To wybór między dżumą a cholerą
„Super Express”: – 2,22 proc. poparcia dla Roberta Biedronia to klęska Lewicy?
Prof. Adam Gierek: – Przyznam, że nie spodziewałem się po tym kandydacie Lewicy wielkich wyników. Nie liczyłem, że wejdzie do II tury, ale muszę też przyznać, że liczyłem na wynik z wyborów parlamentarnych, czyli ok. 12 proc. Tę porażkę tłumaczę przebiegiem kampanii, w której kandydaci w zasadzie nie bardzo wyrażali się na temat. Po tym, gdy do gry włączył się Rafał Trzaskowski, dyskusja stała się międzypartyjną – myśmy to zrobili, wy tego nie zrobiliście, odbijano sobie piłeczkę. To, moim zdaniem, było powodem spadku notowań, między innymi Biedronia. To po pierwsze, a po drugie: uważam, że Lewica powinna wystawić do wyborów innego kandydata.
– Dlaczego?
– Nasz naród jest lewicowo-konserwatywny, bo w sensie ogólnej kultury jest konserwatywny, a w sensie spraw bytowych jest lewicowy. – Popuśćmy wodzę fantazji. Gdyby pan był na miejscu Roberta Biedronia, to jakie zyskałby poparcie w tych wyborach.
– (Śmiech) Rzeczywiście, to fikcja polityczna. (Śmiech) Przede wszystkim nie dyskutowałbym o sprawach wewnątrzkrajowych, ale o tym, co wiąże się z rolą prezydenta jako twarzy Polski na forum międzynarodowym Przecież prezydent RP jest reprezentantem nas wszystkich, a nie takich lub innych ugrupowań politycznych czy również politycznych ideologii. Teraz o tym praktycznie nie rozmawiano. Były oskarżenia oraz kto, co i ile dał itd. A to nie jest dyskusja związana z wyborami prezydenckimi. Prezydent musi być przedstawicielem wszystkich obywateli Polski.
– A nie jest panu przykro, że kandydat z Unii Pracy, to z nią był pan przez lata związany, Waldemar Witkowski dostał 0,14 proc. głosów. Musiał startować? – To był błąd, ale on wynika z pewnych sporów wewnątrz lewicy. Unia Pracy najzwyczajniej obraziła się na resztę lewicy, ponieważ nie dokooptowano jej do trójki Lewicy, czyli SLD, Partii Razem i Wiosny. Moim zdaniem startu pana Witkowskiego nie można nazwać rozsądną decyzją. Od niej Unii nie przybędzie reklamy ani większej chwały. Może myślano, że w kampanii rozwinie się właściwa dyskusja i wówczas w mediach będzie można się zaprezentować? Tak się nie stało, ale w debacie kandydatów w TVP Waldemar Witkowski mówił na temat, rzeczowo i wypadł całkiem dobrze. Z pewnością Unia nie liczyła, że kandydat „zrobi” jakiś wyjątkowy wynik. Liczyła jednak, że pokaże Lewicy: nie chcieliście nas, to teraz żałujcie! Tylko ten zamiar się nie powiódł.
– Nie udało się nikomu rozbić „układu” PO kontra PiS i teraz będziemy mieli, jak to pan nazwał, spór międzypartyjny. Jeśli wygra Andrzej Duda, to co czeka Polskę?
– Czy to Duda, czy to Trzaskowski… Nie przywiązywałbym wagi do nazwisk. Wygra ten, który będzie bardziej proeuropejski, będzie niezależny, nie będzie unikał w polityce międzynarodowej rozmów… Nawet z Putinem. Jesteśmy krajem na swój sposób tranzytowym, dlatego musimy być otwarci i nie możemy izolować się ani od tych na Wschodzie, ani od tych na Zachodzie oraz szukać przyjaciół jedynie za „wielką wodą”. Ten, który nie uprawiałby polityki izolacji, byłby moim faworytem.
– Przejdźmy do Rafała Trzaskowskiego. Co będzie z Polską, gdy to właśnie on wygra? Nie obawia się pan jakiejś destabilizacji politycznej, tego, że prezydent Trzaskowski wetowałby wszystko, co byłoby autorstwa PiS? – Jest takie niebezpieczeństwo. Nie ukrywam swoich lewicowych poglądów. Dla mnie wybór między tymi kandydatami to wybór jak między dżumą a cholerą. Jeszcze raz powtórzę: prezydenta widzę jako reprezentanta Polski poza jej granicami, prezydenta ponad tym wszystkim, co teraz w Polsce zachodzi…
– Jak to mówi się: ciężko będzie…
– Oj, ciężko. Nie było dyskusji, której oczekiwałem. W pierwszej turze próbował ją prowadzić Szymon Hołownia. Prezentował coś perspektywicznego, niezwiązanego z krajowymi tematami. Mówił o tym także Kosiniak-Kamysz, ale obaj odpadli i raczej nie spodziewam się, by w drugiej turze panowie Duda i Trzaskowski mieli zrezygnować z międzypartyjnej kłótni. Wszystko będzie kręciło się wokół wojny PiS-PO. A coś takiego nie powinno mieć miejsca w wyborach prezydenckich. Mamy kandydatów, jakich mamy, a moim zdaniem prezydentem powinna być osoba stojąca z boku polityki partyjnej, która nie angażuje się w bieżące walki polityczne, niezależna. Może jakaś znana osoba, profesor? Tak nie jest, więc to tylko taka moja dygresja.