Gdy prysną zmysły
Wskazówka, aby nie oceniać książki po okładce, jest ze wszech miar słuszna, ale tym razem chodzi o tytuł. Bo „Kobieta, która widziała zombi” kojarzy mi się z thrillerem, a nie z opowieścią popularnonaukową o zmysłach. Zresztą polski wydawca nawet w podtytule lokuje zmysły po stronie wrogów, choć w oryginale brzmi on zupełnie inaczej: „Inside the strange and startling world of our senses” („Wewnątrz dziwnego i zaskakującego świata naszych zmysłów”). O tym, że wzrok, słuch, dotyk mogą nas zaskoczyć, przekonywać nikogo nie trzeba, ale skąd te zaburzenia się biorą i w jakim stopniu potrafią niektórym uprzykrzyć życie, zmieniając postrzeganie rzeczywistości, ze znawstwem opowiada prof. Guy Leschziner z Instytutu Psychiatrii, Psychologii i Neuronauki w King’s College London. Większość tej gawędy to konkretne przypadki z korowodu ludzi, którzy z bardzo dziwnymi problemami zgłaszają się do niego po diagnozę i leczenie. Raz jest to dziecko, które nie odczuwa bólu, ktoś inny słyszy ruch swoich gałek ocznych albo trzeba pomóc pacjentce, która bliskie osoby postrzega jak zombi. Co nie usprawiedliwia decyzji o wyróżnieniu jej w tytule całej książki, bo tajemnicze doznania uszkodzonych zmysłów to mimo wszystko margines dużo ciekawszych obserwacji autora i jego zainteresowań badawczych. Najróżniejsze części ciała doczekały się osobnych opracowań, ale zmysły i rejestrujące je narządy w roli takiego bohatera występują chyba po raz pierwszy. Guy Leschziner wypełnia więc swoją ciekawą książką lukę, a udokumentowane dziwactwa są tylko potwierdzeniem, że w postrzeganiu świata nigdy nie byliśmy i nie będziemy sobie równi.