Rząd będzie miał dwóch szefów: nominalnego i realnego
dać swoich głosów dla uchwalenia tej ustawy, bo pozbywałby się bardzo silnego instrumentu nacisku na Morawieckiego.
– O Jarosławie Kaczyńskim politycy opozycji w ostatnich dniach najczęściej mówią, że to on stracił, bo ugiął się pod oczekiwaniami Zbigniewa Ziobry. Ale to chyba pierwsza taka sytuacja na świecie, że człowiek wchodzi do rządu, zostaje wiceszefem tego rządu i podawane to jest za przykład jego słabnącej pozycji politycznej. Jak pan to czyta?
– W tym jest dużo racji. Gdyby Jarosław Kaczyński wszedł do rządu z teką premiera, nikt by nie był zdziwiony. Ja zresztą od dawna twierdzę, że premierem powinien być szef zwycięskiego ugrupowania. Gdyby teraz został premierem pan Kaczyński, to byłby to ruch spóźniony, ale słuszny. Tymczasem to, że wchodzi do rządu bez teki premiera, jest zwiastunem rozlicznych kłopotów. W rządzie zderzą się bowiem jakby dwa porządki. Porządek konstytucyjny i ustrojowy z Morawieckim i porządek polityczny z pozycją Kaczyńskiego. Jednym słowem Rada Ministrów będzie miała dwóch szefów – nominalnego i realnego. I to jest teren rozmaitych konfliktów, a także zapowiedź tak zwanego stanu przejściowego. – Z jednej strony dla premiera nie będzie to korzystne wizerunkowo, ale z drugiej, gdy wierzyć politykom PiS – a wielu tak mówi w nieoficjalnych rozmowach – to Mateusz Morawiecki jest ciągle faworytem Kaczyńskiego. Być może chce być dla niego osłoną w rządzie i dać mu swobodę w rządzeniu, a sam zająć się polityką i relacjami koalicjantów?
– Niezależnie od intencji oznacza to osłabienie premiera Morawieckiego. Proszę sobie wyobrazić salę obrad Rady Ministrów – a ja tam spędziłem wiele miesięcy – gdzie premier Morawiecki wprowadza jakiś punkt obrad, zaczyna go podsumowywać, proponuje konkluzję i wtedy wszyscy patrzą na Kaczyńskiego, czy on kiwnie głową na „tak” czy kiwnie na „nie”. To nie jest komfortowa pozycja dla premiera.
Rozmawiał JACEK PRUSINOWSKI