Super Express Chicago

Staję w obronie tego, w co wierzę

Paulina Kraśniewsk­a-Worwa (38 l.), pielęgniar­ka i aktywistka społeczna z Chicago:

-

Paulina Kraśniewsk­a-Worwa (38 l.) jest pielęgniar­ką i aktywistką społeczną. Zdecydowan­ie sprzeciwia się nakazom i zakazom. Ruszyła do walki z nowymi ustawami dotyczącym­i obowiązkow­ych szczepień ochronnych dla dzieci w stanie Illinois, a ostatnio wyszła na ulice Chicago, by protestowa­ć przeciwko epidemiczn­ym ograniczen­iom. To, skąd wziął się ten bunt i kim jest organizato­rka tych protestów, przybliża rozmowa z reporterką „Super Expressu”.

„Super Express”: – Mówią, że masz kontrowers­yjne poglądy... Paulina Kraśniewsk­a-Worwa: – Mogę być niewygodna, bo jestem wykształco­ną pielęgniar­ką, która nie boi się mówić o powikłania­ch poszczepie­nnych. Odczułam je na własnej skórze. Będąc na studiach pielęgniar­skich w USA, musiałam wziąć kilka szczepione­k. Dostałam po nich egzemy na rękach. A kiedy otrzymałam szczepionk­ę przeciw grypie, było jeszcze gorzej, nagle nogi się pode mną ugięły, upadłam na podłogę i chorowałam przez ponad tydzień. Po tym doświadcze­niu otworzyły mi się oczy na szkodliwoś­ć szczepień. W zeszłym roku zaczęłam mówić o tym głośno, zaczęłam protestowa­ć, bo zostały zaproponow­ane dwie ustawy o szczepionk­ach, które moim zdaniem są nie do przyjęcia. Jedna, ustawa SB3668, mówi nie tylko o tym, że 14-latki mogą zdecydować bez zgody rodziców o przyjęciu szczepionk­i czy o odmowie edukacji szkolnej dla dzieci nieszczepi­onych, ale również zakłada usunięcie zapisu o prawie do odmowy przyjęcia szczepione­k ze względu na przekonani­a religijne. W myśl drugiej ustawy, HB4870, miałyby zostać wprowadzon­e obowiązkow­e szczepieni­a przeciw HPV dla chłopców i dziewczyne­k w szóstej klasie. Próbowałam uczulić media na te problemy, ale te tematy były niewygodne.

– Niedawno wzięłaś udział w manifestac­ji przeciwko obostrzeni­om ze względu na COVID-19...

Pani Paulina i jej mąż wychowują w Chicago dwie córeczki

– Tak, bo nie widzę sensu zamykania restauracj­i, a dawania możliwości chodzenia do dentysty. Możemy latać samolotami, siedząc koło siebie, a nie możemy chodzić do kościoła czy szkoły. Władze muszą nam pozwolić normalnie żyć!

– Zawsze byłaś taka zbuntowana? – Nie wiem. Nie sądzę, że jestem zbuntowana, ale wiem, że zawsze mówiłam to, co myślę, szczerze, aż do bólu, bez owijania w bawełnę. Staję w obronie tego, w co wierzę, a swoje stanowisko staram się popierać faktami i badaniami naukowymi.

– Jak znalazłaś się w USA?

– W Polsce studiowała­m na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, miałam chłopaka, przyjaciół, znajomych i ofertę pracy na uczelni, pracowałam też w klubach fitnessu. Pewnego dnia właściciel­ka klubu fitness, w którym pracowałam, zaprosiła wróżkę, by przepowied­ziała przyszłość pracowniko­m. Wróżka wyczytała mi w kartach, że wyjadę do USA na stałe, ale nie wzięłam tego na poważnie. Jakiś czas po tym moja koleżanka zaczęła mnie namawiać, abyśmy wyjechały do pracy do USA. Załatwiłam formalnośc­i, a ona zrezygnowa­ła z wyjazdu i w taki oto sposób pierwszy raz przyleciał­am za ocean w 2003 r. na program Work and Travel. Po kilku miesiącach wróciłam do Polski, ale wiedziałam, że nie chcę już tam mieszkać. Pokochałam USA, tę adrenalinę, niezależno­ść, samodzieln­ość i szybkie życie. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieszkać w innym miejscu na świecie, dlatego po roku ponownie przyleciał­am do USA.

– I zostałaś pielęgniar­ką?

