Mordercę zdradziły perfumy
CHCIAŁ OKRAŚĆ, LICZYŁ NA BOGATE ŁUPY, ALE NAJCENNIEJSZYM, CO ZNALAZŁ, BYŁO PACHNIDŁO
Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Pprzekonał się o tym 59-letni obecnie Dariusz K. z Hajnówki (woj. podlaskie), któremu przez blisko ćwierć wieku udawało się zwodzić organy ścigania. W końcu wpadł i w więzieniu odpokutowuje swój śmiertelny grzech z przeszłości. Mężczyznę zdradził… flakonik perfum, który zabrał z domu ofiary, 73-letniej wówczas Stanisławy Zgutko. Bandyta spętał staruszkę przewodami elektrycznymi i brutalnie pobił.
Pani Stanisława (†73 l.) od 4 lat była wdową. Przez długie lata opiekowała się swoją wnuczką Edytą, ale gdy dziewczyna dorosła, wyjechała do pracy w Niemczech i starsza pani w swoim skromny domu w Hajnówce mieszkała sama. W latach 90. ubiegłego wieku, gdy kraj wychodził z Prl-owskiej smuty, ktoś, komu udało się wyjechać na zagraniczne „saksy”, uchodził za osobę majętną. W Hajnówce plotkowano, że Edyta zarabia za granicą kokosy, a zgromadzony majątek zwozi do babci. Była to nieprawda, ale stugębna plotka rozgrzewała wyobraźnię i najprawdopodobniej przyczyniła się do zguby pani Stanisławy. 1 kwietnia
1996 r. do staruszki przyszła z wizytą jej córka Jolanta. Gdy weszła do środka, nogi ugięły się pod nią. – Mama pobita i związana leżała na podłodze, a mieszkanie wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado – wspominała po latach. Przyczyną śmierci staruszki było uduszenie. Napastnik zmasakrował jej twarz i znalezionymi w domu kablami elektrycznymi związał nogi i ręce. Mieszkanie splądrował, wyrzucając zawartość półek i szafek na podłogę. Śledczy zakładali wówczas, że sprawców mogło być kilku, a kierowała nimi chęć łatwego zysku. Przyjęto też hipotezę, że jeden lub kilku bandytów weszło do domu pani Stanisławy podczas jej nieobecności. Staruszka wróciła jednak szybciej, niż się spodziewali i przyłapała ich na gorącym uczynku, spanikowali i posunęli się o krok za daleko. Przez długie lata jednak nikogo nie złapano. Jak się potem okazało, śledczy trafnie wytypowali głównego podejrzanego, ale ówczesna technika kryminalistyczna nie pozwalała na zebranie pogrążających go dowodów. Dopiero 23 lata później, w 2019 r., gdy śledztwo podjęli na nowo policjanci z Archiwum X i po ponownej analizie zebranych przed laty dowodów oraz zbadaniu śladów DNA, mundurowi zatrzymali Dariusza K. Mężczyzna do 1996 r. mieszkał w Hajnówce, ale potem zniknął z miasta i zamieszkał w Wasilkowie. W grudniu 2019 r. antyterroryści zaskoczyli go na drodze pomiędzy Mońkami a Knyszynem, gdy wracał z pracy. Wkrótce zasiadł na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Białymstoku. Nie przyznał się do winy. Głównym dowodem przeciwko niemu był znaleziony przed laty u niego w domu w Hajnówce… flakonik limitowanej serii perfum, których wtedy nie można było kupić w Polsce, a które w prezencie pani Stanisławie przywiozła z Niemiec wnuczka Edyta. Winę przesądziły też ślady DNA znalezione na sukience ofiary oraz wskazania wariografu wykorzystanego podczas przesłuchań. Mężczyźnie groziło 25 lat więzienia. Sędzia Beata Brysiewicz orzekła jednak karę 15 lat pozbawienia, uwzględniając fakt, że Dariusz K. uczciwie pracował, dbał o rodzinę i nie wchodził nigdy potem w konflikt z prawem. Jego domniemanych wspólników nie udało się ująć do dziś.