Kryzys na półmetku życia
Wogólnym znaczeniu greckiego słowa „kryzys” wskazuje na zmaganie się i walkę o nową decyzję i nowy wybór. Towarzyszą mu negatywne i bolesne przeżycia, a podjęcie działań nie cierpi zwłoki. Najczęściej jest on kojarzony z zewnętrznymi sytuacjami, zdarzeniami losowymi, osobistymi niepowodzeniami lub porażkami życiowymi, które prowadzą do braku równowagi wewnętrznej. Bywa jednak szczególny rodzaj kryzysu związanego z połową życia, czyli wieku od około 40 do 50 lat. Jego źródłem mogłoby być działanie samego Boga.
Dane statystyczne informują, że w tym wieku życia miały miejsce rozwody i wystąpienia z klasztorów lub z kapłaństwa, a nawet odejścia od Kościoła. Rozeszli się małżonkowie, cieszący się opinią udanego i szczęśliwego związku. Odeszły z klasztorów osoby, które zdążyły już wychować niejedno pokolenie młodych zakonników. Porzucili sutanny błyskotliwi kaznodzieje czy świetni kierownicy duchowni. Wypisali się z Kościoła członkowie zaangażowani w różne wspólnoty, liderzy oraz aktywiści parafialni.
Może nie były to wydarzenia nazbyt częste. Były natomiast znaczące ze względu na nieskazitelną opinię zaangażowanych osób i wstrząsnęły opinią publiczną.
Kryzys półmetku życia jest w stanie przewrócić do góry nogami pogodne i ustatkowane życie wielu ludziom. Doprowadził niejedną osobę do utraty poczucia własnej tożsamości. Dla niejednego dorosłego stał się okazją do głębokiej odnowy życia duchowego i religijnego. Niejeden człowiek kryzysowi zawdzięcza odnalezienie Boga i pełne nawrócenie na wiarę.
W pierwszej połowie życia człowiek jest pochłonięty działaniem, nastawionym na wielkie osiągnięcia w dziedzinach materialnej, społecznej i duchowo-religijnej. W każdej z tych dziedzin życia szuka jak największych sukcesów. Zapewnić stabilność finansową. Zbudować dobrze funkcjonującą i ustatkowaną rodzinę. Cieszyć się błogosławieństwem Boga.
Dochodząc do półmetku życia człowiek – mężczyzna czy kobieta – zaczyna przeżywać wyczerpanie, niepokój, pustkę. Osiągnięty poziom życia materialnego nie stanowi podstawy do pełnej i nieograniczonej satysfakcji. Wspólnota życia rodzinnego rodzi wiele niepewności i wątpliwości, związanych ze stopniowym rozluźnianiem więzi i opuszczaniem domu przez młodszych jej członków. Wydarzenia kulturalne i praktyki religijne stają się jałowe i puste.
Człowiek zdążył się do wielu sytuacji przyzwyczaić. Kontynuuje ustalony styl życia. Co było wcześniej, nieraz przez długie lata, teraz już tak nie cieszy. Nie ma pomysłu na coś nowego. Człowiek przeżywa swoje wyczerpanie. Nieraz mu z tym dobrze. Nieraz staje się to nieznośnym. Konsekwencją może być próba odrzucenia niektórych, a może nawet wszystkich poznanych „recept na życie”. W rzeczywistości podjęta nie bardzo wiadomo, dlaczego?
Człowiek zaczyna przeżywać swój kryzys. Co dalej robić? Jak dalej żyć? Co ze sobą zrobić? Z kim się od nowa związać? Odpowiedzi na te pytania są u różnych ludzi całkowicie zróżnicowane i sprzeczne ze sobą.
Jeśli zauważyć i przyjąć, że Bóg jest źródłem tego kryzysu i tych pytań, to nietrudno będzie spostrzec, że chce on zaprowadzić człowieka do głębi własnej duszy. Do poznania jej bogactwa. Żeby człowiek stawał się jeszcze bogatszy pod względem duchowym. Stanie się to wówczas, gdy uwolni się od krępujących jego ducha zachowań i dążeń.
Dobre rady w tym zakresie przekazał czternastowieczny zakonnik Jan Tauler. Skierowane są one do zakonników, przeżywających kryzys półmetku życia. Dotyczą one sposobu owocnego przejścia przez kryzys. Mogą być użyteczne dla każdego człowieka, niezależnie od tego, jaki styl życia prowadzi.
Ucieczka przed kryzysem jest wyborem najbardziej niewłaściwym. Umieszczanie przyczyny kryzysu poza sobą, na zewnątrz, w otoczeniu prowadzi do aktywizmu w szukaniu naprawy świata i dokonania zmian w innych ludziach, a nie jest próbą wejrzenia we własną duszę i podjęcie wysiłku reformowania siebie samego. Celem jest znalezienie i wypracowania optymalnego trwałego stylu życia. Niebezpiecznym bowiem będzie kurczowe i bezkrytyczne trzymanie się dotychczasowych form i praktyk codziennego zachowania, które są źródłem niepokojów.
Nie będzie pomocne dla wzmacniającego przeżycia kryzysu eksperymentowanie z nowymi lub ekstrawaganckimi stylami życia. Byłoby to zastąpieniem jednych zewnętrznych form innymi niemniej krępującymi. Nierozsądny zachwyt nowymi wspólnotami oraz opieranie duchowego życia na ciągle nowych i jeszcze niepraktykowanych doznaniach staje się zwykłym nabywaniem doświadczeń, chociażby najlepszych, ale pozbawionych refleksji.
Refleksja jest tym, czego potrzebuje człowiek w kryzysie półmetku życia.
Potrzebna jest bowiem konfrontacja z niepokojem własnego wnętrza i słuchanie Bożego słowa, by cierpliwie przeprowadzać zmiany własnego wnętrza. Zmiany uczynią możliwym pogodne życie niezależnie od zewnętrznych okoliczności i zachowań otaczających osób.
Jakakolwiek forma ucieczki przed kryzysem półmetku życia jest błędną decyzją. Pozbawia się bowiem uciekinier jedynego i skutecznego bodźca, który umacnia człowieka na całą drugą połowę życia.
W tym kontekście należy dopuścić możliwość Bożej inicjatywy w powstaniu kryzysu półmetku życia, który sprawi, że człowiek odnajdzie drogę do Boga i w końcu pełne przyjęcie wiary.