Cała Polska będzie Krupówkami
Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, przewiduje:
„Super Express”: – Mieliśmy już bunty: przedsiębiorców, kobiet, restauratorów i przeciwników rządu. Teraz z kolei mamy bunt turystów. Otóż w weekend kilka tysięcy ludzi, całkowicie lekceważących obostrzenia covidowe, spędziło wieczór na „pitce, tańcu i bitce” na zakopiańskich Krupówkach. Skąd w polskich turystach ten iście rewolucyjny duch? Prof. Zbigniew Nęcki: – Dobrze pan redaktor to ujął. Rzeczywiście, bunt turystów to wstęp do szerszej rewolucji ludowej. Działa to na zasadzie frontalnego okazania niezgody przeciwko niepopularnym i ograniczającym jakość życia rygorom. W psychologii mamy na to takie ładne sformułowanie – „acting-out”. To określenie opisuje emocjonalny wybuch, któremu mogą ulec nawet najbardziej niepozorni, na co dzień ułożeni i sympatyczni ludzie. W tłumie oszaleć może najbardziej przeciętny Kowalski, gdy dostatecznie długo będzie mu się odmawiać realizacji ważnych dla niego impulsów – jak choćby rozrywki w postaci potańcówek z nieznajomymi towarzyszami. Wydarzenia z Krupówek są idealnym dowodem na to, że w tym lockdownowym kotle zebrało się zbyt dużo ciśnienia. Emocje zaczęły kipieć i z hukiem zerwała się ta społeczna pokrywka „normalności” i „grzeczności”. Ludzie, w tym turyści w Zakopanem, nie są robotami i tylko do pewnego momentu są w stanie wytrzymać wewnętrzne napięcie. Ale proszę nie demonizować wszystkich turystów, bo tylko część wzięła udział w tej aferce na Krupówkach. – Czyli tych od hucpiarstw na podhalańskich deptakach należy jednak jednoznacznie potępić?
– Potępić to może zbyt duże słowo. Traktujmy ich raczej jak psychologiczne ofiary koronawirusa, które nie potrafiły sprostać napięciu, wypuszczając z siebie marzenia o swobodach wbrew zakazom. Wielu z tych „buntowników” w swoich domach, miejscowościach i przy codziennej pracy mogło być odpowiedzialnymi obywatelami przestrzegającymi każdego rządowego nakazu sanitarnego. No, ale wyjechali, zmienili otoczenie, zawróciło im w głowie to górskie powietrze oraz atmosfera wolności i bezkarności i to wyzwoliło spontaniczne i nieprzemyślane działania. Kolejny mechanizm, który zadziałał, to reaktancja. To oznacza, że im coś jest bardziej niedostępne czy zakazane, tym bardziej jest pożądane.
– Chwileczkę, przecież w ubiegły piątek obostrzenia zostały właśnie zmniejszone. Myślałem, że tu akurat zadziałał mechanizm „daj palec, wezmą rękę”!
– Poluzowanie obostrzeń było jedynie iskrą, która wysadziła beczkę prochu w powietrze. W psychologii tłumu nie ma miejsca na racjonalne myślenie, na półśrodki. Na tłum należy patrzeć jak na kapryśne dziecko. Tłum nie myśli, że otrzymał kawałek wolności, z którym musi obchodzić się odpowiedzialnie i roztropnie. Tłum myśli, że dano mu z powrotem wszystko! A widok policji, czyli wspólnego wroga, tylko podsycał atmosferę buntu i solidarności. Ważną rzeczą była też anonimowość, jaką zyskuje człowiek w tłumie. Ona go ośmiela, ale wyzwala również agresywne impulsy.
– Na początku mówił pan o „wstępie do rewolucji”. Czy wkrótce cała Polska stanie się Krupówkami?
– Podtrzymuję to. Lud zaczyna się burzyć, kiedy mu się popuszcza. Rewolucje nigdy nie wybuchały w okresie ostrego zamordyzmu. To popuszczanie daje ludziom nadzieję na skuteczność działań dążących do przywrócenia normalności.
Rozmawiał DANIEL ARCISZEWSKI