Niedopuszczalny koszt rodzenia dzieci
Przetoki odbytniczo-pochwowe i pęcherzowo-pochwowe – ciężkie urazy, którym można zapobiegać – powszechnie występują tam, gdzie matki nie mają dostępu do opieki zdrowotnej
CHOCIAŻ Z WŁASNEGO WYBORU nie mam dzieci, to w społecznościach Demokratycznej Republiki Konga, w których pracowałam, jestem znana jako Maman Ashley. To dowodzi, że macierzyństwo jest kluczowe dla życia kobiet. Szacunek dla macierzyństwa jest zjawiskiem uniwersalnym. Paradoksalnie uniwersalna jest także zgoda na cierpienie matek.
Dowodzi tego odmawianie kobietom dostępu do środków łagodzących ból porodowy, niezależnie od przychodów. Dowodzą tego skąpe budżety przeznaczane na opiekę zdrowotną nad matkami i niedopuszczalny wzrost globalnych wskaźników umieralności kobiet w czasie ciąży lub podczas porodu, często z przyczyn, którym umiemy zapobiegać. Dowodzą tego łamiące serce uszkodzenia ciała, takie jak przetoki odbytniczo-pochwowe i pęcherzowo-pochwowe – urazy okołoporodowe, których niemal zawsze dałoby się uniknąć.
Do powstania przetoki pochwowej dochodzi w przypadkach przedłużających się porodów bez opieki medycznej, kiedy powstaje połączenie pomiędzy kanałem rodnym a pęcherzem moczowym albo odbytnicą. Jest to jeden z najbardziej upiornych i okaleczających urazów, jakie może spowodować poród, dotykający około dwóch milionów kobiet i dziewcząt na całym świecie, pozbawionych opieki zdrowotnej i leczenia. Jest to również najczęstsze powikłanie położnicze w krajach o niskich dochodach.
Podczas moich podróży jako ambasadorka dobrej woli United Nations Population Fund (UNFPA), agencji ONZ zajmującej się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym, widziałam, jak te przerażające obrażenia odbijają się na kobietach. W Demokratycznej Republice Konga byłam świadkiem operacji naprawy przetoki – matka trzymała mnie za prawą rękę, a lewą ocierałam jej czoło, gdy lekarze zszywali perforację jej pochwy. Kilka lat później inna kobieta – na imię miała Marima – zaproponowała mi, żebym była obecna podczas jej operacji w Południowym Sudanie. Od siedmiu lat żyła z rozerwanym odbytem i pochwą, nie trzymała kału, tkanki miała pokryte odleżynami i owrzodzeniami. Przecierpiała w domu dziewięć koszmarnych dni z powodu braku postępu porodu. Nie miała pomocy położnej, a najbliższa placówka medyczna była poza jej zasięgiem, zarówno fizycznie, jak i finansowo.
W ubiegłym roku zapytałam w felietonie, czy jako społeczeństwo rzeczywiście cenimy matki. Mam już za sobą pierwsze
Musimy czcić matki w równym stopniu, jak czcimy macierzyństwo. Musimy inwestować w opiekę zdrowotną nad matkami.
własne urodziny i pierwszy Dzień Matki bez własnej mamy i to pytanie wciąż mnie prześladuje. Liczba ciężarnych kobiet i dziewcząt, umierających co roku – w znacznej części z przyczyn, którym można zapobiegać – jest wstrząsająca: w 2020 roku zmarło ich niemal 300 tys. Oznacza to śmierć jednej matki co dwie minuty, a niektóre tych kobiet są zaledwie nastolatkami. Mniej więcej 6% tych zgonów jest spowodowanych przetokami odbytniczo-pochwowymi lub pęcherzowo-pochwowymi. Na każdą taką śmierć przypadają kolejne cztery czy pięć kobiet, które będą żyły z taką przetoką. Dlaczego te liczby są tak przygnębiające? Ponieważ kobiety dotknięte przetokami pochwowymi spotykają się z systemową dyskryminacją ze względu na płeć oraz z marginalizacją społeczną. Urodziły się w zubożałych społecznościach pozbawionych zasobów, w których kwestie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego są w dużej mierze zaniedbywane, mimo że mają kluczowe znaczenie dla ludzkiego życia.
To cierpienie musi się skończyć. Musimy zacząć czcić matki w równym stopniu jak czcimy macierzyństwo. Musimy inwestować w opiekę zdrowotną nad matkami. Kobiety na całym świecie powinny mieć dostęp do wykwalifikowanych położnych i innych pracowników opieki zdrowotnej, kiedy wydają na świat nowe ludzkie życie. Musimy też walczyć o prawo do antykoncepcji: połowa ciąż na świecie nie jest planowana. Zbyt wiele kobiet i dziewcząt nie może uzyskać antykoncepcji, której potrzebują lub chcą, ponieważ nie wiedzą, gdzie się udać, nie stać ich na nią lub ich partnerzy życzą sobie, aby z niej korzystały.
UNFPA od dwóch dekad nieustannie pracuje nad położeniem kresu przetokom pochwowym poprzez umożliwienie ponad 129 tys. kobiet, z których wiele żyje w skrajnym ubóstwie, przeprowadzenia operacji naprawczych, które odmienią ich życie.
