Ci ludzie to szkodnicy we własnej sprawie
„Super Express”: – Wielu przedsiębiorców postanowiło nie czekać na zniesienie lockdownu i od poniedziałku otworzyło swoje biznesy objęte obostrzeniami. Czy to mądre posunięcie w negocjacjach z rządem o odmrożenie gospodarki?
Cezary Kaźmierczak: – My kampanie o znoszenie ograniczeń prowadzimy od jesieni. Mieliśmy dwie ogromne kampanie z użyciem billboardów, radia, telewizji czy mediów cyfrowych. Nasze działania to naprawdę nieustanna walka. Przedstawiamy rządowi rozwiązania dla wszystkich branż, jak one mogą funkcjonować w pandemii. Naciskamy na niego, pokazujemy alternatywy, negocjujemy.
– Chyba słabo wam to wychodzi, skoro wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że restauracje i hotele zostaną odmrożone jako ostatnie.
– Tu się nie zgodzę. Dzięki naszej aktywności ten lockdown z całą pewnością był dużo słabszy, niż zakładano na początku, a także mieliśmy swój udział w poluzowaniu rygorów już przed świętami...
– Ale to było za mało. I teraz wielu przedsiębiorców, zwłaszcza z branży gastronomicznej, bierze sprawy w swoje ręce.
– Inicjatywa podjęta przez tych happenerów otwierających restauracje jest zwyczajnie szkodliwa. Zarówno dla agend nakłaniających rząd do ograniczania restrykcji, jak i dla samych restauratorów. Głównie dlatego, że ten strajk jest za mały. Spójrzmy na jego mapę. W Warszawie na 10 tys. restauracji w strajku bierze udział jedna – i to nie w jawnym czynie obywatelskiego nieposłuszeństwa, ale udając, że będą prowadzone w niej jakieś tam szkolenia piwne. Ci ludzie to szkodnicy we własnej sprawie. Taka jest brutalna prawda.
– Jednak opinia publiczna w dużej mierze popiera strajkujących i mają sporą ekspozycję w mediach.
– Jedno to straszyć strajkiem – pokazywać kły i gotowość do wspólnej walki. To miałoby sens i istotnie wzmocniłoby naszą pozycję w negocjacjach. A gdyby w akcji wzięło udział 80 proc. lokali, to od poniedziałku nie mielibyśmy w Polsce lockdownu. Jednak czym innym jest ogłoszenie strajku i patrzenie na to, jak w stolicy otwiera się jeden lokal na 10 tys. Jak rząd spojrzy na mikroskopijną skalę tego przedsięwzięcia, to szybko uzna, że żadnego problemu nie ma i spokojnie może przedłużać obostrzenia.
– W Warszawie owszem zadeklarowała się jedna knajpa, ale w turystycznych Beskidach i na Podhalu wzięcie udziału w proteście ogłosiło już kilkanaście knajp.
– Pracuję w tej branży na tyle długo, że znam dość istotną różnicę między deklaracjami a rzeczywistością. My protestujemy przeciwko lockdownowi, ale – po pierwsze – nie popieramy łamania prawa, a po drugie, sprzeciwiamy się podejmowaniu inicjatyw o charakterze happenerskim. Część ludzi nawołująca do strajków uczestniczy w każdym proteście od początku lockdownu. Nie pamiętam protestu, na którym nie widziałbym twarzy pana Kołodziejczaka z Agrounii. Tacy jak on na nieprzemyślanym podburzaniu ludzi chcą zbić tanim kosztem kapitał polityczny. Gdybym nie wiedział, że to głupota, tobym pomyślał, że to prowokacja. – Pan mówi o naciskach na rząd o zdjęcie restrykcji, a za chwilę czeka nas przedwiosenna III fala zachorowań. Czy to nie jest nierozsądna gra?
– Znam motywację rządu zamykania siłowni, basenów, restauracji... Nikt w rządzie nie twierdzi, że to miejsca, gdzie się zakażają ludzie. Motywem do zamknięcia tych miejsc – i w ten sposób te miejsca były segregowane – jest wyeliminowanie jakichkolwiek powodów do wychodzenia ludzi z domów. Dlatego pozostawiono otwartych fryzjerów, bo do fryzjera nikt nie idzie się rozerwać. No chyba, że jest się kobietą...
– To zabawne, że wspomniał pan o fryzjerze, bo to właśnie na wyrok sądu o fryzjerach powołują się gastrobuntownicy. Wojewódzki sąd administracyjny unieważnił karę nałożoną na fryzjera prowadzącego działalność mimo obostrzeń.
– A w Warszawie sądy połowę skarg przyjęły, a połowę odrzuciły, tak że to loteria. W Polsce nie obowiązuje prawo precedensowe. Gdziekolwiek się znajdziemy, mamy problem źle funkcjonującego systemu sądowego. No bo pewnie pierwszy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego o obostrzeniach poznamy dwa lata po zakończeniu pandemii. Czeka nas bardzo trudny okres. Nie mam żadnych złudzeń co do tego, że część przedsiębiorców będzie musiała się przebranżowić, a część zamknąć swoje przedsiębiorstwa. COVID-19 bardzo głęboko przeorał gospodarkę. Nic nie będzie takie, jak przed pandemią. Teraz apeluję tylko o cierpliwość, odpowiedzialność i rozwagę. W piątek w nocy ruszyła tarcza finansowa PFR, a pierwsze wypłaty w jej ramach przekazane zostały już w poniedziałek. To na teraz musi wystarczyć, a my w międzyczasie dalej będziemy walczyć o prawa przedsiębiorców.
Rozmawiał DANIEL ARCISZEWSKI