KRAJ O WARSZAWIE
No cuda się dzieją w tej Warszawie, Panie i Panowie! Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski realizuje dyrektywy PIS. A radni PIS go za to... krytykują. Gdyby to był tekst w internecie, w tym miejscu powinna się pojawić szeroko uśmiechnięta emotikonka. I bynajmniej nie ironicznie. Ja się cieszę, że po ponad 20 latach zajmowania się stołecznym samorządem i lokalną warszawską polityką doczekałam się tak interesującej przemiany! Serio. Nie każdy jak ja (pasjonatka) śledzi nocne obrady Rady Warszawy na specjalnych sesjach i nie każdy może zjeść kanapkę na śniadaniu prasowym z prezydentem Rafałem Trzaskowskim. Ja mogłam i jedno, i drugie (proszę nie poczytywać tego za grubiaństwo, bo daleko mi do tego tonu), śpieszę więc ze streszczeniem wydarzeń i refleksją z ostatniego tygodnia.
Radni PIS zażądali nadzwyczajnej sesji Rady Warszawy na temat polityki transportowej miasta. Sesja się odbyła w piątkowy wieczór, trwała do godz. 22 (przysłuchiwałam się całej).
Dyskusję zdominował temat spowolnienia ruchu samochodowego w Warszawie i program „Tempo 30”. Plan ograniczenia prędkości do 30 km/h podzielił nawet Platformę Obywatelską w Warszawie, ale gdy radni PIS pytali, po co Rafał Trzaskowski chce te ograniczenia wprowadzać aż na 90 proc. stolicy, wiceprezydent oświadczył niezrażony: – Bo takie są rekomendacje rządu. W większe osłupienie zdołała mnie jednak wprowadzić riposta PIS na tę deklarację. – To teraz będzie pan realizował program PIS? Nie ma pan swojego programu? Niech pan zrealizuje to, co pan sam obiecał warszawiakom w swojej kampanii. Chyba że nie jest pan w stanie tego zrobić, to musi pan sięgnąć po nasz program – wytknęła Trzaskowskiemu Alicja Żebrowska. No cóż, i tak źle, i tak niedobrze… Jakież było moje zdziwienie, gdy w środę o poranku na spotkaniu z dziennikarzami prezydent Rafał Trzaskowski obwieścił, że Ratusz wprowadza od przyszłego roku zakaz wjazdu dla starych aut do centrum Warszawy bo…
Nie, nie dlatego, że to jego zobowiązanie wyborcze (w kampanii Rafała Trzaskowskiego o obniżeniu emisji spalin nie było wiele), a m.in. dlatego że… takie są rekomendacje rządu, a konkretnie Krajowego Planu Odbudowy. Był nawet apel do dziennikarzy: „Czytajcie KPO, pilnujcie, by KPO był realizowany! Tam jest dużo konkretów!”. Ciekawa wolta. Tylko dlaczego Trzaskowski podkreśla te dyrektywy rządu akurat w tych przypadkach, w których mowa o warszawskich kierowcach? Czyżby dlatego, że PIS kreuje go ostatnio dość głośno na naczelnego wroga zmotoryzowanych warszawiaków? Czy to taka próba przerzucenia odpowiedzialności? Wszak termin na wprowadzanie nakazu zwolnienia na drogach do 30 km/h i zakazu wjazdu części samochodów ze starymi dieslami dość niefortunny – przed wyborami parlamentarnymi w tym roku samorządowymi wiosną 2024 r.. Czy Platforma Obywatelska i Nowoczesna popierają te formy walki Trzaskowskiego o czyste powietrze? Bo ja się obawiam, że ani z Tempa 30 ani z wygonienia diesli z centrum w tym roku nic nie będzie. Z powodu partyjnych interesów. I pan prezydent jeszcze tego nie wie. Ale brawo za odwagę!
Tą refleksją chciałam się z prezydentem podzielić, ale nie dałam rady, nie zadałam pytań cisnących się na usta, bo już po pierwszym Rafał Trzaskowski zapytał (niby taki żarcik), czy się przypadkiem do PIS nie zapisałam. No nie. Do Platformy też nie, choć czasami słyszę, że bywam rzecznikiem ratusza. Od lat jako dziennikarz kieruję się polityczną neutralnością w osądach, a moją partią jest Warszawa. Jeśli uznam, że coś sensownego dla miasta wymyśliły PIS albo KO – pochwalę, jeśli ich pomysły uznam za szkodliwe dla miasta i warszawiaków – skrytykuję. Z „rzecznika” Ratusza w dobrej sprawie mogę stać się głównym oponentem. Taki jest przywilej dziennikarza wiernego Warszawie i braku partyjnych szyldów, panie prezydencie. I taki powinien być prezydent Warszawy… Raczej.