WOŚ VOŚ POPULI
Państwo z kartonu i inne fejki
LLamenty nad powolnym tempem szczepień w Polsce okazują się fake newsem. Kolejna to (i niestety nieuchronna) konsekwencja przedawkowania przez część naszego establishmentu agresywnego antypisizmu. Jeżeli chcecie wiedzieć, jak idzie tempo szczepień w Polsce, to nie słuchajcie publicystów ani – broń Boże – żadnych komentatorów. Tylko zajrzyjcie sobie sami do statystyk. Zobaczycie wtedy (międzynarodowy portal Statista), że w Polsce (stan na 11 lutego) poziom zaszczepienia wynosi 4,7 na 100 obywateli. I nie dajcie się zwieść porównaniami z Izraelem albo Wielka Brytanią, bo oni są absolutnymi liderami, którzy odjechali reszcie świata. Można się oczywiście zachwycać ich przykładem. Ale absolutnie nie da się na tej podstawie obronić tezy, że oto Polska spektakularnie odstaje od reszty Zachodu. Te polskie 4,7 na 100 mieszkańców to bowiem mniej więcej tyle, ile w Hiszpanii, Szwajcarii (4,8) albo Włoszech (4,6). A lepiej od tego, jak stoją dziś Niemcy, Finlandia (4,2), Belgia (4), Szwecja (3,9) albo Francja (3,6). Z porównania tego Polska wyłania się jako kraj z wyzwaniem szczepienia radzący sobie – jak na razie – dobrze. Co na to ci wszyscy, którzy w ostatnich tygodniach darli szaty i lansowali swoją nieprawdziwą (ale jakże kuszącą politycznie) opowieść o państwie z kartonu? Przyznają, że przesadzili? Gdzie tam! Mają już nowe grządki do sadzenia nowych fejków: o grożącej nam wielkiej inflacji, o nadchodzącej katastrofie
budżetowej. I tak to się kręci. Polemizować się z nimi nie da. Głównie dlatego, że ci, co puszczają te fejki w obieg, już dawno pousuwali ze swoich mediów ludzi myślących od nich (choćby odrobinę) inaczej. A jeśli mimo wszystko próbujesz z nimi polemizować „z wolnej stopy”, to robią z człowieka agenta PiS. To bardzo wygodne. Każdy, kto myśli inaczej niż oni, sprzedał się PiS. A nawet jak się nie sprzedał, to na pewno właśnie walczy o to, by się sprzedać. A nawet jak nie walczy, to jest „pożytecznym idiotą”. Ani fakty, ani argumenty nie są w stanie do nich przemówić. To już jest amok. Rację ma filozof Łukasz Moll (mam nadzieję, że odstąpi od swojej pochopnej decyzji o ograniczeniu publicystycznej aktywności). Przy okazji szczepień przypomniał on, że na szczęście jest coś takiego jak rzeczywistość. I ona jednak weryfikuje fake newsy, w które odurzeni antypisizmem uparcie inwestują. A potem nie mogą pojąć, dlaczego zwyczajni ludzie jakoś nie bardzo się garną do tego, by im zaufać.