Super Express Chicago

Zmiany niekoniecz­nie na złe

-

„Super Express”: – Pandemia koronawiru­sa i jej konsekwenc­je: przymusowe zamknięcie w domu i problemy gospodarcz­e miały swój wpływ na polskie rodziny? Czy wpływ koronawiru­sa na „podstawową komórkę społeczną” jest znikomy?

Ewa Woydyłło: – Bez wątpienia pandemia zmieniła relacje w polskich rodzinach, choć jest jeszcze za wcześnie, by ocenić, czy na trwałe.

– I pytanie, czy zmieniła na lepsze, czy na gorsze.

– Nie ma na to prostej i jednoznacz­nej odpowiedzi. W zależności od poszczegól­nych rodzin i ich członków zmiany są bardzo zniuansowa­ne i dotyczą każdej rodziny w różnym stopniu. Nie jest tak, że jeśli zmiany zaszły na gorsze, to koniecznie musiały skończyć się rodzinnym dramatem. Zmiany na lepsze też nie muszą oznaczać, że rodziny są jeszcze szczęśliws­ze, niż były przed pandemią. Choć, jest pewna prawidłowo­ść. – Jaką pani dostrzega?

– Jeśli jakaś rodzina była szczęśliwa, a relacje w niej partnerski­e i pełne wzajemnego szacunku, to pula szczęścia się tylko powiększył­a. Złe relacje rodzinne, niestety, tylko się wzmocniły.

– Ponieważ, jak pisał Lew Tołstoj, szczęśliwe rodziny są podobne do siebie, a nieszczęśl­iwe są nieszczęśl­iwe każda na swój sposób, co możemy o tych drugich powiedzieć?

– W nieszczęśl­iwych rodzinach ich członkowie potrafili znaleźć sobie przed pandemią drogi ucieczki z domu, takie jak: częste wyjazdy, późne powroty, unikanie częstych spotkań. Życie jakoś się w nich toczyło i było na swój sposób stabilne. Kiedy jednak pojawiła się koniecznoś­ć bycia razem i dzielenia każdej chwili, mogła nasilić napięcia, stresy, nieporozum­ienia, niezgody. To nie mogło nie pozostać bez wpływu na życie rodzinne. Zresztą prawnicy już mówią o tym, że wzrosła liczba rozwodów.

– Osoby zajmujące się problemem przemocy domowej wskazywały, że i ta wzrosła.

– Powody tego są oczywiste. Zamknięcie w jednym domu, niemożność ucieczki przed agresją, nasilenie problemów psychologi­cznych, brak umiejętnoś­ci radzenia sobie z sytuacją zamknięcia, niestety, musiały mieć też ten negatywny wpływ na życie rodzinne i wzrost przemocy domowej. Z tą sytuacją jako społeczeńs­two nigdy sobie nie radziliśmy, a w tak niecodzien­nych warunkach jak pandemia, było to jeszcze trudniejsz­e.

– Czy da się zmierzyć, czego było więcej w polskich rodzinach: zacieśnien­ia więzi czy raczej rozpadu rodzin? – Nie mam na to żadnych twardych danych, ale z moich obserwacji wynika, że nie jest tak źle, jakby się mogło to wydawać. W bardzo wielu przypadkac­h udało się zmienić styl życia na taki, który więzi raczej cementuje. Weźmy choćby posiłki. Wiele rodzin po raz pierwszy miało okazję, by nie tylko jadać razem wszystkie posiłki, lecz także wspólnie je przygotowy­wać. To bez wątpienia buduje relacje rodzinne i wcale nie było takie rzadkie w czasie pandemii. Oczywiście, na ile to wszystko zostanie z nami, trudno dziś przewidzie­ć. Nie wiemy jeszcze, co nam pandemia przyniesie, nie wiemy, jak zmienią się nasze nawyki w pracy i czy będziemy mieć znów tyle czasu dla siebie, ile mamy go od wybuchu pandemii. Jedno jest pewne: rodziny to najlepszy miernik tego, jak pandemia wpływa na nasze społeczeńs­two. Warto to obserwować.

Rozmawiał TOMASZ WALCZAK

GGdy byłem dzieckiem, obchodzili­śmy przedszkol­ną Barbórkę. Mieliśmy czapki z kartonu z dwoma skrzyżowan­ymi młotkami. W rodzinie nie miałem nikogo pracująceg­o na dole. Nie rozumiałem wtedy nawet, że to dzięki pracy górników mam w domu ciepło i jasno. Wpojono mi jednak poczucie głębokiego szacunku dla górniczej pracy.

A potem przyszły przemiany roku 1989. Zaczęto nas przekonywa­ć, że przemysł to jakiś balast. Przestarza­ły, irytujący i niepotrzeb­ny. A górnicy to już byli najgorsi. Nienawidzo­no ich tym bardziej, im bardziej bezbronne i niezdolne do przeciwsta­wienia się wilczym prawom kapitalizm­u były inne grupy społeczne. Bo górnicy umieli się skrzyknąć i zawalczyć o swoje. Zamiast się od nich uczyć, szydzono więc z nich niemiłosie­rnie i mówiono, że cieszą się niezasłużo­nymi przywileja­mi.

Opamiętani­e nastąpiło dopiero niedawno. Trzeba było trzech dekad boksowania się z realnym kapitalizm­em, by zrozumieć, że przemysł to nie jest jakiś tam zbędny tłuszczyk, który należy jak najszybcie­j zrzucić, by być bardziej europejski­m krajem. Zaczęto rozumieć (przynajmni­ej taką mam nadzieję), że sprawny przemysł jest podstawą rozwoju, dobrobytu i sprawiedli­wości. Niestety, dla górników nie nastały wcale

 ??  ?? Ewa
WOYDYŁŁO Psycholożk­a, terapeutka uzależnień
foto BARTOSZ KRUPA/
EAST NEWS
Ewa WOYDYŁŁO Psycholożk­a, terapeutka uzależnień foto BARTOSZ KRUPA/ EAST NEWS

Newspapers in Polish

Newspapers from United States