Głos rządowego łowcy UFO
W śledztwie przeprowadzonym przez Pentagon nie znaleziono żadnych dowodów na istnienie kosmitów
CARL SAGAN spopularyzował maksymę, że „nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów”. Tę radę powinni wziąć sobie do serca decydenci. W dzisiejszym świecie dezinformacji, podejmowania decyzji na podstawie teorii spiskowych i zarządzania zdominowanego przez sensację, nasza umiejętność racjonalnego, opartego na dowodach krytycznego myślenia ulega erozji, co ma zgubne konsekwencje dla zdolności z radzeniem sobie z mnożącymi się wyzwaniami o coraz większym stopniu złożoności.
Jako dyrektor All-Domain Anomaly Resolution Office (AARO) w Departamencie Obrony Stanów Zjednoczonych, któremu Kongres powierzył w 2022 roku misję podjęcia działań zmierzających do zapewnienia naukowej jasności i rozwiązania utrzymującej się od lat tajemnicy otaczającej wiarygodne obserwacje niezidentyfikowanych zjawisk anomalnych (UAP), znanych również jako UFO, doświadczyłem tej erozji z bliska i osobiście. Był to jeden z czynników, który wpłynął na moją decyzję o ustąpieniu ze stanowiska w grudniu ubiegłego roku. Po żmudnym procesie kompletowania zespołu wysoce utalentowanych i zmotywowanych osób oraz współpracy z nimi w celu uzyskania mającej naukowe podstawy strategii badania tych zjawisk, byłem świadkiem, jak efekty naszych wysiłków zostały zniweczone przez sensacyjne, niepoparte niczym twierdzenia, które jednak przyciągnęły uwagę decydentów.
Konsekwencją tego konglomeratu nieprawdopodobnych historii, czystych wymysłów i relacji z drugiej lub trzeciej ręki było wzmożenie w mediach społecznościowych oraz poświęcenie mnóstwa czasu i energii członków Kongresu oraz władz wykonawczych badaniu tego typu twierdzeń – tak jakby nie było nic lepszego do roboty.
Teoria spiskowa wygląda mniej więcej tak – oto USA utajniły i próbowały dokonać inżynierii wstecznej aż 12 przypadków UAP/UFO już w latach 60., a być może nawet wcześniej.
Ukrywanie i spisek nie przyniosły żadnych istotnych rezultatów; w konsekwencji kontynuowanie prac powierzono prywatnym podwykonawcom z sektora obronnego. Jakiś czas później wykonawcy ci chcieli doprowadzić do objęcia całego tego programu ponownie patronatem rządu. Planowany transfer podobno został zablokowany przez CIA. Na wszystko to brak jakichkolwiek dowodów, lecz niestety wiara w jakąś tezę jest wprost proporcjonalna do tego, jak głośno i ile razy wybrzmiewa ona w przestrzeni publicznej, a nie do liczby potwierdzających ją faktów.
Podczas trwającego przez rok badania tej historii (która była nieustannie powtarzana w obrębie niewielkiej grupy powiązanych ze sobą współwyznawców oraz innych ludzi o przypuszczalnie nie całkiem uczciwych intencjach) AARO odkryło kilka rzeczy i żadna z nich nie dotyczyła kosmitów.
Po pierwsze, nie ma najmniejszego śladu w dokumentach, który świadczyłby o tym, że którykolwiek prezydent, sekretarz obrony czy dyrektor agencji wywiadowczej wiedział o tym rzekomym programie lub że jakakolwiek komisja kongresowa miała taką wiedzę. Fakt ten jest wielce wymowny, ponieważ nie sposób sobie wyobrazić, by z programem o tak poważnym potencjalnym znaczeniu przez dziesięciolecia jego istnienia nigdy nie zaznajomiono 50–100 osób na najwyższych szczeblach rządowych.
Po drugie, narracja ta pozostaje w obiegu od lat i jest echem realizowanego kiedyś przez Agencję Wywiadowczą Departamentu Obrony projektu o nazwie Advanced Aerospace Threat Identification (AATIP), który pozostawał pod silnym wpływem grupy powiązanej z długoletnim entuzjastą ufologii Robertem Bigelowem, założycielem firmy Bigelow Aerospace. W 2009 roku senator Harry Reid z Nevady zwrócił się do sekretarza obrony z wnioskiem o utworzenie specjalnego programu dostępu (SAP) w celu ochrony rzekomych