Nie chcę już PĘDZIĆ
WYBITNY LEKARZ, ŻONA, KOCHANKA I… TAJEMNICA, KTÓRA WYWRACA ICH ŻYCIE DO GÓRY NOGAMI. ZBLIŻA SIĘ PREMIERA NOWEGO SERIALU „TAJEMNICA ZAWODOWA”. JAKĄ ROLĘ ODEGRA W NIM BOHATERKA, W KTÓRĄ WCIELA SIĘ ANNA DERESZOWSKA? AKTORKA OPOWIEDZIAŁA NAM O KULISACH PRACY NA PLANIE NOWEJ PRODUKCJI, PRZY OKAZJI ZDRADZAJĄC ZASKAKUJĄCE PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ
– Grane przez panią bohaterki to często silne, zdecydowane, a czasem kontrowersyjne kobiety. Czy taka jest też pani postać w serialu „Tajemnica zawodowa”?
– Z pewnością będzie postacią kontrowersyjną, bo to antagonistka głównej bohaterki Julii granej przez Magdę Różczkę. Kinga jest po prostu zakochaną i z jej perspektywy kochaną kobietą, której dużo naobiecywano, ale – jak pokażą kolejne odcinki – to, w co wierzyła, może nie do końca być prawdą, a podwaliny życia, które starała się budować od jakiegoś czasu, okazują się bardzo kruche. Nie jest jednak czarnym charakterem. To nie jest osoba, która po trupach idzie do celu. To ciepła, kochająca dziewczyna, która przez uczucie, jakim obdarzyła Andrzeja (granego przez Czarka Pazurę), wplątała się w coś, co, jak się okazuje, zdeterminuje życie wielu osób.
– Człowiek, którego kochała, okazał się kimś innym. W tej samej sytuacji znajdzie się główna bohaterka Julia. Serial zdaje się stawiać widzom pytanie o to, co sami by zrobili na jej miejscu i gdzie przebiegają granice zaufania i poświęcenia w związku. Czy pani też, pracując nad tym serialem, stawiała sobie takie pytania?
– Oczywiście. Zarówno z perspektywy Julii, jak i Kingi, bo obie zostają postawione wobec bardzo trudnych wyborów. Serial skupia się co prawda na życiu Julii i to za nią podąża widz, ale ja swojej Kingi też bardzo starałam się bronić. Może nie usprawiedliwić, ale ją zrozumieć. To, co mnie bardzo cieszy, to fakt, że producenci zdecydowali się obsadzić w roli Kingi aktorkę, która jest równolatką głównej bohaterki. To nie jest młodziutka, niedoświadczona dziewczyna ślepo zakochana w dojrzałym, przystojnym mężczyźnie z sukcesami na koncie, ale świadoma kobieta, która jest równorzędną partnerką dla Julii. Każda z nich ma też bardzo ważne argumenty w ręku.
– W serialu pani i Magdalena Różczka stajecie po dwóch stronach barykady, ale prywatnie przyjaźnicie się od lat. Świetnie znacie się także z Cezarym Pazurą, z którym występuje pani m.in. w serialu „Lepsza połowa”. Jak się państwu razem pracowało na planie?
– Wspaniale! Mamy z Madzią i Czarkiem dzieciaki w podobnym wieku. Moja Lena i Madzi Wanda są przyjaciółkami i chodzą razem do klasy. To są więc zawsze fajne spotkania, mamy mnóstwo tematów do przegadania, okazji do pośmiania się. Czarek jest barwną postacią, fantastycznie opowiada, ma anegdotę na każdy temat! Na Magdę patrzę z radością i podziwem, jest zawsze świetnie przygotowana, znakomicie wygląda na ekranie i mądrze prowadzi swoją postać. To cudowne móc obserwować w takim rozkwicie koleżankę, którą zna się naprawdę wiele lat. Kiedy pracowałyśmy lata temu na planie „Lejdis”, grałyśmy bardziej intuicyjnie, a w tej chwili każda z nas ma spory dorobek i bardzo się rozwinęłyśmy od tego czasu.
