SKATOWAŁ KIEROWCĘ by ukraść samochód
Bandzior zaatakował kierowcę od tyłu, uderzeniem kija powalił go na ziemię
TAdam S. (29 l.) usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia o nagranie miejskiego monitoringu poraża! Adam S. (29 l.) z wściekłością zapamiętale katuje Wojciecha G. (60 l.). Kiedy zaatakowany pada na ziemię, bije kijem nieprzytomnego mężczyznę po głowie i brzuchu. Potem przeszukuje kieszenie ofiary, wyjmuje kluczyki do samochodu, kradnie go i ucieka.
Policjanci z Przeworska ok. godz. 3 w nocy zostali zawiadomieni, że przed jednym ze sklepów w Jaworniku Polskim (woj. podkarpackie), leży zakrwawiony mężczyzna.
Pojechali na miejsce i zastali tam zespół karetki pogotowia, który udzielał już pomocy Wojciechowi G. Ranny w ciężkim stanie trafił do szpitala. Od razu ruszyły poszukiwania napastnika. – Sklep posiadał monitoring. W oparciu na jego zapisie ustalono, że kierowca volkswagena przywiózł poranną dostawę pieczywa. Po wyjściu z auta został zaatakowany od tyłu przez innego mężczyznę przedmiotem przypominającym kij bejsbolowy. Kiedy przewrócił się na ziemię, napastnik wielokrotnie zadawał mu uderzenia po głowie i innych częściach
Wojciech G. (60 l.) w ciężkim stanie trafił do szpitala
Na nagraniu z monitoringu widać, jak zwyrodnialec bez opamiętania tłukł bejsbolem nieprzytomnego mężczyznę ciała – informuje Justyna Urban, rzecznik KPP w Przeworsku.
Sprawca był zamaskowany, jednak policjanci rozpoznali Adama S., który miał już sporo na sumieniu. Rozpoczął się pościg za bandytą.
– Szeroko zakrojone działania doprowadziły do zatrzymania mężczyzny jeszcze tego samego dnia. Policjanci ze Zgorzelca namierzyli skradzionego volkswagena i zatrzymali kierującego nim mężczyznę – dodaje Urban.
Adam S. z samochodu dostawcy pieczywa wyrzucił chleb, ale przez cały czas miał ze sobą kij, którym skatował Wojciecha G. Został przewieziony do Przeworska, gdzie usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. – Podejrzany odmówił składania wyjaśnień. Co do samego przebiegu zarejestrowanego zdarzenia zasłaniał się niepamięcią – mówi Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Sąd aresztował tymczasowo Adama S. na trzy miesiące. Jego ofiara wciąż walczy o życie. BEATA OLEJARKA
WWarto czasem pomarzyć. Załóżmy, że byłoby tak. W czerwcu i lipcu, gdy liczba zakażeń była niska, politycy różnych opcji razem dogadaliby się i przyjęli wspólną strategię walki z wirusem. Ogłosiliby, że jesienią może być różnie. Może nie będzie drugiej fali i tragedii, ale jest ona realna. W związku z czym, szanowni przedsiębiorcy, przygotujcie się na NOWY LOCKDOWN. Załóżmy, że właściciele restauracji wzięliby na poważnie te informacje. Mieliby CZAS na analizę ryzyka.
Aha, może być nowy lockdown. To może trzeba przygotować się na to, że jesienią wprowadzą nam zakaz pracy stacjonarnej, przyjmowania gości. Ale też pozwolą na dowóz, a wielu ludzi zostanie w domach. To potencjalni klienci. Przezorny właściciel knajpy miałby CZAS na przebranżowienie pracowników – by dowozili towary. Miałby możliwość zainwestować w ów dowóz, a może rozważyć zmianę siedziby lokalu – skoro na ileś miesięcy nie będzie można przyjmować gości, to może wybrać miejsce z mniejszym czynszem, za to nieźle skomunikowane, z dobrym parkingiem dla dostawców? Podobnie firmy przewozów osób i taksówek, i sklepy – mogłyby świadczyć wspólną usługę dostaw zakupów do domów. To oczywiście bardzo uproszczone przykłady, ale… rzecz w tym, że w gospodarce wbrew pozorom nie jest najważniejsza wysokość podatków, ale przewidywalność przepisów prawnych i ekonomicznych. Nie ma nic gorszego niż nagła zmiana przepisów i zasad. I o ile pierwszy lockdown był potwornym zaskoczeniem, ale wywołanym nie mniejszym zaskoczeniem, jakim była pandemia – Tu trudno było kogokolwiek winić, tak drugi, który rządzący raczyli ogłosić wczoraj, był już do przewidzenia. Polscy politycy jednak woleli się kłócić o rzeczy mało istotne. Osobiście jestem przeciwnikiem zamykania gospodarki, uważam, że należało bardziej zadbać o odpowiednie zasady bezpieczeństwa (maseczki, dystans, dezynfekcja). Jednak skoro już trzeba lockdownu, należało się do niego odpowiednio przygotować. Niestety, wszystko jest spóźnione. A koszty będą olbrzymie. że w związku z tym to prawo zostanie na trwałe i że już nic z tym nie można zrobić. To nieprawda, Szymon. Można. Trzeba tylko chcieć. Nie ukrywam, jest mi w tej sprawie nieco łatwiej niż innym. Nigdy nie podzielałem religijnej ekscytacji Trybunałem. Parę lat temu mocno mi się zresztą za to dostawało. Trybunalska czapka nie wzruszała mnie na głowie pana Zolla, kiedy blokował wspólnie z kolegami liberalizację aborcji. Tym bardziej nie onieśmiela mnie dziś na głowie pani Przyłębskiej. Rozradowanej prawicy mam do powiedzenia jedno: żadna władza nie trwa wiecznie. Wasza także. Stracicie władzę, a my odwrócimy tę decyzję. Nie będą nas interesowały bajeczki o rzekomym „kompromisie”. W tym tygodniu wszyscy zresztą już zobaczyli, ile były warte. Wprowadzimy normalne prawo o przerywaniu ciąży. Decyzja będzie należeć do kobiety. Jeżeli komuś wiara nakazuje donoszenie ciąży z bezmózgowiem, to ma do tego prawo. Ale nikt nie będzie mógł zmuszać do cierpienia innych. Jeśli zaś chodzi o prawdziwych autorów tego zakazu, czyli biskupów – kurek z państwowymi pieniędzmi zostanie zakręcony. Piszę o tym otwarcie, żeby nikt nie był zaskoczony. O tym będą kolejne wybory.