Polexit nam nie grozi
wyprowadzić Polskę z UE, nie tylko wyszliby na ulice, ale optowaliby też za rozwiązaniem sprawy uwzględniającym tzw. scenariusz uliczny, w którym dopuszcza się nawet radykalne działania. Uznaliby bowiem, że mają do czynienia ze zdrajcami. Tym razem na ulice wyszłyby nie dziesiątki tysięcy ludzi, ale setki tysięcy. Nie ma takich sił policyjnych, które by to opanowały i nie ma takiego rządu, który by to przetrwał. Polexit nie opłaca się więc też PiS.
– Czyli scenariusz podobny do tego w Wielkiej Brytanii nie ma w Polsce szans?
– Sondaże są jednoznaczne. W Polsce referendum wygrane byłoby przez zwolenników UE. PiS nie zdecyduje się na jego rozpisanie. Poza tym, zanim by do niego doszło, PiS straciłby władzę. Gdyby jednak zarysował się taki scenariusz, opozycja powinna wyjść z propozycją do Jarosława Gowina, aby odsunąć Jarosława Kaczyńskiego od władzy. Myślę, że nawet w szeregach ugrupowania Zbigniewa Ziobry jest grono osób, które zawahałyby się nad wyprowadzeniem Polski z UE. Jestem też przekonany, że i w PiS są takie osoby. A całkowicie jestem już pewny, że Jarosław Gowin nie poparłby takiego rozwiązania.
– Polacy nie zmienią na tyle swojego pozytywnego nastawienia do UE, żeby jej przeciwnicy w naszym kraju wygrali w referendum?
– Ciągłe szczucie na UE na pewno jakiś skutek odnosi, ale Polacy, jak pokazują wszystkie sondaże, chcą członkostwa Polski w UE.
– W UE jest możliwość, że rządy mogą dążyć do jednostronnego wycofania się z umowy bez referendum…
– Nie wierzę w to.
– A do czego mógłby doprowadzić polexit? – W Europie, o ile nie jest się Szwajcarią z jej systemem bankowym bądź Norwegią z bogatymi zapasami ropy naftowej, to jest się albo w UE, czyli na Zachodzie, albo w strefie wpływów Rosji, albo też jest się Ukrainą i toczy się wojnę. To jest naprawdę bardzo proste i bardzo oczywiste. Polska chce zawetować budżet UE.
Jedna z ostatnich rozmów premiera Mateusza Morawieckiego (52 l.) z kanclerz Niemiec Angelą Merkel (66 l.) na temat budżetu Unii Europejskiej
– Czy realny jest taki scenariusz, że kraje zawiązują nową wspólnotę państw, a potem występują z UE, pozostawiając w niej tylko Polskę?
– Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale nie jest to takie proste do przeprowadzenia. Pamiętajmy, że w UE bywały już prowizoria budżetowe. Mam wrażenie, że w Polsce wokół tej sprawy panuje jakaś histeria. Nie podejrzewam natomiast o histerię Angeli Merkel, która będzie kluczową osobą wśród podejmujących decyzje. Jeśli nastąpiłoby polskie weto unijnego budżetu, UE znajdzie jakieś wyjście, aby sprawnie funkcjonować. Skoro pojawia się scenariusz, w którym można stworzyć nową unię, gdyż prawnie da się to (na siłę) zrobić, to tym bardziej da się też znaleźć metodę, by funkcjonować pomimo polskiego weta. Nikt nie będzie próbował wypchnąć Polski z UE z powodu tego, co robi PiS. W Unii widzą, że PiS ulega dekompozycji. Zabawne skądinąd, że zdaje się nie dostrzegać tego opozycja, która nie ma chyba żadnego pomysłu na przejęcie władzy. Skoro opozycja mówi o tym, jak bardzo PiS szkodzi Polsce, to wypadałoby, by próbowała PiS od władzy odsunąć. Szczególnie że w obozie prawicy nie brak polityków, którzy też już widzą, że Jarosław Kaczyński, poza wynajdywaniem kolejnych wrogów, nie ma niestety żadnego pomysłu.
– Nie przewiduje pan więc skrajnych sytuacji?
– Moim zdaniem PiS nie spróbuje przeprowadzić polexitu, a jeśli to zrobi, straci władzę. Obawiam się tylko, że scenariusz może być wówczas bardzo gwałtowny, bo gdy na ulice wychodzi, powiedzmy, milion ludzi, to nie można wykluczyć, że taki tłum zechce zająć sejm, Pałac Prezydencki i budynki rządowe. Będzie to bardzo niebezpieczne, gdyż może dojść do przemocy na ulicach. To byłby bunt społeczny, rewolucja. Milionowy tłum jest w stanie zmieść każdy rząd.
Rozmawiał TOMASZ WOLF ruchu. Na razie kandydatów na inteligenckiego Wałęsę czy Leppera nie widać. Niezależnie od tego, jak powiedzie się ulicznym radykałom, czeka nas zapewne tąpnięcie na scenie politycznej. Na razie chyba żadna z istniejących partii opozycyjnych nie stała się politycznym ramieniem oddolnego buntu. Najbliżej tego jest ruch Szymona Hołowni, ale trudno oczekiwać, by polityk nieukrywający swego katolicyzmu stał się głównym profitentem antykatolickiego zrywu. Zmiany czekają też Zjednoczoną Prawicę i tu – paradoksalnie – są łatwiejsze do przewidzenia. Bardzo wątpliwe, by obecny obóz rządowy poszedł razem do wyborów. Napięcia są w nim zbyt wielkie. Jarosław Kaczyński coraz trudniej znosi sytuację, w której ogon – czyli Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin – macha psem, czyli PiS-em. Sojusznicy są dziś przez prezesa PiS postrzegani jako balast, którego przy pierwszej okazji trzeba się pozbyć. Tą okazją będą na pewno wybory, ale może wcześniej pojawi się jakaś inna. Przecież tyle się dzieje…