– Julia w wieku 40 lat znajduje się na życiowym zakręcie i rozpoczyna zupełnie nowy etap. Pani również kilka tygodni temu świętowała 40. urodziny. Czy pani też w jakiś symboliczny sposób odczuła ten moment?
– Mam się ze swoją „40” bardzo dobrze, i jak dotąd w ogóle nie mam poczucia, że coś się zmieniło. Tak naprawdę przełomowy był ubiegły rok, który bardzo dużo zmienił w moim życiu zawodowym, ale też prywatnym. Podjęliśmy z moim partnerem decyzję o budowie domu na Mazurach. Nie wiem jeszcze, czy przeprowadzimy się tam na stałe, ale z pewnością będzie to przestrzeń, w której będziemy spędzali dużo czasu. Myślimy też o niej biznesowo, ponieważ planujemy tam również stworzyć domki na wynajem. Dzięki temu będziemy oboje spokojniejsi, zwłaszcza że zawód, który uprawiam, nie jest łaskawy dla kobiet, które się starzeją. Dla aktorek po „50” niewiele jest ciekawych ról w filmach czy serialach, a ja też nie chciałabym udawać młodszej, niż jestem. Oczywiście dbam o siebie, ale unikam zabiegów, które zaczęłyby zmieniać rysy mojej twarzy (śmiech). Będę się po prostu starzeć, bo taka jest kolej rzeczy. Dlatego właśnie zależało mi na tym, by stworzyć sobie zaplecze, dzięki któremu nie będę musiała się martwić, czy będę miała co robić przez kolejne miesiące, tym bardziej że teatr, który dotąd był moim głównym źródłem utrzymania, w wyniku pandemii całkowicie przestał funkcjonować.
– Dlaczego na swoje nowe miejsce do życia wybrali państwo właśnie Mazury?
– Mój narzeczony pochodzi z Warmii i marzył, żeby wrócić nad jeziora. W moim wypadku to z kolei podróż sentymentalna. Dopóki mama żyła, sporą część wakacji spędzaliśmy nad jeziorem Jeziorak. To właśnie tam, u taty na kolanach, pierwszy raz prowadziłam samochód, zbierałam z mamą grzyby, uczyłam się pływać na nartach wodnych, jeździć konno. Mam do Pojezierza Warmińsko-Mazurskiego ogromny sentyment.
– Na placu budowy będą pani towarzyszyć kamery programu „Budując marzenia”, który zobaczymy wiosną. Kilka lat temu prowadziła pani program „Hotele marzeń”. Czy to on stał się inspiracją do stworzenia podobnego miejsca?
– Śmiało można tak powiedzieć, bo wiele z tych miejsc, które odwiedzaliśmy, powstało właśnie dlatego, że ktoś nagle chciał uciec od zgiełku wielkich miast. Jak hotel w Maroku, który powstał z marzenia prywatnej osoby, a który może nie ociekał luksusami i złotem, ale można tam było przeżyć przygodę życia. Takie miejsce też chcielibyśmy stworzyć u nas na Mazurach.
– Wygląda na to, że wiele w pani życiu się zmieni. Czy będzie w nim jeszcze miejsce na aktorstwo? – Oczywiście! To moja wielka pasja, a jednocześnie zawód, i nie zrezygnuję z tego, choć zamierzam żyć trochę spokojniej. Tak jak teraz. Doświadczenie związane z pandemią dało mi dużo do myślenia i sprawiło, że spojrzałam z innej perspektywy na to, co wydarzyło się w moim życiu przez ostatnie prawie 20 lat, czyli odkąd skończyłam szkołę teatralną. Od razu rzuciłam się wtedy w wir pracy. Żyłam w ciągłym pośpiechu i stresie. W pewnym momencie zaczęło do mnie docierać, że chyba już tak nie chcę i sporo mi przez to umyka. A doświadczenie czasu pandemii i fakt, że teatr zniknął z mojego życia, dzięki czemu teraz mam wolne wieczory, przestałam żyć w ciągłym biegu i mam więcej czasu dla dzieci, pokazały, że jest mi z tym dobrze.