My demokratyzu jemy PIS i socjalizujemy Platformę
„SE”: – Powiedzmy najpierw jasno, czym jest ten twór na mapie politycznej pod szyldem „Bezpartyjni Samorządowcy”. Bo dla wielu to jasne nie jest.
Dariusz Kacprzak: – To ruch społeczny powstały w 2014 r., do którego należy grupa prezydentów, wójtów, burmistrzów a nawet sołtysów i radnych, która nie przynależy ani do PO, ani do PIS, ani do PSL czy jakiegokolwiek innego ugrupowania politycznego. I ich głównym celem jest reprezentowanie interesu lokalnej społeczności. Oni, właściwiej byłoby powiedzieć – my – działamy od lat w interesie mieszkańców a nie partii politycznej. A to oznacza, że jesteśmy wolni od nacisków, telefonów, zależności. I kierujemy się priorytetami ustalonymi w badaniach opinii czy przyjętych dokumentach strategicznych zaakceptowanych przez mieszkańców. Tacy ludzie skupili się wokół Federacji Bezpartyjnych Samorządowców po to, żeby współpracować ze sobą, wywierać nacisk na rząd w celu korzystnych dla samorządów rozwiązań i sprzeciwiać się centralizacji władzy i uszczuplaniu samorządowych budżetów.
– Jak dużo jest takich osób w Polsce? A jak dużo w Warszawie?
W Warszawie około setki. A w kraju pewnie kilka tysięcy.
– Skąd aż tylu???
– Naprawdę większość gmin w Polsce rządzona jest przez osoby, które nie działają po szyldem żadnej partii. Dla przykładu pozwolę sobie wymienić marszałka i wicemarszałków województwa dolnośląskiego, prezydentów Lubina, Bolesławca, Leszna, Kalisza, Częstochowy, Radomska, Skierniewic, Świętochłowic, Bełchatowa...
– Ale większość nie należy do Federacji
– Wielu należy, spora grupa współpracuje samorządowo z nami i z wieloma prowadzimy rozmowy. Zwrócę uwagę, że w wyborach do sejmików wojewódzkich, które są podobne do wyborów parlamentarnych, uzyskaliśmy poparcie Polaków na poziomie 5,3 proc, co oznacza prawie milion głosów i efekt w postaci 15 radnych wojewódzkich. Zarządzamy województwem dolnośląskim, mamy koalicje w Lubuskiem i pierwszy raz w historii samorządu mazowieckiego jednego radnego z listy Bezpartyjnych Samorządowców – Konrada Rytla, członka Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej. Te fakty powodują, że coraz więcej samorządowców zasila nasze szeregi – przedsiębiorcy, społecznicy, młodzież i środowiska kobiece. Rośniemy!
– A ja rozmawiam z wiceburmistrzem, który już ponad 10 lat w warszawskiej dzielnicy rządził i z Platformą Obywatelską i z Prawem i Sprawiedliwością. Który koalicjant lepszy?
– Nie chcę mówić w kategoriach „lepszy” czy „gorszy”. Mam rzeczywiście tę umiejętność i ona generalnie łączy Bezpartyjnych Samorządowców, że potrafimy porozumiewać się z jednymi i drugimi i zawierać koalicje wokół projektów, programu, którego realizacji pilnujemy. Na Pradze koalicja z KO rozpadła się dlatego, że bardzo ciężko było realizować to, na co się umówiliśmy. Dlatego teraz pracujemy z PIS.
– Jak bezpartyjnemu samorządowcowi, współrządzącemu z PIS w warszawskiej dzielnicy Praga-północ współpracuje się z prezydentem Warszawy z PO?
To nie ma znaczenia, że współrządzimy z PIS a w ratuszu i w większości dzielnic Warszawy rządzi PO. Bo nie chodzi o wybiórczy sposób traktowania burmistrzów przez prezydenta, tylko generalnie o sposób traktowania burmistrzów w tej kadencji. Jeśli porównuję rządy w Warszawie Rafała Trzaskowskiego z rządami Hanny Gronkiewicz-waltz czy śp. Lecha Kaczyńskiego, to odpowiem, że wolałem współpracę z Panią Hanną i Panem Lechem.
– Bo?…
– Wówczas miałem poczucie, że to prezydent w tym mieście podejmuje decyzje, że prezydent słucha burmistrzów dzielnic i prezydent reaguje tam, gdzie ta reakcja bywała konieczna. Żeby było jasne, ja dziś nie narzekam na współpracę z ratuszem jako takim, bo dobrze mi się pracuje z dyrektorami biur, ale brakuje gospodarza, który z pasją oddawałby się sprawom miasta i interesował się nawet drobiazgami. Rafał Trzaskowski ma wiele talentów i jest predysponowany raczej do innych funkcji. Życzę mu sukcesów w rozwoju kariery zawodowej – rządy w mieście nie są garniturem skrojonym na niego.
– Takie argumenty często słyszę z ust polityków PIS...
– Więc je podzielę. Ale ja nie chcę stawać w kontrze do Rafała Trzaskowskiego personalnie. Ja tylko pokazuję, że przyjęty przez niego model zarządzania stolicą jest po pierwsze inny od tego, który był wcześniej, a po drugie – niestety gorszy. Mam wrażenie, że szefa bardziej interesuje polityka krajowa i europejska i nie ma woli, by dogłębnie zainteresować się sprawami miasta, o dzielnicach nie wspomnę. Wydaje się, że ważniejsza jest organizacja Campusu w Olsztynie niż Warszawa.
– Ale przecież prezydent Rafał Trzaskowski od kilku miesięcy dość intensywnie objeżdża dzielnice i dyskutuje z mieszkańcami o problemach lokalnych, dziurach w chodnikach, zagospodarowaniu pasa drogi, nawet o rdestowcu, co zaatakował Wesołą…
Ale mamy już piąty rok kadencji! Gdyby to robił w pierwszym, to bym rozumiał. O ile łatwiej byłoby nam wówczas rozmawiać o konkretach!
– W czym jest problem na styku ratusz-dzielnice?
– Problemem jest to, że my nie mamy regularnego kontaktu z prezydentem, tak, jak mieliśmy z prezydent Hanną Gronkiewicz-waltz i wcześniej z prezydentem Lechem Kaczyńskim, którzy spotykali się z burmistrzami cyklicznie i rozstrzygali sprawy, na przykład na styku kilku biur miejskich. My tu na Pradze dostąpiliśmy ostatnio zaszczytu – jak to określili burmistrzowie z Platformy – 40-minutowego spotkania z Rafałem Trzaskowskim, podczas którego podzieliliśmy się sprawami dotyczącymi Pragi i, muszę przyznać, jedną sprawę prezydent od ręki załatwił. Ale myślę, że gdyby regularnie spotykał się z burmistrzami wszystkich dzielnic, takich problemów dałoby się załatwić dziesiątki. A przez to, że prezydent od systematycznego kontaktu z burmistrzami jakoś stroni, mniej wie. Bo wie tyle, ile przekażą mu dyrektorzy biur. A to burmistrzowie wiedzą o dzielnicach najwięcej.
– Coś jeszcze konkretnie przeszkadza w tym rządzeniu Warszawą?
– Gospodarz miasta nie może – moim zdaniem – iść na bój i otwarty konflikt z rządzącymi państwem. Tu potrzeba umiejętności rozmowy i zawierania kompromisów, by Warszawa na tym nie cierpiała.
– No, ale ta chęć współpracy chyba powinna być po obu stronach…
– Moim zdaniem problemem jest to, że Rafał Trzaskowski jest wicepreze