Ółczesna Rosja jest ZSRR
to trochę jak z polskim „Dniem świra”. Ten film bawi nas, dopóki nie zajrzymy za zasłonę śmiechu i nie zobaczymy po drugiej stronie przerażonego człowieka. Życie w Rosji jest podobną tragifarsą. Mamy tam ludzi, którzy z jednej strony chcą czegoś od państwa, ale jednocześnie tego państwa panicznie się boją. Cieszą się z nowej łady, ale kilka dni wcześniej pochowali swojego bliskiego, który zginął w Ukrainie.
– Kiedyś Putin budował swoje poparcie na odrodzeniu gospodarczym po okresie smuty lat 90. Po 2014 r. szukał go w wielkoruskim nacjonalizmie. Dziś, jak pan wskazuje, poparcie stara się znaleźć w obietnicy solidnych odszkodowań za śmierć na bezsensownej wojnie. Skutecznie? I czy będzie w stanie wywiązać się ze swojej obietnicy „rubli za trupy”?
– Na razie chyba skutecznie. Ale czy wobec załamującej się rosyjskiej gospodarki budżet będzie mógł udźwignąć tak wielkie odszkodowania dla dziesiątek tysięcy Rosjan, którzy giną w Ukrainie? Może się to okazać niemożliwe. To zresztą ciekawe, co zrobiło rosyjskie MON – pieniądze na odszkodowania nie będą szły z budżetu państwa, ale z prywatnej ubezpieczalni, która podpisała umowę z ministerstwem. To trochę taki outsourcing jak w przypadku osławionej grupy Wagnera. W jej przypadku mamy outsourcing militarny, w przypadku odszkodowań przeniesienie odpowiedzialności na podmiot prywatny. W dzikim rosyjskim kapitalizmie, w którym nie obowiązują żadne zasady i normy prawne, takie podmioty mają otwartą drogę, żeby oszukiwać. Na razie jednak wydaje się, że na to Putin nie pozwoli. Zwłaszcza jeśli rzeczywiście szykuje wielką ofensywę na wiosnę. Potrzebuje po prostu wiarygodnych zachęt do walki. Podejrzewam, że na dłuższą metę państwo może jednak stosować różnorakie uniki.
– Wspomnieliśmy o grupie Wagnera, która na ukraińskie fronty wysyła zwolnionych z kolonii karnych bandziorów – morderców, gwałcicieli i pedofilów. Pojawiają się już relacje z ich pogrzebów, które przez kremlowskich propagandystów okraszane są wzniosłymi elegiami na cześć bohaterów Rosji. Jeśli pedofil może zostać herosem „operacji specjalnej”, jak oficjalnie wojnę nazywa Kreml, to coś jest głęboko nie tak z tym krajem.
– Cóż, doskonale pokazuje to, jak Rosja stała się państwem nakładających się na siebie patologii. Oczywiście Putin nie wymyślił tu prochu, bo na podobny desperacki krok zdecydował się w czasie II wojny światowej Stalin. Wtedy też rekrutowano do Armii Czerwonej największych bandziorów za obietnicę zwolnienia z kary. Krążą opowieści, że ludzie z GRU, którzy projektowali grupę Wagnera – bo przecież nie wymyślił jej Prigożyn, który jest na to po prostu za głupi – zakładali, że będzie to mięso armatnie: będą rzucać 200–300 ludzi z tej jednostki, by sprawdzić, jaką realną siłę posiada przeciwnik. I znów to kopiuj-wklej z czasów stalinowskich: bierzemy ludzi z marginesu społecznego i rzucamy ich na pewną śmierć. Coś takiego jest nie do pomyślenia w armiach europejskich czy amerykańskiej. A tu rekrutujesz pedofila, wysyłasz go na pewną śmierć, by swoją śmiercią zrobił rozpoznanie pola bitwy na bezsensownej wojnie – przecież to jakiś inny poziom zwyrodnienia państwa.
...a
tak
wracają