To gwarancja
wadzenia wojny z Napoleonem i już nigdy na dobre nie zniknął. Podobnie było w USA. Kiedy rządy widzą, że jakieś rozwiązanie tymczasowe się sprawdza, nie rezygnują z niego. – W czasach kryzysu łatwiej jednak wykorzystywać pieniądze w sprawdzony sposób – przeznaczyć je na stymulowanie gospodarki poprzez transfery pieniężne do firm w przekonaniu, że jak się zadba o prywatny biznes, pozwoli to uratować gospodarkę przed krachem. Dochód podstawowy według tej doktryny byłoby przepalaniem pieniędzy.
– Europejski Bank Centralny wydaje setki miliardów euro na wsparcie rynków finansowych. Niech sobie radzą same. To zwykli ludzie potrzebują wsparcia, bo muszą mieć za co kupić jedzenie, zapłacić rachunki i spłacać swoje długi. Powinniśmy przede wszystkim wydawać publiczne pieniądze na zwiększanie popytu, który będzie tworzył miejsca pracy. A nie ma lepszego sposobu, by to zrobić, niż wprowadzenie dochodu podstawowego. Osoby z niskimi dochodami wydają pieniądze na lokalne towary i usługi, więc zwiększenie ich możliwości finansowych dałoby dużo bardziej efektywny impuls gospodarczy niż rozdawanie pieniędzy rynkom finansowym, które zainwestują te pieniądze w Chinach czy Indiach, gdzie zarabiają najwięcej. Mamy więc unikalną szansę, by pakiety pomocowe skierować bezpośrednio do zwykłych ludzi, którzy są najbardziej narażeni na ekonomiczne turbulencje i najbardziej potrzebują wsparcia. – Przeciwnicy programów społecznych zawsze jednak podnoszą argument, że dawanie pieniędzy ludziom za nic tylko ich rozleniwia, prowadzi do bierności zawodowej i upadku etyki pracy. Mają zresztą pewien argument – głośny program pilotażowy w Finlandii, w którym dochód podstawowy zaoferowano bezrobotnym. Po dwóch latach okazało się, że nie zachęcił on do podjęcia pracy.
– Akurat fiński eksperyment z dochodem podstawowym nie jest najlepszym przykładem. Dochód podstawowy zapewniono wyłącznie 2000 bezrobotnych wybranych losowo w całym kraju i jego sukces lub porażka zależały wyłącznie od sytuacji na rynku pracy. Aby sprawdzić, jak ten dochód gwarantowany działa, trzeba go wprowadzić w konkretnej społeczności i całą ją objąć programem, by sprawdzić jego wpływ na wszystkich. To, co jednak pokazał ten pilotaż, to fakt, że żadnego wzrostu lenistwa nie było, nie powstrzymał on osób nim objętych od poszukiwania pracy, doprowadził do wzrostu aktywności, podejmowania dodatkowego zatrudnienia. Co niemniej ważne, sprawił, że wśród biorących udział w eksperymencie odnotowano zmniejszenie się stresu, poprawę zdrowia i bardziej pozytywne postrzeganie swojej sytuacji finansowej. To coś, czego lekceważyć nie można.
– No właśnie, w przypadku dochodu podstawowego dyskusja sprowadza się głównie do wymiaru ekonomicznego i zbyt rzadko mówi się o tym, jaki wpływ miałby on na coś, czego policzyć się nie da: zdrowie fizyczne i psychiczne, poczucie stabilności życiowej itd.
– Dlatego przekonuję w mojej książce, że fundamentalnym powodem, by popierać wprowadzenie dochodu podstawowego, jest jego etyczny wymiar. To kwestia sprawiedliwości, zwiększania wolności. To zapewnienie ludziom podstawowego bezpieczeństwa. Jest ono dobrem publicznym, którego chcemy dla siebie i jako dobrzy obywatele powinniśmy chcieć go dla każdego. To bezpieczeństwo daje elementarną stabilność życiową, poczucie kontroli, pomaga w utrzymaniu zdrowia psychicznego i fizycznego. W dobie pandemii musimy wiedzieć jedno – ktoś, kto ma zapewnione podstawowe bezpieczeństwo, jest dużo bardziej odporny na choroby zakaźne. To, jak pan zauważył, jest rzeczywiście niedocenianą zaletą dochodu podstawowego.
ROZMAWIAŁ TOMASZ WALCZAK to być może na biurku prezesa Kaczyńskiego zapaliłoby się czerwone ostrzegawcze światełko. Z ataków „Wyborczej” Obajtek może być zadowolony. Bronią go wyniki, a fakt, że z prasowych doniesień wyłania się postać bezwzględna, a wręcz brutalna, może się jedynie podobać Kaczyńskiemu. On takich ludzi potrzebuje i nigdy się z tym specjalnie nie krył. Czy zatem Obajtek jest skreślony na Nowogrodzkiej? Zdecydowanie nie. Przy jego nazwisku pojawiły się co najwyżej pozytywne wykrzykniki.