WARSZAWA dawniej I DZIŚ
lat temu skasowano ostatnie stołeczne „trajlusie”. Trajluś? To nie tylko ktoś, kto gada, to także trolejbus. Takie dawne warszawskie określenie pojazdu komunikacji miejskiej napędzanego energią elektryczną tak jak tramwaj. W 1962 r. po stołecznych drogach kursowało 127 wozów szwajcarskich, francuskich i radzieckich na 10 trasach.
W stolicy trolejbus szybko stał się „trajlusiem” kojarzonym z rozklekotanym pojazdem komunikacji miejskiej. Być może to za sprawą daru od Związku Radzieckiego w postaci pierwszych 30 używanych pojazdów, z których tylko połowę zdołano wyremontować i dopuścić do ruchu 5 stycznia 1946 r. Linie trolejbusowe oznaczono literami A z pl. Unii Lubelskiej, B z ul. Łazienkowskiej. W 1948 r. wprowadzono numerację 51–99. Na archiwalnej fotografii z NAC wykonanej przez słynnego warszawskiego fotografa
Zbyszka Siemaszkę widać trolejbus marki Lowa na linii 54 na Krakowskim Przedmieściu.
Stefan Wiechecki „Wiech”, warszawski felietonista, wprowadził nawet żartobliwe pojęcie „wieku trolejbusowego” dla osób po „50”. Trolejbusy kursowały po Śródmieściu, Mokotowie i Ochocie.
Podróżni je uwielbiali, bo jeździły co 2–3 min. Miały tylko hamulec i pedał gazu, który po naciśnięciu przez motorniczego rozpędzał pojazd, wciskając pasażerów w fotel. Bywało, że pasażerów kopał prąd, gdyż w radzieckich maszynach zdarzały się przebicia.
Niestety, od lat 70. coraz częściej zdarzały się awarie trakcji, a konkurencją dla trolejbusów stały się tramwaje. Zapadła więc decyzja o likwidacji. Ostatnią linię trolejbusową nr 51 w Warszawie zlikwidowano we wrześniu 1995 r. Aktualnie wzdłuż części dawnych tras kursują elektryczne solarisy na linii 222.