Zasłoniłam własnym ciałem córeczkę
To był moment, który zawa- żył na całym życiu pani Urszuli (31 l.). Przed świętami kobieta znalazła zaadresowaną do siebie paczkę. Leżała przed domem, jak zawsze, gdy przesyłki dostarczał kurier. – Nie spodziewałam się niczego złego. I dlatego zabrałam przesyłkę do domu i razem z dziećmi zaczęliśmy ją otwierać – mówi „Super Expressowi” pani Urszula. Gdy ją odpakowali, doszło do eksplozji.
Siecieborzyce to niewielka miejscowość pod Szprotawą w woj. lubuskim. Dom, w którym mieszka Urszula wraz z dziećmi i rodzicami, jest położony na uboczu. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia doszło tam do tragedii, na myśl o której cierpnie skóra. Kobieta odpakowała w kuchni przesyłkę, którą znalazła przed drzwiami. Dzieci, siedmioletnia Ola i trzyletni Bartuś, zaciekawione czekały, co będzie w środku. Maluchy były pewne, że to prezenty od Świętego Mikołaja. – W paczce było pudełko z kluczykiem. Gdy je otworzyłam, zaczęło dziać się coś dziwnego – wspomina Urszula. Kobieta w ostatniej chwili zrozumiała, że jej rodzinie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. – Rzuciłam się na córeczkę i synka i w tym momencie doszło do wybuchu – wzdryga się.
W paczce była bomba, a siła eksplozji była tak duża, że zrujnowała całą kuchnię, w której otwarto przesyłkę. Zarówno Urszula, jak i dzieci odnieśli bardzo poważne
Dramat kobiety, którą były partner chciał zabić bombą
obrażenia. Najgorsze matka, której wybuch urwał jedną rękę, a drugą dotkliwie pokiereszował. – Najważniejsze, że udało się uratować dzieci – mówi Urszula.
Wszyscy trafili do szpitala. Kobieta wyszła kilka dni temu. Teraz, bez sprawnych rąk, uczy się żyć na nowo. – Nie jest łatwo, ale muszę być silna dla dzieci – w jej głosie słychać determinację.
Bombę podłożył Błażej K., były partner kobiety i ojciec Bartka.
Policja zatrzymała go w połowie stycznia. Mężczyzna nie mógł się pogodzić z odebraniem mu przez sąd praw rodzicielskich.