Miasto burzy się przeciw zastrzykom
Trwa akcja szczepień przypominającymi preparatami Pfizer oraz Johnson&Johnson. Jedni nie mogą się ich doczekać, inni walczą w sądzie, by nie dostać żadnej. Około 130 pracowników miejskich w Chicago spełniło swe groźby i zaskarżyło miasto i stan Illinois i ich nakaz szczepień w sądzie federalnym.
Do 20 października w Chicago podano około 93 000 dawek przypominających przeciwko COVID-19. Gubernator J.B. Pritzker (56 l.) w poniedziałek powiedział, że stan otrzyma 380 000 dawek dla lekarzy, szpitali i klinik oraz kolejne 100 000 dawek dla aptek. Szczepionka będzie też oferowana w 756 okręgach szkół podstawowych i okręgach parkowych.
Chęć zaszczepienia wszystkich mieszkańców Illinois i Chicago wciąż jednak spotyka się ze znacznym oporem, który doprowadził już do małej szczepionkowej wojny. Po jednej stronie barykady stoją związek zawodowy policjantów i chicagowscy strażacy, po drugiej burmistrz Chicago Lori Lightfoot (59 l.), która zapowiedziała, że miasto nie ugnie się w sprawie wymogu obowiązkowych szczepień pracowników miejskich. John Catanzara, przewodniczący związku zawodowego chicagowskich policjantów Fraternal Order of Police, stanął murem za funkcjonariuszami odmawiającymi przyjęcia zastrzyku. W czwartek do sądu trafił też pozew policjantów i strażaków, którzy uważają, że nakaz szczepień jest niezgodny z konstytucją. W poniedziałek z kolei rada miasta Chicago debatowała nad pomysłem obowiązkowego uzyskania zgody rady na pozbawienie pracowników wynagrodzenia z powodu niezastosowania się do nakazu. Przed budynkiem zebrał się tłum protestujących pracowników miejskich. Mieli ze sobą transparenty z napisami