Z zemsty podłożył mi BOMBĘ
Ofiara zamachu w Siecieborzycach mówi, jak teraz żyje
Każdy jej dzień to wielka udręka. I nauka życia od nowa. Życia bez ręki, z potworną traumą, ze strachem o zdrowie swoje i swoich małych dzieci. Pani Urszula, która cudem uniknęła śmierci, codziennie wraca myślami do eksplozji bomby, którą podłożył jej były partner Błażej K. – To była jego zemsta, bo przegrał w sądzie sprawę dotyczącą opieki nad naszym dzieckiem – uważa poszkodowana mama.
Do wybuchu doszło przed Bożym Narodzeniem w Siecieborzycach, niewielkiej wsi w woj. lubuskim. Urszula znalazła zaadresowaną do niej paczkę, która leżała przed domem. Gdy w obecności dzieci – siedmioletniej Oli i trzyletniego Bartka – otworzyła przesyłkę, doszło do eksplozji.
Cudem nikt nie zginął. Ale kobieta i jej dzieci trafiły do szpitala. Pani Urszula straciła rękę, doznała bardzo poważnych obrażeń oczu. Drugą dłoń udało się uratować. – Ciężko mi funkcjonować, życie bez ręki to koszmar. Ale muszę sobie radzić z uwagi na dzieci – mówi nam pokrzywdzona kobieta.
Bartuś ucierpiał najmniej, ale Ola została poważnie ranna. – Teraz znowu jest w szpitalu, gdzie lekarze usuwają jej różne elementy, które wbiły jej się w buzię – opowiada matka. – A później czeka ją operacja ręki i długa rehabilitacja – dodaje ze łzami w oczach.
Te wszystkie okropieństwa zafundował rodzinie Błażej K., były partner Urszuli i ojciec Bartka. Po rozstaniu sąd odebrał mężczyźnie możliwość normalnych relacji z synem. – Dlatego też postanowił się zemścić i podłożył bombę – zapewnia Urszula. – Miejsce tego człowieka jest w więzieniu. Nigdy nie powinien wyjść zza krat, bo jest niebezpieczny. Może znowu komuś zrobić krzywdę – przekonuje była partnerka Błażeja K.