Jeśli PiS nas chwali, to coś źle zrobiliśmy
„Super Express”: – Jak długo jeszcze zostanie pan w Lewicy?
Andrzej Rozenek: – Myślę, że długo. To jest moje naturalne miejsce, mam lewicowe poglądy i nigdzie się nie wybieram.
– I klubu parlamentarnego też pan nie opuszcza?
– Nie. Nie mam zamiaru opuszczać klubu. Jest mi tu dobrze i tu się mogę realizować. Tutaj są koleżanki i koledzy, którzy mają takie poglądy jak ja.
– Rozmowy pana koleżanek i kolegów z politykami PiS zupełnie panu nie przeszkadzają? Postąpili tak, jak powinni?
– Nie, pani redaktor… Akurat rozmowy z PiS uznałem za błąd polityczny. Powiedziałem to i na klubie, i w bezpośredniej rozmowie z liderem Nowej Lewicy. Oczywiście wyrazem tego było wstrzymanie się od głosu. Zrobiłem to jako jedyny z klubu i to jest wyraz solidarności z wyborcami, którzy tak jak ja czują, że po prostu z pewnymi ludźmi nie powinno się siadać do stołu. A szczególnie w takich okolicznościach – siadania do stołu po kryjomu i solo, bez reszty opozycji.
– Pana koledzy przekonują, że działali zgodnie z polską racją stanu.
– Mamy tutaj różnicę zdań. Ja uważam, że w imię zasad nie powinno się tego robić. Jeszcze niedawno PiS wysłał policję, żeby pałowała Strajk Kobiet i żeby protestującym dziewczynom łamała ręce. Jeszcze niedawno reprezentujący tę partię prezydent mówił, że środowisko LGBT to nie ludzie, nie tak dawno, bo w 2017 r., PiS spowodował ogromne nieszczęście emerytów mundurowych, zabierając im świadczenia. Lista nieszczęść jest długa. To jest w istocie partia antyeuropejska, która szkodzi Polsce. Powinna być otoczona kordonem sanitarnym, a nie być przedmiotem jakichś szczególnych umizgów z jakiejkolwiek strony.
– Kto zdecydował, że Lewica idzie na rozmowy z PiS? Że robi to po kryjomu i samodzielnie? Włodzimierz Czarzasty?
– Nie wiem. Wiem natomiast, że tej decyzji nie podjęło żadne ciało statutowe ani regulaminowe Lewicy. Liderów jest trzech, więc nie dałoby się tego zrobić bez ich zgody. Ale nie udało mi się ustalić, jak ta decyzja zapadła.
– Nie ma pan wrażenia, że PiS wykonuje teraz wokół Lewicy taki swoisty, polityczny taniec godowy? Czy te wszystkie komplementy to zwiastun jakiejś dalszej współpracy?
– Niestety jak widzę, że chwalą nas w TVPiS, i jak słyszę chwalących nas polityków PiS, to mam głębokie przekonanie, że coś źle zrobiliśmy. Bo to nie jest normalne, że partia, która kroczy prostą ścieżką do dyktatury, wychwala jedną z partii opozycyjnych. Jeżeli tak się dzieje, to znaczy, że ta partia opozycyjna popełniła jakiś błąd. A idąc dalej, to wydaje mi się, że błąd popełnili wszyscy na opozycji. Łącznie z Platformą. Właściwie od błędów PO się zaczęło, a później reszta opozycji popełniała kolejne. Jedyny, który jest tutaj zadowolony i szczęśliwy, to Jarosław Kaczyński.
– I trudno się dziwić. Rozegrał was jak dzieci. Teraz mamy wojnę, która – przynajmniej w tej warstwie retorycznej – jest dla opozycji wyniszczająca.
– Tak. Nie zajmujemy się tym, co ważne – aferami PiS i zawłaszczaniem przez nich państwa, tylko wojenką na opozycji, która nikomu i do niczego nie jest potrzebna. To jest absolutne zwycięstwo Kaczyńskiego. Mam tylko nadzieję, że przejściowe i że opozycja wróci tam, gdzie jej miejsce, czyli do niepopierania rządu.
– Porozumienie opozycji jest jeszcze w ogóle możliwe?
– Będzie trudno. Padło mnóstwo fatalnych słów. Ale uważam, że trzeba próbować. Mamy co najmniej dwa punkty, które nas łączą: Senat i wybory w Rzeszowie. Wokół tego należy się skupić. Wygrać wybory w Rzeszowie, usiąść wspólnie do stołu i zacząć porządnie pracować nad tym, żeby opozycja była opozycją, która przypiera PiS do muru. W pewnych sprawach trzeba stać razem, niezależnie od interesów poszczególnych partii.
Rozmawiała KAMILA BIEDRZYCKA