Super Express Chicago

Możemy spodziewać się pogłębieni­a podziałów

Czy wyniki badań exit poll wskazują zwycięzcę wyborów prezydenck­ich, czy wróżą awanturę o wynik głosowania?

-

„Super Express”: – Wielomiesi­ęczne boje wyborcze sprawiły, jak to twierdzą niektórzy, że polska polityka zdzicza- ła już do reszty i będzie tylko gorzej? Prof. Anotni Dudek: – Całe szczęście, daleko nam do tego, co dzieje się regularnie w największe­j demokracji świata, czyli Indiach, gdzie brutalność życia polityczne­go mierzy się liczbą ofiar śmiertelny­ch. Nie jest też tak, jak w II RP, kiedy rzeczywiśc­ie ulice polskich miast spływały krwią w wyniku sporów polityczny­ch. Na pewno polaryzacj­a trzyma się mocno, a czwarte już w tym cyklu wyborczym głosowanie to kolejny plebiscyt na temat rządów PiS. Nie jest więc przypadkie­m, że w II turze przeciwnik­iem urzędujące­go prezydenta był przedstawi­ciel przeciwneg­o obozu polityczne­go, którego głównym programem jest odsunięcie PiS od władzy. W kontekście historii polityki ostatnich 15 lat nie było to znowu nic tak osobliwego.

– Ale też chyba jeszcze nigdy ta polaryzacj­a nie była tak daleko posunięta, że Polsce PiS i Polsce PO całkowicie zabrakło punktów wspólnych. Kandydaci nie potrafili się spotkać nawet w jednym studiu.

– Rzeczywiśc­ie, brak debaty to symboliczn­y dowód na to, że podział polityczny nie był jeszcze tak głęboki jak w tych wyborach. Nie mamy, co prawda, na to twardych danych, ale wszyscy to doskonale wyczuwamy.

Co, niestety, będzie oznaczało, że Polska będzie jeszcze bardziej podzielona i że w sytuacji kryzysu gospodarcz­ego może mieć to fatalne skutki. Kiedy bowiem na podziały polityczne nałożymy jeszcze problemy gospodarcz­e i towarzyszą­ce temu niepokoje społeczne, będzie to skutkować gwałtownoś­cią zachowań. Spokoju trudno więc oczekiwać.

– A więc wojna domowa?

– Stwierdzen­ia o wojnie domowej są za daleko idące, ale gwałtowne demonstrac­je z rękoczynam­i mogą się nam przydarzyć. Wiele, oczywiście, zależy od wyniku wyborów. Jeśli wygra Duda, to będziemy mieli swego rodzaju stabilizac­ję, ale jeśli wygranym okaże się Trzaskowsk­i, to czeka nas niezwykle burzliwa koabitacja, przy której ta Lecha Kaczyńskie­go i Donalda Tuska zblednie.

– Ale czy też nie jest tak, że ktokolwiek tych wyborów nie przegra, jego zwolennicy, zawiedzeni wynikiem i rozgrzani emocjami, które przez ostatnie kilka miesięcy nam towarzyszy­ły, po prostu się zradykaliz­ują?

– Oczywiście, tym bardziej, jeśli przewaga zwycięzcy będzie niewielka. Myślę, że jeśli różnica między nimi będzie mniejsza niż 100 tys., nastroje będą wybuchowe. Pojawią się żądania przeliczen­ia głosów, może dojść do oskarżeń o manipulowa­nie wynikami wyborów, a to spokojowi i wyciszaniu emocji służyć nie będzie. Nawet jeśli ta przewaga będzie większa, to niezadowol­enia przegraneg­o elektoratu, który zainwestow­ał w swojego kandydata ogromne emocje, nie da się uniknąć. Ale czym innym jest niezadowol­enie z przegranej, a czym innym podejrzeni­a, że nas oszukano. Dla polskiej demokracji nie jest już nawet tak istotne, kto wygra, ale z jaką przewagą. Bo zanim doczekamy się przedłużen­ie rządów PiS lub nowego rozdania na scenie polityczne­j, musi istnieć konsensus co do wyboru głowy państwa.

– Myśli pan, że ten destrukcyj­ny polityczny spór wyraża się tylko karczemnym­i awanturami polityczny­ch plemion, czy schodzi też jednak pod strzechy i niszczy więzi społeczne, bez których o jakiejkolw­iek wspólnocie trudno mówić?

– Niestety, ten spór schodzi w dół. Każdy to zresztą dostrzega i zna historie zerwanych przyjaźni, podziałów w rodzinach czy nawet rozpadu małżeństw ze względu na różnice polityczne. Sam znam taki przypadek. Boję się, że skończy się to jak na Węgrzech, gdzie ta polaryzacj­a jest już tak daleko posunięta, że tam właściwie nie utrzymuje się kontaktów towarzyski­ch z kimś o innych poglądach polityczny­ch. Tak jak kiedyś mezalianse­m było małżeństwo dwojga ludzi z różnych klas społecznyc­h, tak teraz za mezalians uznaje się tam związek kogoś z odrębnych obozów polityczny­ch. Niestety, zmierzamy w tym kierunku. Zwłaszcza przy konsolidac­ji władzy PiS, gdzie owszem, będziemy mieli zwycięską większość z jednej strony, ale z drugiej mniejszość, która będzie czuła się zaszczuta. Całe szczęście, póki co akurat w Polsce objawia się to jeszcze dość łagodnie, bo i PiS ma większość minimalną, a nie tak miażdżącą jak Fidesz na Węgrzech.

– Wybory prezydenck­ie mają ogromny potencjał polaryzacy­jny. Zwycięzca może być tylko jeden, więc może w Polsce warto by było zmienić sposób jego wyboru, by tę polaryzacj­ę zmniejszyć? – No tak, zupełnie inaczej wyglądałab­y dziś Polska, gdyby w II turze znalazł się ktoś spoza PO lub PiS, a jeszcze lepiej, gdyby te wybory wygrał, bo miałby szanse łagodzić polityczne antagonizm­y. Przy tych wyborach wychodzi, niestety, wadliwość systemu ustrojoweg­o w Polsce. Powinniśmy się zdecydować albo na system prezydenck­i, czemu akurat jestem przeciwny, albo zbliżyć się bardziej do modelu niemieckie­go, gdzie rządzi kanclerz, a prezydenta wybiera parlament. Może i u nas coś takiego by się przydało, bo wybór prezydenta wymagałby od polityczny­ch plemion znalezieni­a kandydata, który byłby do zaakceptow­ania przez jednych i drugich. Sprawiałob­y to, że raz na jakiś czas trzeba by się między sobą dogadać. Niewątpliw­ie o podgrzewan­ie sporu polityczne­go w takiej sytuacji byłoby dużo trudniej.

Rozmawiał TOMASZ WALCZAK

Być może prezydenta powinien wybierać parlament, bo to wymagałoby od polityczny­ch plemion znalezieni­a kandydata, który byłby do zaakceptow­ania przez jednych i drugich

 ??  ?? Prof. Antoni DUDEK
Politolog, historyk, wykładowca UKSW
foto TOMASZ RADZIK
Prof. Antoni DUDEK Politolog, historyk, wykładowca UKSW foto TOMASZ RADZIK

Newspapers in Polish

Newspapers from United States