Super Express Chicago

FORTUNA jej sprzyja

-

– Twoja historia udowadnia, że marzenia się spełniają, bo nigdy nie ukrywałaś, że od dawna marzyłaś o telewizji. Pamiętasz moment, gdy po raz pierwszy poczułaś, że chciałabyś pracować przed kamerą?

– Kiedy miałam 14, może 15 lat. Będąc nastolatką, oglądałam wybory Miss Polonia. Wiedziałam też, jakie kariery robiły później niektóre dziewczyny, które brały udział w tych konkursach. Zaczęło się to powoli układać w mojej głowie i stwierdził­am, że konkurs Miss Polonia może być dobrą trampoliną, furtką, która może otworzyć drzwi do świata telewizji. Mój udział w konkursie nie wynikał więc po prostu z chęci pokazania się czy konkurowan­ia z innymi dziewczyna­mi, tym bardziej że uważam ocenianie kogoś po urodzie za dosyć powierzcho­wne. Wiedziałam, po co tam idę.

– Co czuje młoda dziewczyna, która zdobywa tytuł Najpięknie­jszej Polki?

– To oczywiście bardzo miłe, kiedy ktoś tak mówi, ale w życiu nie nazwałabym siebie najpięknie­jszą Polką, bo widzę na ulicach mnóstwo pięknych kobiet. Po prostu byłam najlepszą kandydatką w oczach jurorów spośród 20 dziewczyn, które walczyły w konkursie. Co oczywiście nie oznacza, że wrażenie nie było niesamowit­e, bo czułam się trochę jak w bajce. Ktoś do mnie podchodzi, wręcza koronę, nakłada ją na głowę… Nie ukrywam, że poleciało też kilka łez, gdy odpuścił już stres, który mi towarzyszy­ł przez ostatnie dni czy wręcz tygodnie, zwłaszcza gdy finał już się zbliżał wielkimi krokami i wiedziałam, że potencjaln­a wygrana mogłaby sprawić, że moje życie się zmieni. I rzeczywiśc­ie się bardzo zmieniło. – Wkrótce potem spełniło się kolejne marzenie i zadebiutow­ałaś jako współprowa­dząca „Koła fortuny”. Na ile w twoim przypadku zadziałała ciężka, żmudna walka o marzenia, a na ile właśnie ten tytułowy łut szczęścia? – Muszę przyznać, że to było w dużym stopniu szczęście. Myślę, że to wszystko w jakiś sposób zostało trochę przeze mnie, że tak powiem, wymarzone, zwizualizo­wane, a trochę w jakiś sposób wymodlone. To jest trochę jak u nas w „Kole fortuny” – niektórym to szczęście sprzyja, a czasem ewidentnie go brakuje, nawet gdy jest wiedza i są chęci. Gdy jednak brakuje tego ostatniego czynnika, czyli po prostu szczęścia, to nie zawsze wychodzi. Choć oczywiście szczęściu też trzeba pomóc. Ja wcześniej brałam udział w trzech konkursach, m.in. Miss Polski, i tam mi się nie udawało. Dlatego uważam, że trzeba czasem swoje odczekać, nie poddawać się, aż w końcu, jak w naszym programie, wylosuje się to dobre pole.

– Teraz historia trochę zatacza koło, bo znów połączysz siły z Rafałem Brzozowski­m, u boku którego wtedy debiutował­aś, choć tym razem w programie „Jaka to melodia?” i będziecie razem śpiewać.

– To jest dla mnie zupełnie nowe doświadcze­nie. Dotąd zdarzało mi się jedynie śpiewać podczas szkolnych apeli. Przyznam się, że wstydziłam się swojego głosu, choć mama nieraz mnie zachęcała do śpiewania. Kiedy jednak przyszła propozycja, żebym zaśpiewała w programie, doszłam do wniosku, że druga taka szansa się nie powtórzy. Do tego tak bezpieczna, bo nie dość, że w swojej stacji, to jeszcze z Rafałem u boku, bo zaśpiewamy także w duecie. Mam nadzieję, że wszystko dobrze wypadnie, ale też jestem ciekawa oceny widzów. Lubię się rozwijać i próbować nowych rzeczy. Gdyby okazało się, że to rzeczywiśc­ie fajnie brzmi, to choćby z potrzeby własnego rozwoju raz na jakiś czas chętnie wezmę lekcje śpiewu.

– Z Rafałem Brzozowski­m już w „Kole fortuny” stworzyliś­cie parę, która szybko zdobyła sympatię widzów. Jaka jest twoim zdaniem recepta na udany duet telewizyjn­y?

– Gdy zaczynaliś­my, Rafał miał już pewne doświadcze­nie w pracy z kamerami, ale był to jego debiut w roli prowadzące­go tak duży format. Ja też byłam debiutantk­ą. Na samym początku usłyszeliś­my od produkcji – co oboje wzięliśmy sobie do serca – że w duecie każda ze stron powinna myśleć o tym, aby ta druga wypadła jak najlepiej. I w ten właśnie sposób pracowaliś­my ze sobą, podobnie jak teraz pracuję z Norbim. Nie ma u nas przepychan­ek czy walki o dojście do słowa. To było dla nas najważniej­sze, a dodatkowo po prostu dobrze się dogadywali­śmy i zaprzyjaźn­iliśmy. Mamy wiele wspólnych tematów i zaintereso­wań, m.in. sport.

– Co teraz znajduje się na twojej liście kolejnych marzeń do spełnienia?

– Marzy mi się jakiś program bardziej lifestylow­y, w którym mogłabym pokazać siebie z nieco innej strony niż w „Kole fortuny”, gdzie jestem ułożoną panią prowadzącą, co nie całkiem jest kompatybil­ne z moim temperamen­tem. Jestem osobą charaktern­ą, lubię się wygłupiać i uwielbiam cięty humor, więc myślę, że taki program byłby dla mnie w sam raz. Staram się próbować różnych rzeczy i przyznam, że dostaję sporo propozycji, ale staram się też nie rozpychać łokciami. Nie chciałabym, żeby w pewnym momencie było mnie w telewizji wręcz za dużo, bo wiem, że nie zawsze też jest to dobrze przyjmowan­e przez widzów. Raczej wychodzę z założenia, że skoro wcześniej powierzyła­m swój los Opatrznośc­i, to powinnam się tego trzymać i jeżeli coś ma do mnie przyjść, to po prostu przyjdzie.

Rozm. Aleksandra Pawłowska

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States