Żadnego polexitu nie będzie
Czy trwające spory między Prawem i Sprawiedliwością a Brukselą doprowadzą do wyjścia Polski z Unii Europejskiej? Prof. Rafał Chwedoruk uspokaja :
„Super Express”: – Awantura między Trybunałem Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej a instytucjami europejskimi kończy się na razie podważaniem kompetencji Trybunału Sprawiedliwości UE. PIS nie chce uznawać wyroków TSUE, które są niekorzystne dla partii. Dla wielu to groźna zapowiedź polexitu. Rzeczywiście grozi nam opuszczenie UE?
Prof. Rafał Chwedoruk: – Nie będzie żadnego polexitu, bo ani Polska nie chce i nie może sobie na wyjście z Unii pozwolić, ani Unia nie chce i nie może sobie pozwolić na odejście z niej Polski. A cała sytuacja jest normalnym elementem politycznego konfliktu. Ale konfliktu, który nie jest drobnym przypisem, ale zobrazowaniem tego, co stanowi dla Polski główny dylemat. – Na czym ten dylemat polega?
– Dylemat sprowadza się nie do pytania, co dalej z naszą obecnością w UE, ale do pytania w jakiej formie. Unia Europejska szybciej lub wolniej, ale będzie podążała ku głębszej integracji. W tej integracji można uczestniczyć, jednak to oznacza wycofywanie się państw narodowych na jeszcze bardziej defensywne pozycje wobec struktur międzynarodowych i konieczność przyjęcia euro. Oczywiście, można próbować ten proces spowalniać, licząc, że kryzys globalizacji doprowadzi do wstrzymania procesów integracyjnych i zatrzymania ich na obecnym poziomie lub rozwoju UE innymi drogami.
– A można liczyć, że pogłębianie integracji stanie w miejscu? Bo to wydaje się nieuniknionym procesem.
– Pandemia koronawirusa czy kryzysy finansowe ostatnich lat pokazały, że państwa narodowe mogą przeżywać coś w rodzaju swojej drugiej młodości. Na to liczą ci, którzy chcieliby, żeby państwa narodowe odgrywały większą rolę. I tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.
– Jak rozumiem, PIS, podważając wyrok TSUE czy szykując się do uznania przez zwasalizowany przez siebie TK, chce te procesy integracyjne spowalniać, nie dając europejskim instytucjom rozszerzać swoich kompetencji?
– Oczywiście, gra toczy się na tym poziomie, ale ostatecznie, jak wspomnieliśmy, nikt nie ma interesu w tym, by używać broni ostatecznej: opuszczania UE przez Polskę. Tak naprawdę o przyszłości integracji rozstrzygną wydarzenia na zupełnie innym polu, związanym zwłaszcza z gospodarką, relacjami USA i Niemiec oraz relacjami tych państw z Chinami.
– Nie okaże się jednak, że ta gra skończy się równie przypadkowym polexitem, jak przypadkowym był brexit, który przecież dokonał się przez niezborność i brak wyobraźni Davida Camerona, a nie w wyniku celowej polityki władz brytyjskich?
– Casus brexitu jest zupełnie czym innym. Brytyjska obecność we wspólnocie europejskiej od początku była bardzo dyskusyjna, odbywała się na szczególnych prawach i z wielu powodów Wielka Brytania była rozpięta między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Podziały, co pokazało referendum ws. brexitu, były bardzo głębokie i szły w poprzek głównych podziałów politycznych. U nas jest kompletnie inaczej, a i skala polskich powiązań z krajami Unii Europejskiej ma zupełnie inny wymiar. Polska nie ma też tak daleko posuniętego wyboru, jaki miała Wielka Brytania ze względu choćby na swoją rolę w światowych finansach i siłę związków ze Stanami Zjednoczonymi. Do tez o polexicie powinniśmy mieć więc spory dystans.
– Z tego, co pan mówi, to Polska jest niejako na Unię skazana i co by nie myślały różne główne siły polityczne w naszym kraju, póki Unia będzie trwała, będzie w niej trwała także Polska?
– Mówiąc pół żartem, pół serio i nawiązując do słynnego filmu „Psy”, będziemy w UE „bezapelacyjnie do samego końca, mojego lub jej”. Nawet jeśli wielu się wydaje, że mamy jako państwo morze możliwości, to jednak w gruncie rzeczy politycy muszą dobierać środki do okoliczności. Okoliczności są takie, że w Unii zostaniemy. W tym kontekście pozostaje tylko kwestia ref leksji, czy instrumenty, które dobieramy do rozpychania się łokciami, jak czynią to inni, są optymalne. Dyskurs polskiej polityki jest w istocie dyskusją o tych instrumentach. Czy lepiej za cenę licznych kompromisów i strat w niektórych dziedzinach być blisko najważniejszych państw Unii, czy też odwrotnie – nie chodzić na kompromisy, ale dystansować się od głównych graczy. Dlatego nie spodziewajmy się wielkich wydarzeń historycznych związanych z polexitem, ale oczekujmy wielu większych lub mniejszych sporów. A to, co się teraz dzieje, to tylko rozgrzewka przed znacznie gorętszą awanturą o to, czy przyjmować euro, czy nie. To będzie kluczowa rozgrywka.