Do Kaczyńskiego dociera, że rozpoczął się schyłek jego władzy
groźny jest ten drugi – blisko związany ze skrajnym elektoratem Radia Maryja oraz nadzorujący prokuraturę. Każdy z nich ma ambicje i elektorat do zdobycia – kosztem PiS-u. Przykładem tego, że im mniej kontroli ma Kaczyński, tym nierozsądniej postępuje, jest afera wokół „piątki dla zwierząt”. To był jego największy błąd ostatnich miesięcy, jeśli nie lat. – Dlaczego?
– Gdyby zależało mu na wprowadzeniu reformy, to zasiadłby do negocjacji z przeciwnikami reformy w swoim klubie. Tymczasem – z nikim tego nie konsultując – wybrał rozwiązanie tak radykalne, że szczęki opadły nawet najbardziej radykalnym obrońcom praw zwierząt gdzieś z okolic partii Razem, i powiedział: „macie za tym głosować i już”. Postawił pod ścianą ludzi, którzy – razem z Ardanowskim – są klasycznymi pisowcami, tylko nie mogli zrozumieć woli prezesa. Po głosowaniu, w którym zbuntowało się przeciw niemu 15 posłów, wciąż mógł prowadzić dialog. Jednak zamiast tego postanowił ich zawiesić w prawach członków partii. Dla Kaczyńskiego jakikolwiek kompromis to kapitulacja.
– Przeciwko „piątce dla zwierząt” wypowiedział się także prezydent z PiS.
– Zachowanie się Kaczyńskiego wobec Dudy to kolejny przykład tego, że tej chłodnej kalkulacji w postępowaniu Kaczyńskiego coraz mniej.
Nie traktuje go jako swego największego atutu politycznego, ale jako zło konieczne, dopust boży. Myślę, że zaraz Dudzie wyczerpią się wszelkie rezerwy uległości i coraz częściej będzie demonstrował swoją niezależność. Jak na przykład zaproponowaniem nowej ustawy aborcyjnej bez konsultacji z Kaczyńskim, czym wprowadził go we wściekłość. Prezes dalej zachowuje się tak, jakby Duda był jego dłużnikiem, bo to on wysunął jego kandydaturę na prezydenta. To zamierzchła historia, a wdzięczność w polityce jest niezwykle rzadką cechą.
– A na premiera prezes Kaczyński może wciąż liczyć?
– Cała pozycja premiera opiera się na Kaczyńskim. Stary aktyw PiS go zje, jeśli tylko Kaczyński wyda go na pożarcie. Dla starej gwardii partyjnej Morawiecki przyszedł w ostatniej chwili, z najbardziej znienawidzonego miejsca – z banku. A Morawiecki został premierem głównie po to, by wynegocjować budżet Unii na siedem lat. Kaczyński uznał, że w jego otoczeniu nie ma nikogo na tyle lojalnego, merytorycznego i biegłego w negocjacjach po angielsku, żeby wywalczyć duże pieniądze. Dlatego w tym momencie jest w prezesie strach. Bo gra rozpoczęta kilka lat temu może rozbić się o mechanizm praworządnościowy, którego nie przewidział.
Rozmawiał DANIEL ARCISZEWSKI
GGdziekolwiek by teraz spojrzeć, tam kryzys. Albo pożar. Albo załamanie. Takie nagromadzenie negatywnych czynników zawsze w historii prowadziło do głębokich zmian. Czasem rewolucyjnych, wymuszanych przez ulicę albo wręcz zbrojny bunt. Czasem demokratycznych, dokonywanych za pomocą kartki wyborczej.
Zmiana wisi w powietrzu, ale jaką formę w końcu przybierze – nie wiadomo. Radykalnym demonstracjom sprzyja fakt, że następne wybory są bardzo odległe. Rewolucjoniści nie chcą czekać trzy lata. Uważają, że kres obecnej władzy powinien nastąpić już teraz. Słabością radykałów jest brak liderów. Ostra retoryka nie może przesłaniać faktu, że z facebookowo-ulicznego fermentu nie wyłonił się jeszcze charyzmatyczny przywódca. Bez takiego lidera trudno przekształcić potencjalną energię buntu w siłę polityczną. Być może media społecznościowe zmieniają wiele, ale wydaje, że się wciąż potrzebna jest osoba, która byłaby symbolem, twarzą i zarazem szefem