Wspinał się szybko ale bezpiecznie
CZe smutkiem i żalem przyjęli wiadomość o śmierci Kacpra Tekielego znakomici himalaiści Krzysztof Wielicki (73 l.) i Leszek Cichy (71 l.). Pierwsi zdobywcy ośmiotysięcznika zimą znali młodszego kolegę i cenili jego wyczyny.
– Nie wspinałem się z Kacprem w górach, ale mogę powiedzieć, że on czynił to w sposób bezpieczny. Miał przemyślany sposób wejścia na wierzchołek, dużą uwagę zwracał na przygotowania. Niestety, czasem i takim wspinaczom zdarza się nieszczęście… – powiedział „Super Expressowi” Krzysztof Wielicki. – Próbowaliśmy go kiedyś wciągnąć do wyprawy na K2, ale on miał własne cele i priorytety. Nie poddawał się wpływom. Uchodził za bardzo szybkiego wspinacza i miał dużą wydolność organizmu.
Kacper Tekieli planował w ciągu jednego sezonu zdobyć 82 alpejskie czterotysięczniki. Wyprawa na jeden z nich skończyła się tragedią.
– Zapewne zakładał, że nie jest to wielkie wyzwanie. Pewnie nie planował zdobywać tych gór trudnymi drogami. To nie miał być wyczyn trudny technicznie. Bardziej ryzykowne jest zdobycie północnej ściany Matternhornu, czego dokonał przed laty – zauważa Wielicki, zdobywca Korony Himalajów. – Takich wyzwań już chyba nie chciał. Tym bardziej, że pojechał w Alpy kamperem, z żoną i dzieckiem. Ale nawet te pozornie łatwiejsze cele nie są wolne od ryzyka. W naszym sporcie ono jest zawsze. I zawsze popełnia się jakieś błędy. Nie można wszystkiego zrzucić na to, że „góry zabrały” – podkreśla Wielicki
Leszek Cichy także uważa, że Tekieli nie przecenił swoich sił, planując zdobywanie szczytów jeden po drugim. Tak jak zdobycie Korony Tatr w rekordowym czasie 37 godzin i 28 min. (w 2020 r.).
– Plan był ambitny, ale realny przy jego wytrenowaniu oraz jego zdolnościach do bardzo szybkich przejść – deklaruje. – Oczywiście wiele zależało od warunków pogody.
Cichy mocno współczuje Justynie Kowalczyk-tekieli, z którą zetknął się m.in. przy alei gwiazd we Władysławowie i… na zboczu Kilimandżaro.
– Ten związek ją odmienił i naznaczył jako człowieka, tak jak biegi narciarskie naznaczyły ją jako sportowca. To była miłość życia – mówi z przekonaniem.
Wielicki i Cichy sami przeżyli zejście lawiny, gdy w roku 1982 bez powodzenia atakowali szczyt K2 (8611 m) w Karakorum.
– Zjeżdżaliśmy w dół po zboczu ponad dwieście metrów – wspomina Leszek Cichy. – Mieliśmy jednak szczęście będąc na górze deski śniegu i lodu. Większa jej część zeszła w dół, a my z mniejszą częścią zatrzymaliśmy się na grani, obsypani śniegiem, ale nie zasypani.
– My wydostaliśmy się spod lawiny. A Kacper Tekieli odszedł teraz na drugą stronę grani… – wzdycha Krzysztof Wielicki.
Cichy