Jeśli się nie opamiętamy – będzie lockdown
„Super Express”: – Na Krupówkach w Zakopanem widzieliśmy bawiących się ludzi. Czy to znaczy, że pandemia zaczyna odpuszczać i wszystko wraca do normy?
Dr Michał Sutkowski: – W tym podchwytliwym pytaniu właściwie zawarta jest odpowiedź. Oczywiście pandemia trwa, nic się nie zmieniło. A to, co się działo w weekend na Krupówkach, było skrajnie nieodpowiedzialne. Ludzie byli bez masek i nie zachowywali dystansu społecznego. Rzekomo bawili się, ale czy można uznać za dobrą zabawę tarzanie się po chodniku w stanie upojenia alkoholowego? Tam mieliśmy do czynienia z burdami, łamaniem wszelkich zasad, nie tylko obostrzeń, ale przepisów prawa karnego. Wszyscy tęsknią za zabawą i rozrywką, lecz także jedni potrafią bawić się w teatrze lub w kinie, stosując się do obostrzeń, a inni folgują sobie bez wyobraźni i rozsądku. Rząd postanowił ulżyć przedsiębiorcom i otworzył stoki narciarskie oraz hotele, ale to nie oznaczało przyzwolenia na wybryki.
– Wcześniej były nielegalne imprezy w dyskotekach. Czy sceny z Zakopanego nie zachęcą innych do podobnych ekscesów?
– Imprezowicze z Zakopanego są jak czarne owce w społeczeństwie – czarne owce doskonale widoczne na białym, ośnieżonym szczycie. Obawiam się, że to, co widzieliśmy na Krupówkach, może się okazać niestety wierzchołkiem góry lodowej. Podobnych „zabaw” i prób obchodzenia przepisów sanitarnych może być więcej w całym kraju. Mam jednak nadzieję, że dojdzie do opamiętania. W przeciwnym wypadku czeka nas wzrost zakażeń koronawirusem, a w konsekwencji lockdown.
– Uprzedził pan moje kolejne pytanie. Na ile realny jest kolejny lockdown w tej sytuacji? – Wydarzenia, o których rozmawiamy, są bacznie obserwowane przez Radę Medyczną przy premierze i można przypuszczać, że kolejną rekomendacją będzie zwiększenie obostrzeń. Wiele oczywiście zależy od dalszego zachowania całego społeczeństwa oraz od skali nowych zakażeń wirusem SARS-CoV-2. – Na jakiem etapie pandemii obecnie jesteśmy?
– Jeśli spojrzymy na statystyki, to można przyjąć, że udało się wyhamować wzrost zakażeń. Jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji, niż byliśmy w listopadzie 2020 r. Sytuacja epidemiczna w Polsce jest też obecnie lepsza niż w krajach Europy Zachodniej. Być może zawdzięczamy to szczepionkom BCG (przeciwko gruźlicy), które były obowiązkowe w przeszłości. Powodem do zmartwień jest jednak wciąż duża liczba zgonów z powodu COVID-19. Codziennie na powikłania spowodowane tą chorobą umiera 100–300 osób. To tak, jakby codziennie na lotnisku Okęcie rozbił się duży samolot. Musimy więc nadal zachowywać się odpowiedzialnie i przestrzegać obostrzeń.
– Eksperci ostrzegali, że na początku roku zdubluje się epidemia koronawirusa z epidemią grypy. Tak się chyba nie stało.
– Na szczęście nie. Obserwujemy wzrost zachorowań na grypę, ale nie jest ich tak wiele, aby był to powód do zmartwień. Epidemia grypy jest w tym roku osłabiona dzięki obostrzeniom spowodowanym przez wirusa SARS-CoV-2. Maseczki, dezynfekcja dłoni, dystans, a także zamkniecie szkół oraz wielu branż pozwoliły zapobiec infekcjom, także zachorowaniem na grypę. Nie bez znaczenia jest też fakt, że podczas pandemii wielu Polaków zaczęło dbać o swoją kondycję i poprawiło odporność na infekcje.
Rozmawiał ADAM BRZOZOWSKI