Kolędujmy Jezusowi w domu i kościele
Kolędowanie w naszej Ojczyźnie ma długą tradycję i przybiera różne formy regionalne. W bieżącym roku kurczowe trzymanie się większości świątecznych zwyczajów skazane jest na niepowodzenie albo na solidne kary. Wszystkiemu winien koronawirus. Stworzyła się zatem okazja do poszukiwania całkiem nowych form, które – i tego nie można wykluczyć – z czasem dołączą do tradycyjnych.
Pierwszy przykład pozytywnych propozycji podsunęli hierarchowie Kościoła, oskarżani często o skrajny tradycjonalizm w postępowym społeczeństwie. Skoro księża nie mogą chodzić po kolędzie czyli – jak to współcześni wykładowcy seminaryjni określają – „odwiedzać wiernych z wizytą duszpasterską”, to zaproponowali wiernym przyjście do kościoła i tutaj urządzić kolędowanie. Wygląda na to, że księża podjęli te sugestie, skoro na wielu tablicach ogłoszeń zawisły już w Adwencie informacje o datach, które korespondują z terminami wizyt w domach w poprzednich latach.
Nowa forma kolędy z pewnością zatraci pewne aspekty, ale uwypukli jakieś nowe. Prawdopodobnie nie będzie „sprawdzania” kartoteki ani zeszytów z religii. Nie wiadomo, jak „poświęcić mieszkanie”. Ograniczone będą rozmowy czy pytania indywidualne kierowane do księdza. Znikną „kolacje” na zakończenie, o których złośliwe gazety pisały, że księdza trzeba było odprowadzać na plebanię. W zamian kolęda w kościele zyska przynajmniej dwie piękne cechy. Przyjdzie na kolędę każdy i tylko ten, kto będzie chciał, bez żadnej presji zewnętrznej. Sąsiedzi będą się wspólnie modlić. Poczują się bliżej siebie, jako jedna wspólnota. Nie będzie tłumów, bo przepisy sanitarne na to nie pozwolą. Anonimowość będzie ograniczona.
Podczas takiej kolędy będą sobie mogli uświadomić, co w praktyce oznacza piąte przykazanie kościelne: „Troszczyć się o potrzeby wspólnoty kościoła”. Jakie wymagania stawia ono przed wiernymi oraz kto jest gotów nieść odpowiedzialność za tę wspólnotę.
Polacy lubią śpiewać kolędy. Na spotkaniach nieliturgicznych śpiewamy jeszcze pastorałki. W związku z ograniczeniami trzeba poszukać nowych sposobów wspólnego śpiewania kolęd. Na pewno jednym z nich jest dawny zwyczaj naszych przodków zbierania się w rodzinie i śpiew po kolei wszystkich kolęd, które są w książeczkach. Pastorałki śpiewane w domu tworzą specyficzną atmosferę, szczególnie jeśli nie kończy się na dwóch pierwszych zwrotkach.
Kiedy społeczeństwo przeżywało bolesne doświadczenia stanu wojennego z pomocą przyszli do kościołów artyści. Swoim zaanga- żowaniem potrafili rozbudzić piękne wspólnotowe uczucia, niwelując równocześnie różne formy agresji. Piękno zawsze ma wpływ leczniczy na człowieka, jak również na wspólnotę. Nie na darmo filozofowie, od Platona zaczynając, łączą ściśle ze sobą dobro, piękno i prawdę.
Czterdzieści lat temu ludzie nie mieli jeszcze technicznych możliwości takiego łączenia się ze sobą jak współcześnie. Dotyczy to także kościoła. Podłączenie do kamery parafialnej daje szansę uczestniczenia, nawet aktywnego, w tym, co dzieje się w kościele. Mogą na przykład śpiewać w domu kolędy wspólnie z piosenkarzami, prowadzącymi śpiew w kościele. Mogą zatem uczestniczyć w adoracji Jezusa w żłóbku albo w adoracji eucharystycznej. A jeśli zobaczą na komputerze wielu parafian podłączonych, to łatwiej uwierzą w siłę indywidualnej czy rodzinnej modlitwy, która przybiera moc wspólnotową. Fizycznie każdy we własnym domu, ale duchem w kościele, i jeszcze jako jedna wspólnota. Dotrze zatem do Boga z wielką mocą wspólna modlitwa i wspólnie śpiewane kolędy. Artyści piosenkarze w kościele, wierni w domach.
Powyższa perspektywa dotyczyć może udziału w wydarzeniach i nabożeństwach bez sakramen- tów. Odnośnie do sprawowania sakramentów za pośrednictwem internetu, jest wyraźne zastrzeżenie kompetentnej władzy kościelnej, iż nieważnym jest rozgrzeszenie udzielone przez telefon. Udział we mszy świętej przez internet nie zastępuje rzeczywistego udziału. Niemniej w tegorocznej pasterce będziemy uczestniczyć z domu. W tej trudnej sytuacji na pewno spodoba się Bogu liczny udział wiernych w kościelno-domowym nabożeństwie.
Będąc w domu i uczestnicząc w nabożeństwach w kościele, w czasie realnym, a nie w nagraniach, wierny włącza się do tej kościelnej wspólnoty i korzysta z jej duchowego bogactwa. Otrzymane błogosławieństwo będzie skuteczne dla wszystkich, którzy w tym samym czasie aktywnie uczestniczą, będąc czy to w kościele, czy w domu. Dotyczy to także błogosławieństwa udzielanego przez Ojca świętego i transmitowanego przez telewizję, nawet tego, z którym związany jest odpust zupełny, jak bożonarodzeniowe, noworoczne czy wielkanocne. Spodziewać się można, że z czasem zostaną wydane i doprecyzowane konkretne przepisy kościelne.