Poprawił podrzut i ma odrzut
Atomowe zagrywki to znak firmowy siatkarza z Zawiercia Mateusza Malinowskiego
Leworęczny atakujący Aluronu Zawiercie Mateusz Malinowski (28 l.) od kilku sezonów delikatnie puka do kadry siatkarzy. Na razie drzwi nie zostały mocniej otwarte, ale jeśli bombardier zachowa taką formę, jaką pokazał w ostatnim meczu PlusLigi, kto wie, czy to się szybko nie zmieni.
Malinowski zaskoczył Skrę Bełchatów w jej hali. Zdobył aż 30 pkt przy świetnej skuteczności w ataku 64 proc. Dorzucił 3 asy i blok. W kluczowych momentach raził z taką mocą, że rywale chwilami chowali się przed piłką lecącą z olbrzymią prędkością w ich stronę i nie mogli nic na to poradzić. Inaczej mogliby doznać jakiegoś urazu...
Aluron wygrał 3:1, po raz pierwszy w historii starć obu ekip zwyciężając w Bełchatowie.
Równie zadowolony jak jego podopieczny musiał być nowy trener zawiercian Igor Kolaković (55 l.). Jak się okazuje, Czarnogórzec specjalnie pracował z Mateuszem na treningach, tak by siatkarz lepiej wyeksponował najsilniejsze strony. Malinowski od dawna jest znany z atomowego uderzenia w ataku i serwisie, ale… jeszcze je poprawił.
– Ustabilizowałem bardzo dobrze swój podrzut piłki i zagrywkę dzięki pracy z trenerem Kolakoviciem – wyjaśniał Malinowski. – Już wcześniej moja zagrywka była regularna, ale teraz staram się być jeszcze bardziej powtarzalny i zaskakiwać przeciwnika. Mam dobry serwis i kiedy trzeba, sięgam po swój atut – tłumaczył.
– Gra Mateusza nabiera jakości – analizuje dla „SE” Ireneusz Mazur (63 l.), były trener kadry. – Kiedyś, gdy było powyżej 20. pkt w secie, częściej się mylił. Teraz świadomie podejmuje ryzyko w końcówkach i to się opłaca. Nie wstrzymuje ręki, jest zdecydowanie pewniejszy na zagrywce, nie ma zahamowań. Skuteczny serwis jest zawsze wykładnikiem formy fizycznej i mentalnej zawodnika. Malinowski był w tym meczu liderem i królem balu. Gracze Skry radzili sobie w ataku, ale w kluczowych piłkach popełniali błędy – dodaje Mazur, który od lat obserwuje Malinowskiego.
– Przechodził przez różne etapy, od rezerwowego w Jastrzębiu poprzez pierwsze sezony w Zawierciu i w końcu wygranie rywalizacji z samym Grzegorzem Boćkiem – przypomina. – Teraz zobaczymy, czy będzie umiał utrzymać świetną dyspozycję w całym sezonie. Sezon dopiero się zaczął, ale już sporo się dzieje. MŻ