Siedział za trawkę i się tego nie wstydzi
O problemach z prawem
Na zawodowych ringach jest niepokonany, a niemal wszyscy pięściarscy eksperci w kraju uważają go za talent numer jeden w Polsce. Kamil Bednarek (25 l., 6-0, 3 k.o.) tylko „Super Expressowi” opowiedział o przygodach z prawem i wnioskach, jakie wyciągnął z odsiadki w Danii.
„Super Express”: – Jak wpadłeś w kłopoty? Kamil Bednarek: – Przez głupotę przestałem boksować amatorsko i zacząłem kręcić się po mieście. Chciałem zarobić jakieś pieniądze, ale nie chciałem np. pójść do fabryki, by jakiś gamoń mówił mi, co mam robić. Była więc ulica. W pewnym momencie pojawiła się opcja wyjazdu do Danii, a że była to w sumie łatwa kasa, a w Polsce nic mnie nie trzymało, to się zdecydowałem. Po kilku miesiącach wróciłem, oddałem długi i ponownie tam pojechałem.
– I czym się zajmowałeś w Danii?
– Na farmie pracowałem w laboratorium, które zajmowało się hodowlą konopii. Pełny profesjonalizm, maszyny, namioty. Byłem ogrodnikiem – podlewałem te krzaki, przycinałem je, suszyłem, ale resztą zajmował się już ktoś inny.
– Jak doszło do zatrzymania?
– Wpadli na grubo, jak do największych terrorystów. Zamknęli ulice, policja wparowała z psami, latarkami i pistoletami.
– Jaki wyrok dostałeś?
– Półtora roku, ale podpisałem papiery, że przez 12 lat nie pojawię się w Danii i wypuścili mnie po połowie. Jak przekroczę we wspomnianym czasie ich granicę, to druga połowa zostanie odwieszona.
– Żałujesz tego, wstydzisz się tamtych czasów?
– Nie. Po pierwsze nauczyłem się angielskiego, po drugie zobaczyłem, na kim tak naprawdę mogę polegać i jakich ludzi mam wokół siebie. Jakbym okradł babcię albo pobił jakiegoś dziadka, tobym się wstydził, a tak to były tylko krzaki, nic megazłego. Gdybym mógł cofnąć czas, to niczego bym nie zmienił. – Jakie wnioski wyciągnąłeś z tej odsiadki?
– Takie, że trzeba zajmować się sobą, a nie kolegami, bo na końcu i tak zostanie się tylko ze swoją kobietą i rodzicami. Trzeba radzić sobie samemu, a nie patrzeć na innych. Teraz już wiem, co jest dla mnie ważne.
– Trzeba mieć mocną głowę, mocną psychikę, by wytrzymać za kratami?
– Tak. Byli tacy, co codziennie tylko narzekali, ale ja tam wszedłem ze świadomością, że muszę sobie ogarnąć życie tak, jakbym był na wolności. Musiałem sobie zagospodarować jakoś czas i w miarę normalnie funkcjonować. Tak też było. Byłem takim śmieszkiem, ze mną nikt się nie nudził. Któregoś dnia wpadłem na pomysł, że dorobię sobie, sprzedając różańce. Poprosiłem rodziców, przysłali całe pudło, ale wszystko rozdałem za darmo. Zabawnych historii nie brakowało.
Rozmawiał RAFAŁ MANDES