Już jak byłam mała, tata opowiadał mi o igrzyskach
Iga Świątek już w wieku 15 lat, zapytana przez „Super Express” o największe sportowe marzenie, odparła bez wahania: „Olimpijskie złoto!”. Teraz 20-letnia tenisistka wreszcie doczeka się debiutu w igrzyskach. – Czuję wielkie emocje, bo reprezentowanie kraju na takiej imprezie to wyjątkowa rzecz – mówi ósma rakieta świata. Olimpijską pasją zaraził Igę jej ojciec, były wioślarz. – Wielu tenisistów rezygnuje z gry w igrzyskach, ale dla mnie to zawsze był najważniejszy turniej. Także ze względu na moje tradycje rodzinne, czyli tatę, który był olimpijczykiem w Seulu w 1988 r. Od dzieciństwa nasłuchałam się od niego o igrzyskach wielu pozytywnych rzeczy. Dlatego już będąc w Tokio, spełnię swoje wielkie marzenie – podkreśla Świątek, która o medale powalczy w singlu i w mikście, w parze z Łukaszem Kubotem. Do Japonii poleciała wczoraj.
– Wybieramy się wcześniej, bo najważniejsze jest, jak przyzwyczaję się do dużej różnicy czasu, co nie będzie łatwe, bo nie dość, że podróżujemy na wschód, to jeszcze będzie wysoka temperatura – analizuje Iga. – Będę tam miała tydzień na treningi i to jest dość komfortowa sytuacja. Odpoczynek? Pewnie w podróży. Może się nawet zdrzemnę albo poczytam jakąś książkę – dodaje z uśmiechem ubiegłoroczna mistrzyni Roland Garros.
W Tokio tenisiści powalczą na kortach twardych. Niestety, przy pustych trybunach.
– Jestem typem zawodniczki, która czerpie z trybun bardzo dużo energii i motywacji. Jednak w czasie pandemii graliśmy już bez kibiców i nauczyłam się z tym funkcjonować. Szkoda, że w Tokio trudniej będzie poczuć olimpijską atmosferę, ale wierzę, że nie będzie to miało negatywnego wpływu na moją grę – dodała Świątek.