TRADYCJA ze szczyptą FANTAZJI
WIELKANOC TO CZAS, KTÓRY JEDNOCZY NAS PRZEDE WSZYSTKIM PRZY WSPÓLNYM STOLE. CZEGO NIE MOŻE NA NIM ZABRAKNĄĆ W DOMU RESTAURATORKA I GWIAZDA PROGRAMU „EWA GOTUJE” OPOWIEDZIAŁA NAM, JAK WYGLĄDAJĄ JEJ PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT, JAKIE RODZINNE TRADYCJE KULTYWUJE
– Dla jednych Wielkanoc to przede wszystkim tradycja, dla innych czas rodzinny, a jeszcze inni przeżywają ją głównie w wymiarze duchowym. A czym dla pani jest ten wyjątkowy czas?
– Być może to kwestia czasów, w których teraz żyjemy, albo tego, że z wiekiem do pewnych rzeczy się dojrzewa, ale w moim wypadku ten duchowy wydźwięk świąt staje się coraz ważniejszy. Istotny jest czas, który spędzam z bliskimi, jak również tradycje wielkanocne. Staram się przekazać młodszym pokoleniom taki właśnie wymiar Wielkanocy. – Kiedy w pani domu daje się już odczuć atmosferę zbliżających świąt? – Tydzień przed świętami mobilizuję domowników do wiosennych porządków, ale też pewnego uporządkowania życia wokół siebie. Tak było też w moim domu rodzinnym. Ten okres zawsze był poświęcony na porządki w domu, ogrodzie, obejściu, a później palono w Wielki Czwartek ogniska nazywane judaszami. To bardzo piękna tradycja kultywowana u nas, na południu Polski, i zarazem symboliczne rozpoczęcie przygotowań do świąt Wielkiejnocy. Tradycyjnie również robiło się u mnie w domu w Niedzielę Palmową własne palmy. Palma nie musi mieć kształtu tej tradycyjnej, może być to po prostu bukiecik. Ważne, aby była przygotowana samodzielnie – z liśćmi bukszpanu i obowiązkowymi suchotkami, które zawsze były w naszym ogrodzie i suszyło się je właśnie z myślą o palmach wielkanocnych. Wtedy też zaczynamy świątecznie przystrajać dom. W Krakowie bardzo spodobała mi się również tradycja drzewka szczęścia, związana z corocznym odpustem emaus przy Klasztorze Norbertanek na krakowskim Zwierzyńcu. Zdobi się gałązki ptaszkami i listkami z bibułki. Takie drzewko jest w moim domu co roku od czasu, gdy przeprowadziłam się do Krakowa. W tym roku ozdobię je także kolorowymi wydmuszkami.
– Czym pachną święta w pani domu?
– Tydzień przed świętami kiszę zakwasy na żurek. Robię dwa, które trochę różnią się w smaku – na mące żytniej i na bezglutenowych płatkach owsianych. Święta w moim domu to przede wszystkim smak domowych wędzonych wędlin. Podzieliliśmy się zadaniami z bratem i to on zadba o mięsiwa i wędzonki, ja z kolei skupiam się bardziej na słodyczach. Na pewno będzie więc u mnie pachnieć babami w różnych odsłonach i mazurkami, których na moim świątecznym stole jest zawsze sporo, przede wszystkim z kajmakiem, bo tego rodzina się zawsze najbardziej domaga (śmiech).
– W programie „Ewa gotuje” umiejętnie łączy pani smaki tradycji z nutką nowoczesności i egzotyki. Pozwala sobie pani na eksperymenty także w święta czy pozostaje do końca wierna tradycji?
– Uwielbiam eksperymentować w kuchni także w święta. Lubię przełamywać tradycję jakimiś nowymi nutami. Moja rodzina zakochała się na przykład w mazurku pomarańczowym, który nie jest do końca tradycyjny, bo zrobiony na mące orkiszowej. Co roku się teraz o niego dopytuje (śmiech). Poza tym, dzięki temu, że dzisiaj dostępność różnych produktów jest ogromna, na świątecznym stole pojawiają się nie tylko te tradycyjne, lecz także bardziej egzotyczne, jak chociażby awokado, w którym jestem rozkochana. Tym bardziej że wśród domowników są także wegetarianie, więc nie mogę się ograniczać wyłącznie do mięs i pasztetów. Staram się zadbać o to, by w świątecznym menu znalazły się także jakieś ciekawe pasty do chleba, sałatki czy dania jarskie. Tutaj także eksperymentuję. Lubię więc łączyć tradycję z poszukiwaniem nowych smaków.
– Czy są takie receptury, które przekazuje się w pani rodzinie z pokolenia na pokolenie?
– Na pewno taką jest baba wielkanocna, którą nazywam babą z Klęczan, skąd pochodzę. Przepis można zresztą znaleźć na mojej stronie internetowej. Tradycyjna, bardzo ciężka, wymagająca sporo pracy, ale jest przepyszna i wszyscy co roku na nią czekają. Przepis przechodzi na kolejne pokolenia, a od kilku już lat przygotowuje ją moja córka. Zawsze musi być u nas jajko z chrzanem, ale nie takim ze słoiczka, tylko przygotowywanym własnoręcznie. Ten domowy jest trochę inny, mocniejszy, bardziej charakterny. To też jest nasza tradycyjna domowa receptura.
– Czego życzy pani naszym Czytelnikom z okazji nadchodzących świąt? – Niezmiennie w ostatnim okresie życzenia zdrowia pozostają na pierwszym miejscu! Ale warto też w tym wyjątkowym czasie znaleźć w sobie spokój i wiarę w rzeczy niemożliwe. Bo w końcu święta Wielkiejnocy taki właśnie niosą przekaz. Przypominają o Zmartwychwstaniu, o życiu, które budzi się na nowo. Takiej właśnie odnowy i symbolicznego przebudzenia życzę wszystkim.
Rozmawiała Aleksandra Pawłowska