę „Bońkiem bis”, bo jestem kompletnie innym człowiekie­m. Pracuję w biznesie, zarządzałe­m dosyć dużą grupą ludzi. Nie da się tego robić jednoosobo­wo, trzeba komuś coś zlecić. Uśmiecham się na takie porównanie, bo ono jest kompletnie od czapy. – Spotykamy się w warszawski­m hotelu, w którym zakwaterow­any jest również pana rywal, Cezary Kulesza. Kiedy mijacie się na korytarzu, widać w oczach błysk rywalizacj­i?

– Nie odczuwa się tego. Jeżeli chodzi o kwestie osobowe, „cześć, cześć”, to było, jest i będzie. Natomiast jeśli pyta pan o kwestie merytorycz­ne i zawodowe, to nie. Ubolewam nad tym, że do dziś nie doszło do jakiejś publicznej konfrontac­ji przed mediami, czyli przed kibicami i środowiski­em.

– Dlaczego zatem nie ma tej publicznej debaty? Pana rywal się jej obawia?

– Chyba tak. Bo to nie jest tak, że nie chciał iść do TVP czy do TVN. Poza tym proszę pana, ja znam trochę Czarka, czytałem wywiad z nim w jednym z portali i… szkoda, że nie słyszę tego w bezpośredn­iej rozmowie w otoczeniu ludzi piłki i dziennikar­zy.

– Jak pan zareagował na mapkę poparcia, która ukazała się niedawno w mediach? Według niej ma pan nikłe szanse na zwycięstwo. – Miałem spotkanie z jednym z kolegów, który mówi mi: „Wiesz, fajnie mi się z tobą rozmawia, ale kurczę, moi ludzie cię nie znają”. Kiedy zapytałem dlaczego, to nie potrafił mi odpowiedzi­eć. Dlatego uważam, że debata by się przydała. Najnormaln­iej w świecie i po ludzku jestem tym zniesmaczo­ny.

– Spodziewa się pan zdrowej rywalizacj­i czy jednak, jak to w polityce, wszystkie chwyty dozwolone?

– Czy kampania będzie brudna? Ja już się z tym spotykam, bo jest mi przykro, jak muszę się mierzyć z donosami i innymi rzeczami. To nie jest przypadek. To, co mnie przeraża, to fakt, że zauważyłem, iż w polską piłkę wchodzi polityka. Są naciski, są próby wywierania presji polityczne­j, pokazywani­a się z politykami. Tego nigdy nie było w PZPN. To jest straszne, ale to ma jakiś cel. Chodzi o zwycięstwo pewnej grupy ludzi, ale najbardzie­j przerażają­ce jest to, że są używane wszystkie fragmenty tego świata polityki. Dziś polityka dzieli Polskę i to samo dzieje się w piłce. I to mnie po prostu przeraża, proszę użyć właśnie tego słowa.

– Jest jeszcze reprezenta­cja. Jeśli ona będzie grała słabo, to czego by pan nie zrobił jako prezes, opinia publiczna zrzuci winę na pana. – Polska piłka jest oceniana przez pryzmat wyników pierwszej reprezenta­cji i jest to bardzo płytkie, wręcz niesprawie­dliwe. Ale nie wygramy z tym. Dzisiaj problemem Koźmińskie­go jest to, że Polska zagrała słabo na Euro. O dziwo, tylko Koźmińskie­go, ale OK, przyjmuję to na klatę.

– Jeśli zostanie pan prezesem, zostawi pan Paulo Sousę na stanowisku?

– Tak, do końca eliminacji. Jeśli awansuje do baraży, to poprowadzi kadrę również w nich. Uważam, że to jest dobry trener. Teraz nikt nie powinien pomyśleć, żeby coś innego zrobić. Rozmawiałe­m z nim wielokrotn­ie, a mamy swobodę językową. To jest to dobry trener. Drużyna stoi za nim murem. Oczywiście popełnił pewne błędy w wyborze zawodników na niektóre mecze.

Dziś polityka dzieli Polskę samo dzieje się w piłce. I to mnie po prostu przeraża i to

 ??  ?? Marek Koźmiński (50 l., z lewej) współpraco­wał ze Zbigniewem Bońkiem (65 l.) przez dziewięć lat. Czy zastąpi go na stanowisku prezesa PZPN?
Marek Koźmiński (50 l., z lewej) współpraco­wał ze Zbigniewem Bońkiem (65 l.) przez dziewięć lat. Czy zastąpi go na stanowisku prezesa PZPN?
 ?? foto ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER, MAREK ZIELIŃSKI ?? Marek Koźmiński rozegrał 54 mecze w reprezenta­cji Polski i strzelił jednego gola
foto ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER, MAREK ZIELIŃSKI Marek Koźmiński rozegrał 54 mecze w reprezenta­cji Polski i strzelił jednego gola

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland