Głupi byli, głupi pozostaną
PPartie polityczne tylko wtedy są atrakcyjne dla wyborców, gdy potrafią wymyślać się na nowo i reagować na zmieniający się świat oraz oczekiwania społeczne. W 2015 r. PiS z partii smoleńskiej potrafił stać się ugrupowaniem prospołecznym, widząc, że tędy wiedzie droga do władzy. W styczniu nowe otwarcie (które to już?) i nową tożsamość zapowiada PO. Wygląda jednak na to, że władze partii postanowiły utrwalić jej status muzealnego eksponatu. Czytam w „DGP” wywiad z przewodniczącym Budką, w którym zdradza m.in., jak zamierza uzupełnić braki w budżecie. Słyszymy więc o cięciach w administracji i „przeniesienie części usług publicznych do organizacji pozarządowych i sektora prywatnego”, by administrację ograniczyć. Postulat żywcem wyciągnięty z epoki Margaret Thatcher i tzw. nowego zarządzania publicznego. Mamy rok 2020, a Borys Budka sięga po rozwiązania sprzed 40 lat, które nie dość, że nieaktualne, to jeszcze nieraz dowiodły swojej nieskuteczności. Wiem, że rządy PiS to jest najlepsza antyreklama państwa, które mniej służy obywatelowi, a bardziej interesom pisowskiej nomenklatury i interesom partyjnym. Ale odpowiedzią na dziadostwo PiS nie może być jeszcze większe dziadostwo PO.
Nowe zarządzanie publiczne, do którego odwołuje się Budka, było odpowiedzią na kryzys finansów państwa w latach 70. XX w. Zakładało oszczędności państwa, m.in. poprzez zrzeczenie się odpowiedzialności za usługi publiczne, i oddanie ich w ręce prywatnych podmiotów, które miały być bardziej racjonalne niż państwo. Okazało się, że nie tylko tak nie jest, lecz także oznacza to konkretne koszty społeczne i upadek usług publicznych, których obywatele przecież potrzebują.
W Polsce od 2005 r. już korzystano z tego pomysłu, budując „tanie państwo”. Skończyło się patologiami w zatrudnieniu w firmach pracujących w imieniu państwa. To nie stało się wcale tańsze, ale gorzej prowadzone i do tego skierowane przeciwko ludziom ze swoją bezlitosną rynkową logiką. Także oddanie służby zdrowia częściowo prywatnym podmiotom wcale nie poprawiło, a wręcz pogorszyło dostępność do niej. To, czego PO nie nauczyła się z praktyki III RP, powinna nauczyć się z pandemii koronawirusa. Dowiodła ona, że potrzebujemy sprawnego i sprawczego państwa, które samo dba o dobrej jakości usługi publiczne i zapewnia godne zatrudnienie swoim pracownikom. Ktoś, kto tej lekcji nie odrobił, nie zasługuje na władzę.