W krajach rozwiniętych mało kto słyszał o przetokach odbytniczo-pochwowych lub pęcherzowo-pochwowych, ponieważ nie rozmawiamy otwarcie o waginach. Tym bardziej nie chcemy rozmawiać o tych uszkodzonych, rozerwanych w trakcie przedłużającego się porodu. Szczególnie bolesne jest to, że przetoki powstają u dorastających dziewcząt, zmuszanych do wychodzenia za mąż. Ich młode miednice nie są jeszcze wystarczająco rozwinięte, aby mogły rodzić dzieci, i częściej zdarza się u nich brak postępu porodu. Kobiety z przetokami często są przedmiotem ostracyzmu ze strony własnej społeczności, są odrzucane nawet przez najbliższą rodzinę. Co gorsza, w dziewięciu na 10 porodów, w których wyniku powstaje przetoka, dziecko umiera.
Naprawianie ciał tych kobiet może być niebezpieczną pracą w miejscach, gdzie szerzy się przemoc seksualna. Oprócz wspierania kobiet z przetokami pochwowymi, my – obywatele świata i przedstawiciele ludzkości – musimy wspierać pracowników opieki zdrowotnej, którzy ryzykują życie, aby przywrócić tym kobietom prawidłowe funkcjonowanie ciała i pomóc im odzyskać godność. Operacja, której byłam świadkiem we wschodnim Kongo, odbyła się w szpitalu Panzi, którego założyciel, ginekolog Denis Mukwege, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za swoje prace nad naprawą przetok pomimo prób zamachu na jego życie. Obecnie pozostaje pod stałą ochroną, zamknięty w swoim ośrodku medycznym. On i inni chirurdzy działają w ekstremalnych warunkach. Przed operacją muszą wyszorować ręce, używając wody z rzeki i kostki mydła. Podczas operacji, którą obserwowałam, na kilka godzin zabrakło prądu.
Marima była operowana w publicznym szpitalu, w zniszczonym wojną mieście Bentiu. UNFPA wysłała do Sudanu Południowego chirurgów z Ugandy i Nigerii, którzy mieli wykonać zabiegi naprawy przetoki u niej i u innych kobiet. Odwiedziłam matki na tym oddziale na ich wąskich łóżkach. Uśmiechały się i niecierpliwie czekały, aż przyjdzie ich kolej na operację. Mówiły, że zbliżający się zabieg przywrócił im nadzieję na możliwość sprawowania lepszej opieki nad dziećmi.
Kobiety, które są najbardziej narażone na przetoki, mają również najmniejsze szanse na pójście do szkoły, podjęcie pracy, posiadanie własnego majątku lub decydowanie o tym, czy, kiedy i kogo poślubią – i w jakim wieku to się stanie. Musimy finansować programy, mogące pomóc ocalałym kobietom ponownie stać się częścią społeczności, które je zawstydziły i odrzuciły. Jeśli zdobędą nowe umiejętności, będą mogły zarabiać na swoje utrzymanie i decydować, czy, kiedy i ile będą miały dzieci.
Niewybaczalne nierówności powodują, że systemy opieki zdrowotnej i społecznej ignorują najbardziej zmarginalizowane kobiety i dziewczęta w momencie, kiedy te wyjątkowo potrzebują wsparcia – gdy próbują wydać na świat nowe życie. Musimy domagać się wraz z nimi inwestycji w opiekę w zakresie zdrowia reprodukcyjnego, odpowiedzialności na wszystkich poziomach i działań na rzecz położenia kresu dyskryminacji ze względu na płeć.
W grudniu 2022 roku państwa członkowskie ONZ przyjęły rezolucję zobowiązującą do rozwiązania problemu przetok do 2030 roku. Jeśli nie poprzemy tej rezolucji, sami sobie moralnie zaprzeczymy. Nie możemy czcić macierzyństwa, pozwalając jednocześnie, by przetoki rozdzierały ciała kobiet. Musimy okazać wsparcie matkom, które doświadczają takiej niepotrzebnej krzywdy.
Chociaż nigdy nie zrozumiem, przez co przeszły te kobiety, zdaję sobie sprawę z wyzwań związanych z opieką zdrowotną na tak słabo rozwiniętych obszarach. Dwa lata temu, podczas corocznego pobytu w kongijskim lesie deszczowym, potknęłam się o korzeń drzewa i złamałam nogę w czterech miejscach. Jedynym dostępnym środkiem przeciwbólowym był patyk, który mogłam zagryźć w zębach. Mężczyzna o imieniu Jean dwukrotnie nastawił mi kości, a inni zaimprowizowali nosze. Poniesiono mnie przez las deszczowy, następnie wieziono motocyklem – przytrzymywałam rękoma połamane fragmenty kości – i wreszcie awionetką przetransportowano do szpitala w Johannesburgu. Dotarcie do oddziału urazowego najniższego poziomu zajęło 67 godzin. Po tym doświadczeniu często myślę o matkach, które przechodzą przez poród bez pomocy, którą ja otrzymałam, i to podsyca mój zapał, by im nadal pomagać. ■
Ashley Judd jest aktorką i aktywistką, prowadzącą wystąpienia publiczne. Jest współautorką książki All That Is Bitter and Sweet: A Memoir (Ballantine Books, 2012) oraz ambasadorką dobrej woli UNFPA – agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych, zajmującej się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym.