I MORDERSTWO
Wszystko zaczęło się ćwierć wieku temu, kiedy do Rybnika po raz pierwszy zawitały formacje kabaretowe z całej Polski, by zaprezentować się w przeglądzie, który z czasem zyskał renomę jednego z najważniejszych w kraju. Dziś odbywające się co roku pod koniec listopada w Rybniku spotkanie mistrzów polskiego humoru i rywalizacja o statuetkę
Złotego Koryta to już tradycja, a dla miłośników rodzimych kabaretów okazja do kilkudniowego maratonu wypełnionego śmiechem i najlepszymi żartami.
Tegoroczna edycja imprezy w związku z 25-leciem miała być obchodzona wyjątkowo hucznie. Pandemia pokrzyżowała jednak plany organizatorów, dlatego zdecydowano ostatecznie o przełożeniu jubileuszowej gali na przyszły rok. Nadchodzący przegląd kabaretów i występów stand-uperów odbywa się zaś pod hasłem „Ryjek 24 i pół”. Ponieważ jednak 25. urodziny Rybnickiej Jesieni Kabaretowej to znakomita okazja do podsumowań i wspomnień, Kabaret Młodych
Panów już w najbliższy weekend zaprosi widzów na wyjątkowy, dwugodzinny show, będący kompilacją najlepszych występów, które złożyły się na 25 lat historii kultowego festiwalu.
Widzowie zobaczą więc najzabawniejsze skecze mistrzów polskiego kabaretu oraz monologi najpopularniejszych polskich satyryków, które bawiły Polaków do łez na przestrzeni minionego ćwierćwiecza. Wśród przypomnianych artystów znajdą się m.in. Kabaret Skeczów Męczących, Ani Mru-Mru, Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Młodych Panów i stand-uper Łukasz Lotek Lodkowski. Aleksandra Pawłowska
Msza święta z kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze
Transmisja mszy świętej z sanktuarium Matki Bożej
To jemu zawdzięczamy takie przeboje jak „Byłaś serca biciem”, „C’est la vie – Paryż z pocztówki”, „Bądź moim natchnieniem”. Byłoby ich zapewne więcej, gdyby nie niespodziewana śmierć, którą poniósł z rąk zabójcy w wieku zaledwie 42 lat. Tragedia, która rozegrała się w centrum Krakowa 10 października 1991 r., wstrząsnęła całym krajem, tym bardziej że Andrzej Zaucha był wówczas u szczytu popularności. Jeszcze kilka lat wcześniej wiódł spokojne, szczęśliwe życie spełnionego artysty, męża i ojca.
Na karierę muzyczną zdecydował się dość późno. Z zawodu był zecerem, choć miłość do muzyki już w młodym wieku zaszczepił w nim ojciec, który grał na perkusji. Andrzej, choć nigdy nie skończył szkoły muzycznej, sam zaczął uczyć się gry na różnych instrumentach. Początkowo jednak planował związać swoje życie ze sportem. Był świetnym kajakarzem. W 1964 r. miał nawet jechać na igrzyska do Tokio. Zdecydował się jednak odłożył wiosło i zaczął śpiewać. Wówczas poznał też miłość swojego życia i przyszłą żonę – Elżbietę. Poznali się, będąc jeszcze nastolatkami. Od tamtej pory byli nierozłączni, a Elżbieta pomagała mu także kierować jego karierą muzyczną. Ta zaś rozwijała się szybko. Zaczynał w jazzowo-rockowym zespole Dżamble. Później związał się ze słynną Anawą, gdzie miał zastąpić chorującego wówczas Marka Grechutę. Prawdziwy sukces przyszedł jednak dopiero w latach 80., gdy Zaucha postawił na karierę solową.
Szczęście opuściło Zauchę z dnia na dzień, gdy niespodziewanie w połowie 1989 r. zmarła jego żona. Dla muzyka był to cios nie do zniesienia. Załamał się i nie chciał już dłużej śpiewać. Przy życiu trzymała go tylko ich dorastająca córka. Odżył dopiero, gdy poznał Zuzannę Leśniak, młodą aktorkę, z którą połączyła go praca w krakowskim teatrze STU. Choć nie wierzył, że poczuje się jeszcze w życiu szczęśliwy, zakochał się. Była to jednak miłość zakazana, ponieważ Zuzanna była żoną francuskiego reżysera Yvesa Goulaisa, piekielnie o nią zazdrosnego. Andrzej liczył jednak, że aktorka porzuci męża i zwiąże się z nim. Planował ślub. Tak się jednak nie stało, a gdy Goulais odkrył ich romans, miał powiedzieć
w Hajnówce
Transmisja mszy świętej z kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego przy KWK „Wujek” w Katowicach-Brynowie do Zauchy: „Będę musiał cię zabić”.
Zazdrość zdradzanego męża popchnęła reżysera do najgorszego. Pewnego wieczoru, tuż po występie Zauchy i jego ukochanej w Teatrze STU, postanowił zemścić się na rywalu. Francuz oddał do wysiadającego z auta muzyka aż osiem strzałów. Dziewiąta kula nieumyślnie trafiła jednak również jego żonę. Żadne z kochanków nie przeżyło. Po dokonaniu zbrodni zabójca sam zgłosił się na policję i przyznał do winy. Został skazany na 15 lat więzienia.
Wkrótce po tragicznych zdarzeniach wydano jego pośmiertny już album, nad którym pracował w ostatnim czasie, zatytułowany po prostu „Ostatni album”. Stał się on tym samym jego muzycznym pożegnaniem. AHP