Świat się nie zawali, jak nie pojedziemy na święta
fazy, fazy śmiertelnej, mijają dwa–trzy tygodnie właśnie. Innymi słowy, dziś obserwujemy zgony osób zakażonych jakiś czas temu. Jeszcze nie jesteśmy przed pikiem.
– Mamy zatem jakikolwiek powód do optymizmu?
– Mamy. Taki, że obostrzenia sprzed początku listopada zdają się przynosić skutek. Niestety, wciąż bardzo wysokie jest prawdopodobieństwo spotkania osoby zakażonej. Poczekajmy do czwartku, piątku, może soboty. Jeśli będziemy mieli mniej – znacząco mniej – przypadków niż w ubiegły czwartek i piątek, bo to są dni szczytowe, to będziemy mogli mówić o jakimś małym sukcesie.
– „Przed nami okres świąt Bożego Narodzenia. Chcę zaapelować, żeby to były spotkania w małym gronie, wśród najbliższych, żeby nie przemieszczać się między miastami” – to słowa premiera Morawieckiego. Pojedziemy w tym roku na święta?
– Potem zaś dzieci będą miały coś na kształt „ferii” – od 4 do 17 stycznia potrwa przerwa w zajęciach w całym kraju.
– Kiedyś ferie podzielono po to, aby wszyscy zdążyli wyjechać. A teraz wszyscy mają razem, solidarnie siedzieć w domach. To dobre rozwiązanie. I tak nie byłoby zresztą dokąd wyjechać, skoro hotele i ośrodki mogą być jeszcze zamknięte. Trudno. Trzeba się przemęczyć.
– A kina? Muzea? Instytucje kultury? Też mają być zamknięte?
– Tak. Tak powinno być. Mówiłem o tym wcześniej. Celem obostrzeń jest to, by ludzie jak najmniej się poruszali, by nie spotykali się ze sobą. I to się, na razie, na ten moment, wydaje sprawdzać. I bardzo dobrze. Niech więc tak zostanie.
– Ale „odmrożone” zostaną galerie handlowe.
– Od przyszłej soboty. Bardzo ostrożnie, z ogromnymi rygorami liczby osób na powierzchnię. Pełny reżim sanitarny. Wyobraża pan sobie, żeby dzieciaki nie dostały prezentów na święta? Nie skończyłoby się to najlepiej (śmiech)... Ale mam nadzieję, że ludzie zachowają rozsądek. Coś zaczęło do nich trafiać, widać to na przykład po maseczkach. Jeszcze trochę nam brakuje do optymalnego poziomu 95 proc. populacji noszącej maseczki, ale jest na pewno dużo lepiej, niż wyglądało to wiosną i latem, kiedy noszeniem maseczek ludzie nie chcieli się przejmować.
– Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział za to masowe testy przesiewowe. – Tak, w trzech województwach: śląskim, małopolskim i podkarpackim. W dwóch pierwszych wyniki nowych zakażeń w ostatnich dniach i tygodniach były bardzo wysokie.
– Jaki jest cel takiego działania?
– Weryfikacja systemu nadzoru nad chorobą. Testy przesiewowe, testy w ogóle robi się nie w celu ograniczenia choroby, a zbadania dynamiki rozwoju epidemii na liczbę chorych.
– Jak pan zatem ocenia przedstawione rozwiązania?
– Ktoś powie, że można było zrobić więcej, a inny – że zrobiono wszystko, co można. Prawda leży pośrodku. Do świąt został miesiąc. Uważam, że premier zachował czas na weryfikację wyników i możliwość zmiany reakcji. Nie mamy czasowej alternatywy, bo epidemia dzieje się tu i teraz, na naszych oczach. Jeśli przyniosą one skutek, to będzie można odrobinę poluzować obostrzenia. Daliśmy sobie miesiąc na ewentualne korekty. – I musimy czekać na szczepionkę?
– Szczepionka będzie wtedy, kiedy będzie.
– Może już za sto dni.
– Jeśli nie, to się najwyżej ten okres przedłuży.
Rozmawiał ŁUKASZ MAZIEWSKI
„Super Express”: – W obliczu ostatnich wydarzeń nasuwa się jedno pytanie: czy grozi nam polexit?
Witold Jurasz: – Nie. Polexit obecnie nie jest możliwy. Nie jest on bowiem w interesie Unii Europejskiej, która nie pójdzie na zwarcie, wiedząc, że rządy PiS nie są wieczne. Polexit nie jest też w interesie nowej administracji amerykańskiej Joego Bidena. PiS może stroszyć piórka, ale nowy prezydent Stanów Zjednoczonych szybko przywoła go do porządku.
– A gdyby zaistniała jednak taka opcja, jak zareagowaliby, pana zdaniem, sami Polacy?
– Wiele osób w Polsce popierających strajk kobiet nie wyszło na ulice z powodu pandemii. Myślę jednak, że gdyby usłyszeli oni, iż rząd chce