Policjanci absolutnie nadużywali swoich uprawnień
krążyły po centrum, nie mogąc się dostać na uzgodnioną trasę (…) nie doszłoby do tych konfrontacji, gdyby nie pojawiły się – jak za czasów PO – wielkie, zwarte oddziały policji. Uzgodnienia były takie, że ich nie będzie. Dopóki tak było – było spokojnie. W momencie gdy pojawiły się duże oddziały prewencji, znalazła się grupa kilkudziesięciu agresywnych osób, która zaczęła te oddziały atakować. Należy ją zdecydowanie potępić. To są ludzie, którzy zakłócili obchody Święta Niepodległości, no i niestety wywiązała się regularna bijatyka, podczas której oberwały przypadkowe osoby. Żal, że ci agresywni ludzie zepsuli Święto Niepodległości. Żal też, że policjanci absolutnie nadużywali swoich uprawnień. Bili przypadkowe osoby, na schodach stadionu ustawili regularną ścieżkę zdrowia. Wielu z nas nie widziało czegoś takiego za czasów PRL.
– Wiele dostępnych w internecie filmów pokazuje, że to jednak nie policja zaczęła zamieszki.
– Ta bijatyka przed Empikiem to rzecz absolutnie niedopuszczalna i zasługująca wyłącznie na potępienie (...)
– Czyli wyrywanie kostki brukowej i znaków drogowych to wina policji? – Nie usprawiedliwiam agresywnych osób. Ale zdaniem samej policji jest tak, że gdy policjanci nie są widoczni, wówczas nie dochodzi do agresji. Omawiane to było na Komisji Spraw Wewnętrznych
w Sejmie przy okazji analizy wydarzeń z lat 2011–2013. W latach 2015–2019 na Marszach Niepodległości było spokojnie, bo zwarte oddziały prewencji były poza wzrokiem manifestujących (…) są grupy agresywnych chuliganów, na których obecność zwartych oddziałów policji działa jak płachta na byka i zaproszenie do konfrontacji. Gdyby policja pozwoliła, tak jak przez ostatnie lata, wykonać organizatorom swoją pracę, wówczas nie wydarzyłoby się nic złego.
– To była według pana jakaś prowokacja władz i policji?
– Zastanawiam się, co odpowiedzieć, bo krąży wiele plotek. Nie wiem tak naprawdę, co się stało. Do ostatniego dnia wszystko wydawało się OK, że jest pozytywne i profesjonalne nastawienie dowódców policji na przeprowadzenie tego wydarzenia wedle standardów z poprzednich lat (…) podczas strajków kobiet nie było przyzwolenia na użycie przemocy, natomiast 11 listopada zostały wydane rozkazy: bądźcie surowi, twardzi, ostrzy, jeżeli coś się dzieje – reagujcie, nie oszczędzajcie tych, których macie przed sobą, jak trzeba używać środków przymusu bezpośredniego, to używajcie. A czy to była prowokacja? Być może jest to materiał nawet na komisję śledczą w Sejmie – jaki był zakres nadzoru ministra nad tym, co się działo.
Rozmawiała KAMILA BIEDRZYCKA
CCała nasza cywilizacja opiera się na tym, co wspólne. Za to, co wspólne, płacimy z podatków. Dzięki temu działają szpital, przedszkole i podstawówka na rogu. Za te pieniądze utrzymywane są uniwersytety i instytuty badawcze. Za te pieniądze jeżdżą autobusy i pociągi. Dzięki podatkom mamy drogi, tory i mosty. Ale też zakupy dla starszej pani, które niesie pracownik z OPS-u, leki na receptę, pomoc dla osób niepełnosprawnych... Zrzucają się na to pan Nowak i pani Kowalska. Chciałoby się powiedzieć, że zrzucamy się wszyscy. Niestety, tak nie jest. Bogate firmy – znacznie zamożniejsze od Nowaka i Kowalskiej – skutecznie się od tego wymigują. Unikanie opodatkowania jest patologią, na którą niestety przez lata przyzwalali politycy. Jedna z branż, w których rozpleniło się to zjawisko, to gospodarka cyfrowa.
Ten sektor zdominowały wielkie firmy. Teraz, w pandemii, Facebook, Google czy Amazon zarabiają jeszcze więcej niż dotąd. To, że życie przenosi się do sieci, oznacza dla nich większe zyski. Każda godzina, którą spędzamy przed ekranem, to dla nich więcej danych, którymi mogą handlować i więcej okazji do wyświetlenia reklam. Kiedy inne branże bankrutują, Big Tech ma się świetnie. Ale we wpływach do budżetu państwa tego nie widać.