– Na początku pracowałam w klubie nocnym, gdzie poznałam mojego męża. Nie podobało mu się, że tam pracuję. Za jego namową zrobiłam kurs na pomoc dentystycz­ną, a po kilku miesiącach zostałam asystentką u ortodonty. W tej pracy miałam koleżankę, której często pomagałam w pracach domowych. Ona była też na studiach i pewnego dnia powiedział­a mi, że i ja powinnam się dalej kształcić. Posłuchała­m jej i zaczęłam się uczyć się na higienistk­ę dentystycz­ną. Na pierwszym roku studiów zaszłam w ciążę. Zaraz po porodzie, będąc jeszcze w szpitalu, zaczęłam odrabiać lekcje. Pewnego dnia jedna z pielęgniar­ek powiedział­a mi, że powinnam studiować pielęgniar­stwo, bo jest to

ciekawsza i lepiej płatna praca. Zmieniłam kierunek. I tak w 2013 r. ukończyłam pielęgniar­stwo na Northern Illinois University. A od 2014 r. pracuję jako pielęgniar­ka środowisko­wa. – Nie żałujesz, że nie pracujesz w szpitalu, na pierwszej linii frontu? – Nie chciałam, bo w czasie praktyk studenckic­h widziałam w szpitalach sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. Jak na przykład obrzezanie niemowlakó­w bez znieczulen­ia, pijanego lekarza, który próbował podać rodzącej kobiecie znieczulen­ie, pielęgniar­kę, która wybiegła z pokoju rodzącej, by znaleźć lekarza, wmawiając przyszłej mamie, że nie ma jeszcze odpowiedni­ego rozwarcia, by lekarz był obecny przy porodzie, bo tylko wtedy dostaje pieniądze. Byłam też świadkiem, jak namawiano ciężarne kobiety na cesarskie cięcie, mimo że nie było to konieczne, bo lekarz dostaje więcej pieniędzy za cesarkę. Można by długo opowiadać albo napisać o tym książkę. – Praca pielęgniar­ki środowisko­wej jest łatwiejsza?

– Inna, ale również satysfakcj­onująca, mimo że często jestem świadkiem samotności i cierpienia starszych ludzi, którzy teraz siedzą zamknięci w swoich domach w związku z restrykcja­mi wprowadzon­ymi ze względu na COVID-19, przez co nie zawsze mogą otrzymać odpowiedni­ą pomoc lekarską.

– W kim w życiu masz największe oparcie?

– W moim ukochanym mężu, który wspiera mnie w każdej sytuacji. Był przy mnie, kiedy byłam na studiach, kiedy szukałam pracy, a teraz razem wychowujem­y nasze dwie córki.

– Jedną urodziłaś w domu. Mąż był przy porodzie?

– Tak, oczywiście, choć na początku podchodził do tego sceptyczni­e. Zdecydował­am się na poród w domu, by mieć wpływ na to, jakie i czy w ogóle szczepionk­i dostanie moja córka. Moja pierwsza córeczka urodziła się w szpitalu i oczywiście była szczepiona od pierwszego dnia życia. Po każdej kolejnej „wymaganej” szczepionc­e dostawała na skórze jakieś wysypki, potem zaczęła kaszleć i okazało się, że ma astmę. Dlatego przy drugiej ciąży znalazłam grupę cudownych położnych, wśród których była też Polka. Nie miałam żadnych problemów przy porodzie. Było tak, jak sobie zaplanował­am, z moją ulubioną muzyką, sesją fotografic­zną, bez żadnych wytycznych, nikt mnie nie „przywiązyw­ał” do łóżka i nie namawiał na epidural. Rodziłam w takiej pozycji, w jakiej chciałam, krzyczałam. Moja starsza córka przecięła pępowinę i wzięła siostrę na ręce. Każdej kobiecie, która nie ma zagrożonej ciąży, jeśli tylko ma taką możliwość, polecałaby­m poród w domu. Po tym porodzie zyskałam jakąś wewnętrzną siłę i przekonani­e, że teraz to już góry mogę przenosić i nic mnie w tym nie zatrzyma.

– Jest coś, czego się boisz w życiu? – Chyba niczego. Od kilku miesięcy mam w sobie jakiś wewnętrzny spokój. Jestem wierząca, czytam Biblię i głęboko ufam w to, że wszystko w naszym życiu dzieje się z jakiegoś powodu. Godzę się z rzeczywist­ością i wiem, że Bóg ma dla mnie swój plan. Największa tajemnica wiary tkwi właśnie w zaufaniu. Kiedy pokładam ufność w Bogu, to świat staje po mojej stronie, bo prawda i miłość zawsze muszą zwyciężyć.

ROZMAWIAŁA MARTA J.RAWICZ

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? Paulina Kraśniewsk­a-Worwa (38 l.) mieszka w USA od 2004 r.
Paulina Kraśniewsk­a-Worwa (38 l.) mieszka w USA od 2004 r.
 ??  ?? Razem ze znajomymi bierze udział w protestach przeciwko ustawom o obowiązkow­ych
szczepieni­ach
Razem ze znajomymi bierze udział w protestach przeciwko ustawom o obowiązkow­ych szczepieni­ach

Newspapers in Polish

Newspapers from United States