SĄSIADKA URATOWAŁA MOJEGO SYNKA
BOHATERSKA SĄSIADKA
To mogło się skończyć tragicznie dla maleńkiego Michałka (2 mies.). W domu pani Mai wybuchł pożar, a bobas był w środku. Na szczęście sąsiadka w porę zauważyła dym i ruszyła na pomoc. Jako pierwsza prowadziła akcję reanimacyjną. Później na miejscu zdarzenia pojawił się dzielnicowy, który kontynuował ratowanie życia dziecka. Udało się!
Był upalny poniedziałek. Maja Kwiatkowska (23 l.) na podwórku sprzątała zabawki. W domu smacznie spał jej dwumiesięczny synek Michałek. Wtedy sąsiadka z naprzeciwka zauważyła dym wydobywający się z domu pani Mai. – Widziałam dym wydobywający się nad drzwiami. Sąsiadka chodziła po podwórku, więc krzyknęłam: „Maja! Kopci się u ciebie!”. Pobiegła i wybiegła z dzieckiem – opowiada Iwona Kuroń (39 l.), sąsiadka.
Pani Iwona pobiegła do nich. Michaś był cały siny. Nie oddychał. Zaczadzony! – pomyślała z przerażeniem kobieta. – Wezwałam wszystko, co się dało. I pogotowie, i straż. Reanimowałam dziecko i czekałam na pomoc. Gdy zaczęło lekko popłakiwać, wiedziałam, że będzie żyć – cieszy się pani Iwona.
Potem chłopczykiem zajął się st. sierż. Przemysław Bujny. – Założył rękawiczki, wsadził palec dziecku do buzi, wyciągnął cały ten śluz z sadzą – opisuje sytuację pani Iwona.
Chłopczyk śmigłowcem poleciał do szpitala w Szczecinie. Po badaniach wrócił razem z mamą do domu. – Nie wiem, dlaczego wybuchł pożar. Kuchenka, piec były wyłączone. Może jakieś zwarcie instalacji elektrycznej? Całe szczęście, że Michasiowi nic się nie stało. Jestem ogromnie wdzięczna sąsiadce i policjantom. Gdyby nie oni, nie wiem, jak to wszystko by się skończyło – mówi wzruszona mama Maja Kwiatkowska.