PiS temperuje niezależne media
Super Express: – Rząd szuka pieniędzy w kieszeniach właścicieli mediów prywatnych i zapewnia, że chodzi o wsparcie m.in. dla służby zdrowia i kultury. Przekonuje to panią?
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: – Ani ja, ani Lewica nie jesteśmy przeciwko podatkom. Na słowo „podatek” nie reagujemy alergicznie. Wręcz przeciwnie – uważamy, że w Polsce potrzebna jest dyskusja na temat sprawiedliwych i uczciwych podatków. W sytuacji kryzysu one są potrzebne po to, żeby państwo z tego kryzysu mogło wyjść. Potrzebujemy dyskusji o większej progresji podatkowej, potrzebujemy także podatku cyfrowego od wielkich gigantów i korporacji. Taki podatek zaproponowała Lewica…
– ...taki podatek proponował już PiS, ale zrezygnował po sprzeciwie Amerykanów. – Tutaj potrzebne są wola polityczna i stanowczość wobec silnych wielkich korporacji, które faktycznie czerpią zyski także z obecności na polskim rynku. Komisja Europejska pracuje nad takimi regulacjami, Francja już takie wprowadza. Ale to są regulacje celowane w giganty takie jak Facebook, Google, Amazon czy Apple. Wrzucanie ich do jednego worka z lokalnymi redakcjami i wydawnictwami to nieporozumienie. Jest to po prostu ordynarna próba utemperowania niezależnych od władzy mediów. Wszystko po to, żeby stworzyć sobie kolejną ścieżkę transferu ściąganych od nich środków do mediów publicznych. Do prorządowej telewizji i do Kościoła. Przypominam, że jest w Polsce taki biznesmen mediowy, nazywa się Tadeusz Rydzyk, który w ciągu pięciu lat rządów PiS otrzymał od państwa ponad 200 mln zł. To jest tak, jakby przez pięć lat codziennie dostawał od państwa 150 tys. zł. Dlatego jest dla mnie jasne, że te plany rządu są wymierzone przeciwko niezależnym od władzy mediom po to, żeby można było finansować media i biznesy, które sprzyjają obecnej władzy.
– Ale mamy już sygnał od koalicjantów, że oni nic na ten temat nie wiedzieli. Zablokują wejście w życie tej ustawy? – Chciałabym mieć taką nadzieję. Mam nadzieję, że te wypowiedzi – czy to polityków Porozumienia Jarosława Gowina, czy te sygnały płynące z Solidarnej Polski – to nie jest kolejna próba budowania sobie pozycji negocjacyjnej w ramach Zjednoczonej Prawicy. Mam nadzieję, że to nie jest preludium do jakichś targów ws. poparcia tego projektu, tylko że faktycznie jest to autentyczna i szczera krytyka. Mam nadzieję, że także wśród przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy znajdą się osoby, które jednoznacznie będą przeciwne tym rozwiązaniom. Bo one nie mają nic wspólnego z uczciwymi, sprawiedliwymi podatkami. To jest rozwiązanie na utemperowanie i zduszenie niezależnych od władzy mediów oraz pompowanie i tak już sowicie dotowanej telewizji publicznej.
– Już dawno prezes PiS mówił o tym, że chciałby mieć drugi Budapeszt w Warszawie. I chyba trudno oprzeć się wrażeniu, że teraz idzie drogą Victorá Orbana. Na Węgrzech 80 proc. mediów jest zależnych od jego partii Fidesz, a kilka dni temu upadła ostatnia niezależna rozgłośnia radiowa. Czy taki scenariusz jest możliwy w Polsce?
– Jestem przekonana, że dokładnie taki scenariusz marzy się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Zresztą ta sprawa tzw. podatku od reklam jest dokładnie podążaniem ścieżką wytyczoną przez Victorá Orbana. Dlatego myślę, że teraz wiele w naszych rękach – zarówno niezależnych mediów, jak i polityków opozycji, całej opinii publicznej. Nie można dopuścić do kontynuacji tego scenariusza. Trzeba bardzo uważnie obserwować ruchy wewnątrz samej Zjednoczonej Prawicy, wiem, że prowadzone są rozmowy ze środowiskiem Jarosława Gowina. Jego deklaracja o tym, że nie wiedział o tym projekcie, daje nadzieję, że nawet w obozie władzy znajdą się osoby, które się zbuntują przeciwko temu rozwiązaniu. To powinien być nasz wspólny cel niezależnie od tego, jakie reprezentujemy poglądy. Czy należymy do opozycji, czy ugrupowań rządzących, naszym wspólnym interesem jest to, żeby media w Polsce – zarówno publiczne, jak i prywatne – były pluralistyczne, zróżnicowane, żeby prezentowały krytyczne opinie wobec wszystkich stron sceny politycznej.
– Padają propozycje likwidacji TVP.
– Jestem wobec tego bardzo krytyczna. Osób mających dostęp wyłącznie do mediów publicznych jest niemało, bo około 30 proc. A każdy obywatel zasługuje na dostęp do rzetelnych informacji. Media państwowe w tej chwili nie spełniają tej misji, ale trzeba je naprawić, a nie likwidować.
Rozmawiała KAMILA BIEDRZYCKA